Zacznę, że w marcu minie miesiąc (chyba rok?- przyp. Michał) odkąd coś zaczęło się dziać. Na początku było przeziębnie potem długo zapalenie oskrzeli, mama cały czas miała kaszel, źle się czuła, schudła, zaczęła nawet pluć krwią, nieprzespane noce były już na początku dziennym. Później lekarze leczyli mamę przez ok. 3 miesiące na astmę.
Gdy mama czuła się już naprawdę źle, prawie że wymuszając na lekarzach aby zaczęli coś robić jedna pani dr pomyślała o tomografie. I wyszła zmiana na lewym płucu. Dopiero wtedy się zaczęło prawdziwe leczenie.
Szybko udaliśmy się do szpitala w Bydgoszczy wynik wyszedł, że to rak lewego płuca guz niedrobnokomórkowy płaskonabłonkowy, guz był tak wielki, że nie dało się go usunąć operacyjnie, były także nacieki na węzły chłonne i tchawicę.
Dodam, ze mama nigdy nie paliła i jest młodą kobietą.
Dokładnie 18 sierpnia 2015 roku mama zaczęła terapię skojarzoną tj. chemioterapia i radioterapia w jednym. Nie jestem żadnym specjalistą więc przepraszam jeśli coś źle napisałam. Ze stanem mamy było naprawdę różnie, ale już w listopadzie można powiedzieć mama do siebie doszła po całym leczeniu.
Na jednej wizycie kontrolnej pani dr wyczuła guzka w lewej piersi i ponownie szybko skierowała mamę na biopsję. Dzień przed Wigilią dowiedzieliśmy się, że jest przerzut, ale do końca nam nie chciało sie w to wierzyć.
5 Stycznia tego roku mama miała zrobione badanie PET, dziś otrzymaliśmy wynik. Przerzuty na drugie płuco, wątrobę oraz lewą pierś.
Jesteśmy w rozsypce, szczególnie że dopiero we wrześniu mama skończyła radioterapię, a 20 października chemioterapię. Proszę o jakąś pomoc , co dalej robić?
[ Komentarz dodany przez Moderatora: majkelek: 2016-01-08, 13:13 ]
Za zgodą Dominiki zamieszczam część wyników badań (te mniej istotne pominąłem). Nadal czekam na resztę dokumentacji i co najważniejsze na wynik ostatniego PET.