Witam
Moja mama (lat 63) w 2004 roku miała operację usunięcia macicy z przydatkami,
diagnoza - rak endometrium (stopień złośliwości G1).
Po operacji zastosowano radioterapię miejscową ze źródłem irydowym (otrzymała 21 Gy w czasie 21 godzin).
Od 2005 r. ma uporczywy kaszel, lekarze stwierdzili, że od leków,
rtg wykazał niewielkie rozsiane guzki w obu płucach, nikt się tym nie zainteresował mimo stałej kontroli onkologicznej.
Markery zawsze były w normie.
W 2012r. mama miała mieć wstawioną endoprotezę kolana, wtedy okazało się, że guzki w obu płucach urosły.
Badanie PET wykazało aktywność największego guzka w płucu prawym (13mm-10mm, SUV 6.0),
oraz niewielką aktywność największego guzka w płucu lewym (10mm-8.5mm, SUV 2,8).
Bronchoskopia nic nie wykazała,
28.01.2013 została przeprowadzona operacja na prawym płucu.
Usunięto kilka guzków, okazało się, że część guzków to zwłóknienia, a część to zmiany nowotworowe (jeden wycięty bez marginesu).
Wykluczono raka tarczycy i płuc, zatem lekarze stwierdzili, że to przerzuty raka endometrium (po ośmiu latach).
Nie stwierdzono przerzutów w innych narządach., węzły chłonne nie powiększone.
Największy guzek w lewym płucu jest trudnodostępny ponieważ znajduje się blisko tętnicy.
Terakochirurg zalecił zgłoszenie się do onkologa w celu przepisania chemioterapii.
Obecnie po ponad 3 miesiącach CT kl. płuc w wykazało wzrost największego guzka w płucu lewym o 1 mm,
ale badanie było wykonane w innej placówce, pozostałe guzki bez zmian przeciętna średnica 4 mm.
Mama zgłosiła się do onkologa i skierowano ją na chemioterapię.
Po pierwszym kursie (chemioterapii paliatywnej AP1) spadły jej leukocyty ale zdecydowano się podać kolejną chemię.
Na razie znosi ją dobrze.
Mama jest osobą otyłą, ma cukrzycę typu 2, ale niewielką, niedoczynność tarczycy oraz chorobę zwyrodnoieniową kości.
Twierdzi, że nie czuje się na tak poważnie chorą.
Nie zbadano próbek pod kątem hormonozależności, nie wprowadzono hormonoterapii ani radioterapii.
Lekarz stwierdził, że po hormonoterapii jeszcze by przytyła i że postarają się przedłużyć jej życie, a radioterapia mogłaby uszkodzić tętnicę.
Terakochirurg powiedział cytuję: proszę się zastanowić czy kolejna operacja ma sens, bo znacznie obniży standard życia mamy.
Mam wrażenie, że ci lekarze nie widzą szans na jej wyleczenie.
Chciałabym wiedzieć jakie są rokowania jeśli przerzuty wystąpiły tylko w płucach i po tak długim czasie.
Czy jest jakaś szansa na wyleczenie czy jedynie na przedłużenie życia? Jeśli tak to o ile?
Czy ktoś może polecić mi specjalistę w Krakowie, do którego możemy się udać?
Co mogę zrobić, żeby pomóc mamie?
Załanczam wyniki badań.