Komentarze dotyczące => tego wątku <= Anita75, wiem ze to nie watek kciukowy ale musze to napisac. Bardzo mocno trzymam kciuki za tate,pozdrawiam cieplo
[ Komentarz dodany przez Moderatora: majkelek: 2015-09-16, 21:52 ] "mówisz=masz" W końcu ja też mogę 'kciuki trzymać'.
asia333, magda66... dopiero dzisiaj kliknęłam w "komentarze" niedotyczące bezpośrednio tego wątku i trafiłam na Wasze ciepłe słowa... oczywiście pobeczałam się... Bardzo dziękuję Wam za słowa wsparcia...dla mnie i mojej rodziny takie słowa są szczególnie teraz na wagę złota. Wiem, że w głównym wątku powinnam skupić się głównie na kwestii medycznej, ale powiem szczerze, że taki "duchowe" wsparcie, też potrafi zdziałać cuda... są chwile, że dopada mnie taka "niemoc" i czuję się taka bezradna wobec choroby taty... z jednej strony cudownym jest, że w całej tej tragedii tata od sierpnia zeszłego roku czuje się naprawdę dobrze, ale wiem, że ta choroba jest podstępna... daje nadzieję po pierwszej chemii...po to, aby potem uderzyć ze zdwojoną siłą... po zakończonej radioterapii w kwietniu, przez prawie cztery miesiące mogłam zapomnieć o raku... teraz znowu przypomniał o sobie... znowu powrócił strach...obawa... i świadomość, że coraz mniej czasu...
...kiedyś...gdzieś... przeczytałam, że wystarczyłaby jedna osoba, która NAPRAWDĘ uwierzyłaby, że mojemu tacie się uda, tak bez cienia wątpliwości... bezgranicznie... wtedy udałoby się... ja nie potrafię, choć jest to rzecz, którą pragnę najbardziej na świecie... modlę się o to każdego dnia... nie potrafię jednak wyzbyć się tego strachu...
.kiedyś...gdzieś... przeczytałam, że wystarczyłaby jedna osoba, która NAPRAWDĘ uwierzyłaby,...........................wtedy udałoby się... ja nie potrafię
Widzisz Anitko, bo u nas wciąż panuje przekonanie że rak to wyrok, a reklamy mówią odwrotnie. Sami widzimy po forum, wśród naszych znajomych, słuchając mediów, że rak zabija kolejne osoby a tak mało jest ozdrowień. Nie dziwię się Tobie, że nie wierzysz, choć chciałabym, żeby tak było u Ciebie i każdego, żeby rak nie był wyrokiem, żeby były na niego skuteczne lekarstwa a jak jest wiemy. U mnie w rodzinie i to tej najbliższej walczyło na różne typy raka 7 osób i niestety nikomu się nie udało, to jak uwierzyć.
Może Wam się poszczęści, czego życzę z całego serca.
Wierzę, że w przypadku mojego taty pomógłby tylko cud...
Tata wierzy, ze pomogą jemu lekarze... dobrze, że w to wierzy, bo to daje jemu siły... gdy był w trakcie pierwszej chemii lekarka powiedziała jemu..."wiemy, co panu jest...mamy na to lekarstwo...i wiemy jak to leczyć". Tata powtarza te słowa niczym mantrę... Ja natomiast dzisiaj trafiłam zupełnie przypadkiem na taki artykuł - http://ulubione.blutu.pl/...c-rak-nowotwor/ - ... i chciałabym pokazać go tacie...ale w sumie...jak mogłabym odbierać jemu nadzieją, gdy o tak bardzo wierzy w to leczenie... boję się, że druga chemia...po prostu go zabije...
Nie odbieraj nadziei mów, że zrobicie wszystko aby przeszedł całe leczenie jak najłagodniej i będziecie z nim zawsze podczas choroby, nie dacie Mu cierpieć.
Anita75 napisał/a:
boję się, że druga chemia...po prostu go zabije...
Chyba lekarze wiedzą co czynią i widocznie tato nadaje się do dalszego leczenia, nie można tak myśleć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum