Witam.
Nie wiem od czego zacząć.
Korzystając z okazji, że byłam na chorobowym (z innego powodu niż sprawy kobiece) postanowiłam iść do ginekologa.
Po badaniu, na którym dowiedziałam sie, że mam torbiel i powiększoną macicę, lekarka dała mi zaświadczenie, które kazała dostarczyć do lekarza rodzinnego.
Na tym zaświaczeniu pisało TU OVERI DEX i jeszcze coś czego nie potrafiłam rorszyfrować.
Po badaniu pani ginekolog zaczęła zadawać duzo pytań związanych z bólami itp.
Po wyjściu zaczęłam kojarzyć fakty, trochę poczytałam na temat bóli i się przeraziłam, bo od roku rzeczywiście odczuwałam bóle w dole brzucha i to niemalże codziennie, były też krwawienia międzymiesiączkowe ciemnie i bardzo "nieprzyjemne", ale trwały 1 może 2 dni więc się nie martwiłam.
Dodam też, że z 63 kg, schudłam do 55kg i to mnie martwi najbardziej, bo nigdy nie stosowałam żadnej diety, wręcz przeciwnie jadłam wszystko (często w nadmiarze).
Pani ginekolog powiedziała na końcu, ze mam przyjść po miesiączce i zobaczymy jak to będzie wyglądało.
Nic więcej nie powiedziała.
Zrobiłam na własną rękę usg szyji ponieważ boli mnie często prawa strona szyji i na nim jeden węzeł jest odczynowy (22mm) i jeden zwłókniały.
Poza tym wszystko ok.
Poszłam do lekarza rodzinnego pokazałam to badanie i zapytałam dlaczego pani ginekolog kazała to dostarczyć odpowiedział, ze to taki wymóg NFZ.
Nie zlecił żadnych badań tylko kazał zgłosić się po miesiączce do ginekologa.
Teraz mam pytania:
Czy rzeczywiście NFZ każe raz do roku takie badanie od ginekologa dostarczyć do lekarza rodzinnego?
Czy ktoś z Was spotkał się z podobnym przypadkiem rozpoznania (ale jeszcze nie diagnozy)? I jak to się ewentualnie dalej potoczyło?
Czy powinnam czekać do miesiączki (to około 2 tyg), czy raczej zrobić jakieś badania na własną rękę?
Proszę o odpowiedź. |