Rak płaskonabłonkowy nosogardła z przerzutami do płuc
Witam,
U mojej mamy zdiagnozowano we wrześniu 2010 r. raka płaskonabłonkowego nosogardła.
Niestety był on już wtedy bardzo zaawansowany, gdyż wystąpiły już przerzuty do płuc - widoczne były dwa guzki o średnicy 15mm.
W 2011 r. mama przeszła 6 cykli chemioterapii oraz naświetlania gardła. Doprowadziło to do częściowej reemisji choroby.
W tej chwili - po wykonaniu zdjęcia RTG (8 miesięcy po ostatnim cyklu chemii) - widoczne jest powiększenie guzków na płucach do ok 20 mm i wystąpienie szeregu innych o średnicy poniżej 10mm.
Teraz mama czuje się dobrze, nic ją nie boli - jest w stosunkowo dobrym stanie, pomimo skutków ubocznych chemioterapii.
Bardzo proszę o informację, co można jeszcze zrobić? - naświetlania, dalsza chemia...
A masz jakieś wyniki z okresu leczenia mamy? Jaka chemioterapia była podana? Ile trwały naświetlania i w jakiej dawce? Wyniki badań obrazowych w trakcie leczenia?
Oto przebieg choroby:
W grudniu 2007 r. mama zgłosiła się do szpitala ze spuchniętą szyją z lewej strony. Stwierdzono zapalenie węzłów chłonnych. BAC węzła nie stwierdził występowania komórek nowotworowych. Zgrubienie węzłów po leczeniu antybiotykami pozostało.
W styczniu 2010r. ponownie doszło do dużego powiększenia węzła z lewej strony. Po podaniu antybiotyków stan ustąpił.
Wrzesień 2010 – Nastąpił obrzęk szyi z prawej strony i powiększenie węzłów i zaburzenia słuchu w lewym uchu – przytykanie ucha. Początkowo obrzęk był niewielki, ale gdy skończyła brać antybiotyk przepisany przez lekarza I kontaktu w ciągu jednego dnia znacznie się powiększył. W szpitalu przeprowadzono badania. Wynik BAC węzła był pozytywny – nie stwierdzono komórek nowotworowych.
Dokładniejsze badania pozwoliły jednak na wykrycie guza w nosogardle - rak płaskonabłonkowy G2 – guz o średnicy ok. 3cm, który uciskał na ucho. Węzły po obu stronach szyi były znacznie powiększone. Stwierdzono również przerzut do płuca – dwa guzki o średnicy 8 i 11mm. Wszystkie inne węzły są OK - potwierdziło to TK.
Od stycznia do czerwca 2011r. mama przeszła chemioterapię – 6x schemat PF (cisplatyna+ fluorouracyl). Już po pierwszej sesji ucho odblokowało się a węzły szyjne znakomicie zmniejszyły się, tak, że gołym okiem nie widać zmian. Również ustabilizowały się zmiany w płucu - doszło do częściowej reemisji. Również badania USG jamy brzusznej są OK.
Niestety w tydzień po zakończeniu chemioterapii ponownie doszło do znacznego powiększenia węzłów szyjnych. Wówczas mamę skierowano na cykl naświetleń szyi. Z tego, co teraz pamiętam było 10, ale o jakiej energii niestety nie wiem. Były to naświetlania paliatywne. Po naświetlaniach praktycznie całkowicie zniknęły guzki z węzłów. Pozostał jeden - ledwo wyczuwalny. I taki stan szyi utrzymuje się od prawie 8 miesięcy.
Niestety, tak jak pisałem poprzednio - po wykonaniu zdjęcia RTG (8 miesięcy po ostatnim cyklu chemii) - widoczne jest powiększenie guzków na płucach do ok 20mm i wystąpienie szeregu innych o średnicy poniżej 10mm.
Oto opis prześwietlenia z zeszłego tygodnia:
W porównaniu do poprzedniego zdjęcia z 29.06.2011 progresja zmian.
W polach dolnych i środkowych obu płuc widoczne liczne, lepiej wysycone cienie krągłe – największy w polu środkowym płuca lewego, w rzucie odc. Tylnego żebra IX wielkości 20x22mm, na zdjęciu bocznym lokujący się na tle sylwetki serca. Powyżej niego w rzucie przestrzeni m-żebrowej VIII na zdjęciu bocznym przedsercowo widoczny słabiej wysycony cień o średnicy 20mm.
W polu płuca prawego liczne cienie krągłe podobnej wielkości – ok. 1cm.
Zarysy przepony gładkie, jamy opłucnowe wolne. Sylwetka serca niepowiększona, Aorta o krętym przebiegu ze zwapnieniami w łuku.
W tym tygodniu idziemy do onkologa. Zobaczymy co powie.
To tyle, co w tej chwili mogę przekazać.
Mam ten sam rodzaj nowotworu, jednak o wyższej złośliwości - G4. Podczas wizyty u onkologa spytajcie o możliwość zastosowania cetuksymabu, lub panitumumabu, niekiedy dają dobre wyniki przy wysokozróżnicowanych, rozsianych nowotworach głowy i szyi. Obawiam się jednak, że nadal w grę wchodzi jedynie leczenie paliatywne. Podczas mojej ostatniej bytności spotkałem w szpitalu człowieka leczącego się paliatywnie od 7 lat na nowotwór nosogardła. Był w trakcie przyjmowania chemioterapii paliatywnej, i w doskonałej kondycji. Niemniej jednak nie miał przerzutów do płuc, zaś czas odpowiedzi nowotworu na cytostatyki jest różny, i zależy nie tylko od jego zróżnicowania, ale i jest to sprawa indywidualna.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Witam!
Oprócz szpitala, w którym mama się leczy możesz zasięgnąć konsultacji u innych specjalistów. W klinice w Gliwicach jest profesor Krzysztof Składowski. Konsultowałam u niego leczenie siostry (rak nosogardła). Profesor przyjmuje pacjentów na oddziale, wcześniej trzeba się telefonicznie umówić (bez opłat). Mieszkacie na drugim końcu Polski, więc jeżeli mama źle zniosłaby podróż to zawsze możesz wziąć całą dokumentację i pojechać sam. Jeżeli będziesz zainteresowany to tel. podam na priv, zresztą możesz też znaleźć go w internecie.
Gazdo czy to leczenie o którym wspominasz było właśnie pod kierunkiem tego profesora?
Nie mam takich informacji. Wiem jedynie, że te leki, stosowane wcześniej w leczeniu nowotworów układu pokarmowego, dają dobre wyniki w leczeniu rozsianych nowotworów głowy i szyi.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Obecnie moja mama jest leczona chemicznie wg schematu MTX - raz na tydzień zastrzyk z Methotrexate.
Niestety ze względu na kłopot z płytkami krwi, zastrzyki otrzymuje z przerwami. Z dodatkowych skutków ubocznych pojawiły się u mamy stany zapalne jamy ustnej. Poza tym wszystko jest OK.
Mama będzie miała badania kontrolne dopiero po ukończeniu całego cyklu, a zostały jej jeszcze 4 sesje.
Bardzo proszę o informację, jak skuteczny jest ten środek i czy to był dobry wybór drogi leczenia.
Niestety Methotrexate okazał się lekiem praktycznie nieskutecznym. Zmiany nie uległy zmniejszeniu.
Proszę o informację, co można jeszcze w tym przypadku zrobić - czym można jeszcze to paskudztwo leczyć? Pytam o to, gdyż w przyszłym tygodniu mama ma wyznaczony termin konsultacji a chcielibyśmy przygotować się w jakiś sposób do niej.
Niestety mojej mamie odmówiono już podawania jakiejkolwiek chemii - pani dr prowadząca bez wyjaśnień powiedziała, że każda następna może mamę po prostu zabić. Kazała zgłosić się do szpitala, gdy tylko wystąpią jakiekolwiek "komplikacje".
Czy to standardowa procedura leczenia osób, które nie rokują powrotu do zdrowia?
Mama czuje się dobrze. Ma jeszcze dużo sił i chęci żeby coś robić. Nie odczuwa na razie praktycznie żadnych dolegliwości związanych z chorobą. Również wyniki krwi ma OK.
Proszę o informację co można jeszcze zrobić, jak jeszcze się leczyć, do kogo się udać...
Każde leczenie ma na celu zmniejszenie dolegliwości i/lub przedłużenie życia chorego. Rozumiem Wasze cierpienie... Niemniej należy się cieszyć tym, że Twoja Mama nie odczuwa dolegliwości związanych z chorobą, i mieć nadzieję, że stan ten trwał będzie długo. Niestety, nie znam fachowca z Waszej części Polski, z którym ten przypadek można by skonsultować. Proponuję poprosić DSS o pomoc.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
lekama, lekarz prowadzący moją mamę powiedział, że potrzebna jest chemia. ALE: może jej to albo złagodzić dolegliwości, ALBO ją zabić... Niestety, spełniło się jego proroctwo...
Poproś DSS (jak radzi Gazda) o pomoc w konsultacji
Pozdrawiam
_________________ „Żółw musi być aż tak twardy, bo jest aż tak miękki”. St.J.Lec
Lider czerwonej kreski./Kuba Wojewódzki (tego forum).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum