nowotwór drobnokomórkowy Płuca z przerzutem do wątroby
Witam ponownie, niestety.
Mój kochany tato od dzis znów jest na chemii.
W lipcu 2011 zdiagnozowano u niego DRP, postac ograniczoną. Po zakończeniu leczenia chemioterapią i pózniejszą radioterapią stwierdzono, ze płuco jest czyste.
W maju 2012 zaczęła go bolec watroba, po szczegółowych badaniach okazało się, ze to przerzuty do watroby. Małe, ale liczne zajęły obydwa płaty wątroby.
Prowadzący onkolog ustalił drugi rzut chemii.
Wczoraj własnie zawiozłam tatę do szpitala, wieczorem dowiedziałam się, że nie miał pierwszego wlew, poniewaz lekarz dopatrzył się jeszcze jakiś zmian na nerkach. Jeszcze dziś nie rozmawiałam z tatą, ale modlę się, zeby to nie był ON. Może jakaś łagodna zmiana...
Nie mogę spać, jeść i naczytałam się tyle o tej odmainie raka, ze głowa mi puchnie...
Jakie są rokowania po przerzutach do watroby?
Jak pomóc tacie, moze są nowe metody leczenia?
Witam ponownie, niestety.
Mój kochany tato od dzis znów jest na chemii.
Byłaś już na Forum? Masz jakiś swój wątek? Pytam a propos tego "ponownie" i "znów"
Niestety DRP to agresywny nowotwór, przerzuty do wątroby są jednymi z najczęstszych, jakie występują, nawet po próbie leczenia radykalnego. Jedynym sposobem leczenia jest chemioterapia. Rokowanie nie jest niestety pomyślne.
Jakim schematem chemioterapii tata był leczony wcześniej i jaki otrzymuje teraz?
Jak wygląda sytuacja w klatce piersiowej - robiono TK?
Tk było robione na poczatku maja 2012, w opisie zaznaczono zmianę w tym samym miejscu płuca, która była rok wcześniej. Jednak po konsultacji z radiologiem tę zmanię uznano za śalad po radioterapii, która tato skończył w marcu.
Nie mam przy sobie żadnych dokumentów z historii choroby, bo tak jak pisałam wczesniej, tatus jest w ŁODZI na chemioterapii i całą dokumentację ma ze sobą.
Jak tylko go odbiorę jutro, postaram się w piatek wkleić potrzebne wyniki i opisy.
Napisałam "ponownie", ponieważ byłam czytelniczką tego forum. Nie miałam odwagi założyć żadnego wątku, ze strachu o to co moge się dowiedzieć.
Na początku walki z chorobą jakbym wyparła to ze swojej swiadomości, ze tatuś jest chory, na jakis czas wystarczyło, ale teraz wiem, że To nie zniknie i muszę, musimy się z Tym zmierzyć.
Jest mi tak trudno uwierzyć, że jest tak ciężko chory bo wyglada bardzo dobrze. Przed tym jak dowiedzielismy sie o przerzucie planowalismy wspólne wakacje, tato tak bardzo się cieszył na ten wyjazd...
Ja też, bo gdzieś w srodku czułam, ze to moze być nasz ostatni...
Teraz przed nami cięzka walka, musze mysleć pozytywnie. Pozytywne myślenie ściaga pozytywne wydarzenia.
Czy po przerzutach na watrobę leczenie będzie tylko paliatywne czy jest moze jeszcze jakaś szansa ?
postaram się w piatek wkleić potrzebne wyniki i opisy
W takim razie czekamy.
gosia.sz napisał/a:
Czy po przerzutach na watrobę leczenie będzie tylko paliatywne czy jest moze jeszcze jakaś szansa ?
Niestety oznacza to wysokie zaawansowanie choroby (przerzut odległy), więc w tym wypadku chemioterapia będzie leczeniem paliatywnym.
Ale nowotwór zareagował dobrze na wcześniejsze leczenie, od zakończenia leczenia I linii minęło kilka miesięcy więc zapewne zostanie podany ten sam schemat chemii co poprzednio - trzeba mieć nadzieję, że i teraz na jakiś czas zadziała.
Nie mam wypisu ze szpitala, zapomniałam wziąc od rodziców.
Bardzo dziwnie zaczął się ten drugi rzut chemii. Byłam z tatą u lekarza, kiedy mielismy wyniki TK i USG. Prowadzący onkolog mówił tylko o przerzutach na watrobę, i na tej podstawie lekarz zaproponował leczenie chemią. Powiedział też, że w tym czasie, gdy tata będzie miał pierwszy wlew będzie na urlopie. Ale nie mamy się czym martwić, bo wszystko przekarze koledze.
Jestem zaniepokojona wypisem, ponieważ napisał, ze tata został przyjęty na oddział z powodu przerzutów na nerkę i o wątrobie ani słowa. Przepisano też leki (jak tylko wezmę kopie wypisu to podam nazwę) na nerki.
Pisałam wczesniej o jakiś dodatkowych badaniach, ponieważ cos w wynikach krwi zaniepokoiło lekarza, własnie chodziło o nerki, ale zadnego dodatkowego badania typu TK lub USG nie było. Jeden dzień tato poleżał na oddziale i po porannych wynikach krwi podano mu chemię.
Dlatego uznałam,że spawa z nerkami nie jest poważna.
Lekarz prowadzący będzię dopiero pod koniec następnego tygodnia, tatko nie chce dzwonić do zastępcy, leków nie bierze bo mówi, ze to pomyłka.
Wczoraj w nocy tatuś bardzo wymiotował, żółcią..
Boję się, co to może oznaczać?
Wymiotowanie żółcią może być wynikiem zaawansowanych przerzutów do wątroby, tak się zdarza. Należałoby skonsultować się z lekarzem prowadzącym lub jechać na oddział.
Być może ma na to wpływ też fakt, że tata nie bierze zaleconych leków.
Witam, dopiero teraz wiem jaką chemię tato dostaje Cisplatin 55mg i Vepesid 200mg.
Wczoraj mial dostac druga chemie II rzutu, ale nie było łóżka dla taty. Przesunęli termin o tydzień. Mam nadzieję, ze nie ma to wielkiego wpływu na skuteczność leczenia?
Tato trochę narzeka na bol w kręgosłupie. Na początku czerwca mial badanie kosci, jutro wklejane opis. Jest tam pare informacji, które mnie niepokoją.
Pomyślałam, ze zapiszę tatusia na masaż, czy to dobry pomysł?
[ Dodano: 2012-06-27, 22:09 ]
Jeszcze muszę cos napisać.
Kiedy tato wczoraj nie dostał chemii bardzo sie zdenerwował...... Czytałam, ze takie zachowanie nerwowe moze być spowodowane podawaniem chemii?
Cała ta choroba bardzo mnie z tatusiem zbliżyła. Wcześniej wiadomo, każdy miał swoje obowiązki i absorbującą pracę, czasu było niewiele na wspólne spotkania i rozmowy. Tato do momentu diagnozy pracował zawodowo.
Teraz jest całkiem inaczej.
Pomimo, ze mam 36 lat przy tacie ostatnio czuje sie jak mała dziewczynka. Tatuś jest taki czuły..... Czesto sie wszyscy razem spotykamy, bez szczególnej okazji.
Żeby to trwało jak najdłużej.... Modlę się o to.
Nie zanudzam już, idę dziecko uszykowac na jutrzejsze przedstawienie. Trzymajcie sie walczący!
Przesunęli termin o tydzień. Mam nadzieję, ze nie ma to wielkiego wpływu na skuteczność leczenia?
Tydzień może nie, ale jednak lepiej żeby takich przesunięć z powodu braku łóżka, a nie z powodu np. niekorzystnych wyników morfologii, więcej nie było...
gosia.sz napisał/a:
Pomyślałam, ze zapiszę tatusia na masaż, czy to dobry pomysł?
Wklej najpierw wyniki tych badań kości
gosia.sz napisał/a:
Kiedy tato wczoraj nie dostał chemii bardzo sie zdenerwował...... Czytałam, ze takie zachowanie nerwowe moze być spowodowane podawaniem chemii?
Myślę, że zdenerwował się z racji sytuacji - miał mieć kolejny cykl, a tu nagle nie ma łóżka. Ja bym się zdenerwowała.
Długo nie pisałam, ale tez nic niepokojącego sie nie działo.
Aż niedziele wieczór tatuś poczuł bol w okolicach biodra. Cieżko mu było chodzić. Poniedziałek przeleżał, wieczorem bol sie nasilil do tego stopnia, ze musiałam wezwac pomoc ambulatoryjną. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy pani na pogotowiu dowiedziała sie, ze tato leczy sie onkologicznie to nie chciała puścić karetki tylko lekarza który jeździ na wizyty domowe. Nie było by w tym nic złego, bo lekarz to lekarz , ale najmocniejszy sr. P/bolowy jaki posiadał to Tramal 100. Podali co mieli i pojechali, zalecił wizytę u lekarza rodzinnego.
Tramal domięśniowo nic nie pomógł.
Dziś rano bol sie nasilil, po wielu staraniach tato został przyjęty na Izbę przyjęć w naszym szpitalu. Wykonano TK kręgosłupa, które wykazało przerzut do kręgu T4 wielkość 16 mm. Lekarz na izbie jasno dał mi do zrozumieni, ze nie przyjmują tatusia do szpitala bo oni nie leczą pacjentów onkologicznych.
Dodam, ze tato dziś już nie mógł wykonać ani kroku, a oni mi mówią, ze mam go zabrać do domu i jechać do Łodzi, zaznaczył jeszcze, ze karetka do Łodzi nie pojedzie.
Powiedzialam, ze wezmę tatusia do domu tylko proszę o przepisanie takich środków przeciwbólowych, które pomogą, lekarz na to, ze nie maja procedur morfinowych. Uparłam sie tatusia zostawiłem w szpitalu, ma teraz podane silniejsze środki.
Mam dwa dni na znalezienie miejsca na radioterapii w Koperniku, już rozmawiałam z lekarzem prowadzącym, jutro ma być cos bliżej wiadomo.
Jak pomoc tatusiowi? Jak w dwa dni znaleźć miejsce na radiotetapi? Czy naswietlania pomogą?
Tato jest w trakcie II rzutu chemii, jutro mial miec 3 wlew.
Co teraz robić?
W naszym mieście nie ma ani hospicjum domowego ani opieki paliatywnej.
[ Dodano: 2012-07-24, 18:28 ]
Chyba to nie najlepsze rokowania skoro podczas II chemii ujawniły sie następne przerzuty?
Tatko nic dzisiaj nie chciał jeść, zrobił sie w ciagu tych kilku dni bardzo blady i żółty jednocześnie..... Martwię sie.
Jak pomoc tatusiowi? Jak w dwa dni znaleźć miejsce na radiotetapi? Czy naswietlania pomogą?
Ponieważ do tej pory nie mamy żadnych wyników badań, można tylko przypuszczać, że zastosowane naświetlania będą czysto paliatywne - mające na celu zmniejszyć dolegliwości wynikające z istnienia przerzutów, natomiast nie prowadzące do ich zniknięcia.
Chemia zapewne w tej sytuacji zostanie przerwana zarówno z racji konieczności naświetlania, jak i progresji w jej trakcie.
gosia.sz napisał/a:
atko nic dzisiaj nie chciał jeść, zrobił sie w ciagu tych kilku dni bardzo blady i żółty jednocześnie...
Dziękuje za odp. absenteeism, właśnie wracam od taty ze szpitala. Leki zadzialalay i bol ustąpił prawie całkowicie.
Jutro jadę do Łodzi blagac o miejsce na oddziale. Mam nadzieje, ze mi sie uda i tatuś niedługo dostanie naswietlanie.
Pozdrawiam wszystkich.
Nie udało mi sie nic załatwić..... Trzeba czekać na miejsce.
W przypadku tatusia to chyba brzmi jak wyrok??????
Guz w kręgu t4 ma 16mm!!!!
Co moge jeszcze zrobic poza podaniem leków przeciwbólowych?
Tak sobie pomyślałam, ze moze wynajme pokój w Łodzi i będziemy tatę dowodzić na naswietlania. Wtedy moze byłyby szybciej....
Bezpieczna pozycja dla taty to tylko pozycja pozioma, moze ktos wie czy w takiej sytuacji moge liczyć na transport na naswietlania w Łodzi, codzienny transport?
Czuje taka bezsilność a tato tak na mnie liczy;(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum