Witaj Junglist. Tata ma podawaną taką samą chemię jaką będzie miał Twój Tato.Dzisiaj zaczyna właśnie czwarty cykl.Przy wyjściu ze szpitała dostał receptę na morfinę i mleczko na apetyt. z tego co poczytałam chemia z platyną ,najbardziej działa na drobnokomórkowego raka ale obciąża tez najbardziej organizm.
[ Dodano: 2011-04-18, 11:07 ]
do Tata ma co 21 dni.Dzisiaj ma podawaną od 8 do 14 a w środę i piątek już tylko około 2 godzin trwa wlew.
[ Dodano: 2011-04-18, 11:14 ]
Natomiast leki przeciw wymiotne wypisała mu dopiero lekarz od chemioterapii.
Serdecznie wszystkich pozdrawiam
Moze ktos z Was miał podobna sytuacje ,moj tata ma drobnokomórkowego raka , jest po 6 cyklach chemii . 2 tyg. temu miał robiony tomograf na którym wyszło ze raczysko sie cofneło,tata ma skierowanie na radjoterapię na początek sierpnia. I w tym problem że powinno być lepiej a tata ma straszne bóle w klatce bierze juz po 2 morfiny 60 i 30 ,obolały jest taki ze nawet nie może sie dotknąc nie mówiac już o tym zeby się polozyć na tym boku. Lekarze nic na to nie mówia tylko ketonal jeszcze dopisali.
Przepraszam Kubanetka że w Twoim watku .ale z pewnych względów nie chce zakładać nowego.
Jak się na to wszystko patrze to nie wiem czy jest sens męczyć Go jeszcze konsultacjami i naświetlaniami , nawet jak mu wogóle jeszcze na to pozwoli stan zdrowia . To wszystko jest straszne ,chciała bym żeby żył ale patrzenie na taką mękę bliskiej osoby jest okropne.
szarlotta,
w pewnym momencie mojej Mamy onkolog powiedział mi, że przede wszystkim liczy się jakość życia, a nie długość
Doskonale Cię rozumiem, tę chęć walki o Taty życie, a z drugiej strony patrzenie jak cierpi, jaki jest zmęczony, jak bardzo boli, jaki słaby, coraz bardziej wyniszczony. Najgorsze jest to, że zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji, chociaż często ganiamy po lekarzach, szpitalach i trochę oszukujemy samych siebie, ale czy to źle...
Wyrywamy losowi każdą minutę...
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
szarlotta, witaj !
Bardzo mi przykro, że pojawiły się przerzuty
Masz rację :
szarlotta napisał/a:
To wszystko jest straszne ,chciała bym żeby żył ale patrzenie na taką mękę bliskiej osoby jest okropne.
I ja przez to przechodziłam także wyobrażam sobie przez co teraz Ty przechodzisz i tata.
szarlotta napisał/a:
Jak się na to wszystko patrze to nie wiem czy jest sens męczyć Go jeszcze konsultacjami i naświetlaniami , nawet jak mu wogóle jeszcze na to pozwoli stan zdrowia
Bardzo dojrzale podchodzisz do całej sytuacji związanej ze stanem w jakim znajduje się tata. Podziwiam taką postawę i zrozumienie.
Mój tatko po kilku miesiącach choroby też był słaby i majaczył różne dziwne rzeczy. Miał też przerzut do główki Mimo iż stan taty również powodował, że nie można było taty zawiezć autem na konsultacje, dalsze diagnozowanie i leczenie to zamówiłam prywatny przewóz, karetkę. Robiłam wszystko co w Naszej mocy aby pomóc co uświadomiło Nas tylko jak bardzo jest zle, jak tatko cierpi i że nic nie da się zrobić... a zapominałam o tym jak wielkim ciężarem będzie dla taty jeżdzenie do szpitali, wogóle szpitale, dodatkowe badania, które wiele nie zmienią już w takim stanie
Za wszelką cenę chcemy pomóc ale często zapominamy jakim wielkim ciężarem dla już tak chorego jest ta Nasza pomoc.
Najważniejsze jest teraz aby tatę lekarz odwiedzał w domu, pomagając zmniejszyć ból i poprawić jakość życia jeżeli się da...
No i obecność bliskich...
szarlotta, trzymaj się, wyobrażam sobie co czujesz
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Za wszelką cenę chcemy pomóc ale często zapominamy jakim wielkim ciężarem dla już tak chorego jest ta Nasza pomoc.
Niby tak, pamiętam lęk w Mamy oczach za każdym razem, gdy wzywałam pogotowie, ale z drugiej strony, pamiętam też Jej wielką radość po transfuzji czy kroplówkach, że znowu się nam udało, że czuje się troszeńkę lepiej...
I tak sobie myślę, że warto było dla tego "troszeńkę lepiej", dla tego uśmiechu zadowolenia i kolejnej szczypty nadzieji
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Niby tak, pamiętam lęk w Mamy oczach za każdym razem, gdy wzywałam pogotowie, ale z drugiej strony, pamiętam też Jej wielką radość po transfuzji czy kroplówkach, że znowu się nam udało, że czuje się troszeńkę lepiej...
I tak sobie myślę, że warto było dla tego "troszeńkę lepiej", dla tego uśmiechu zadowolenia i kolejnej szczypty nadzieji
Jeżeli o to chodzi to zgadzam się z Tobą Zebra,
Oczywiście jeżeli do już tak chorego przyjeżdza pomoc, której obecnie potrzebuje i jest niezbędna a nie na odwrót ...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Anelia,
chyba dobrze obie wiemy, że powiedzieć sobie stop, tzn. nie męczmy już naszych bliskich jest przeraźliwie trudno, trudno wybrać ten moment, w sumie żaden moment nie jest dobry, zwłaszcza że pielęgnuje się w sobie ten promyk nadziei, który w głębi duszy tli się do ostatnich sekund Ich życia...
Szkiełko i oko mówią jedno, a serce mówi drugie...
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Dobrze, że my trafiłyśmy na ludzkiego onkologa, bo ja bym Mamę wpakowała jeszcze w wycięcie pęcherza, co tylko by obniżyło Jej komfort życia do zera. Cały czas się do niego wybieram, ponieważ muszę mu powiedzieć coś bardzo ważnego - "DZIĘKUJĘ"
i może troszkę przeprosić, bo za wszystkie złe wiadomości wyżywałam się na nim
[ Dodano: 2011-10-17, 22:58 ]
szarlotta
a co Wasz lekarz na to wszystko???
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Dzisiaj przyjechałam ze szpitala o 20 a po 21 Tata dzwoni czy się już wyspałam bo czeka na mnie żebym go już zabrała do domu. Nie da sobie nawet wytłumaczyć że jest dopiero wieczór tylko mi mówi że jestem chora i robię z niego głupiego .
Myślę że Taty życie zbliża się po mału do końca i straszne jest patrzyć na jego mękę a ja jestem bezradna i bezsilna
szarlotta, bardzo mi przykro, bo czytając zacytwoane słowa przypomniało mi się dokładnie to samo co było u Nas
szarlotta, tatko kiedy leżał w szpitalu i kiedy ja cały dzień przy Nim byłam non stop chciał do domu.
Jak mówiłam, że musi zostać, aby go leczyli to kazał wołać pielęgniarki, które to samo tłumczyły tacie, że na razie nie ma opcji wyjścia do domu.... pielęgniarki odchodziły a tatko zaczynał po kilku minutach to samo robić, o to samo pytać. Tak jakby zapominał co było przed chwilą. Siedziałam w szpitalu zawsze do 20-stej , wracałam do somu około 21-szej i tatko dzwonił mówił, że mam przyjechać go zabrać, bo on czeka za mną i do domu wychodzi, pytał gdzie fajki itd... serce mi pękało A teraz po prostu (przepraszam) wspomnienia wróciły i popłakałam się....
szarlotta, teraz mogę Ciebie jedynie przytulić a moje łzy są dowodem jak bardzo wiem przez co przechodzi Twój tata i przez co przechodzisz Ty ...
[ Dodano: 2011-10-22, 21:36 ]
szarlotta napisał/a:
z muszli sam nie wstanie muszą mu pomagać 2 osoby.
tak też było u Nas...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
u nas tez było podobnie
ale do konca jeszcze było kilka tygodni,
niki napisał/a:
ostatnie najtrudniejsze były 3 tygodnie
dokładnie tak samo.
niki napisał/a:
cieżko to znoscic i patrzec co zostaje z naszego ukochanego bliskiego , najblizszego
ojjj bardzo ciężko. Ja cały czas miałam przed oczyma tatusia pracowitego, który dawał z siebie tyle ile mógł, nie korzystał z urlopów, nie potrafił w domu bezczynnie siedzieć, a pózniej, szczególnie te ostatnie 3 tygodnie w uszach i myślach bezustannie pojawiały się słowa taty: "córeczko, ja czuję się już taki niepotrzbny"
....jejku nie mogę pisać, uciekam
niki napisał/a:
duzo siły i odwagi ci zyczę
moze poszukaj hospicjum w miejscu zamieszkania, wtedy będzie łatwiej
moze ktos pomoze jest ktos z rodziny taty ? moze ma troche czasu i empatii, teraz kiedy tata jest w szpitalu wykorzystaj ten czas zeby zorganizować opiekę
trzymaj się i nie mysl co będzie bo choroba cię i tak zaskoczy
pozdrawiam i trzymam kciuki
....powodzenia
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Tata cały czas pali ale nie ma już nawet siły zapalić zapalniczki ,trzeba mu zapalić papierosa żeby sobie parę razy pociągnął.
U Nas było podobnie. Tzn. na początku choroby powiedziałam tacie aby rzucił palenie. Nie zrobił tego, palił po kryjomu co nie spodobało mi się, ponieważ wyczułam, że się mnie "bał" dlatego robił to np.u sąsiada. Przykro mi się zrobiło, bo nie chciałam aby tatko mnie się bał lub może po prostu nie chciał mnie martwić dodatkowo - nie wiem.
Tato zaczął przy mnie palić spowrotem ale ograniczał się od czasu do czasu paląc e-papierosa, którego mu kupiłam.
Kiedy już było bardzo zle z tatą, mało kontaktu to podczas spania miał takie odruchy ręką jakby palił a następnie strzepywał papierosa po czym się budził i szybko spąglądał na piżamę gdzie niby był popiół
Kiedy był w szpitalu (było już bardzo, bardzo zle) prosił mnie o papierosa (na pokoju!), wiedziałam że to zabronione ale zabierałam tatę na wózku na zewnątrz i dawałam papierosa. Wiedziałam, że robię zle ale cóż tacie pozostało , on i tak nie miał siły już go pociągnąć dosłownie góra 2 lub 3 razy próbował się zaciągnąć-nie mógł po czym kazał mi go wyrzucić a kiedy mu zabraniałam "palić" (bo tego nie można było już nazwać paleniem) był nerwowy...
czy palił czy też nie to i tak już w tym stanie nie zmieniało sytuacji w jakiej się znajdował a nie mogłam już mu i tego zabronić i tak miał już dość tego wszystkiego, że nie może chodzić, że nie może sam do toalety, że nie może nic około siebie zrobić, jednym słowem, że nie może NIC .
Pamiętam jak kiedyś w szpitalu mówił :
-chce wyjść do toalety , a ja na to: tatusiu nie możesz...
-chce do domu, a ja na to: tatusiu nie możesz...
-chce abyś mi barierkę ściągła z łóżka, a ja na to: tatusiu nie możesz bez barierki leżeć...
-chcę zapalić, a ja na to: tatusiu tego też tu nie możesz ... po czym tatko zadał mi jeszcze jedno pytanie:
" to co ja córeczko jeszcze mogę ??? ", "czuję się już taki niepotrzebny"
szarlotta, trzymaj się , wiem przez co przechodzisz.
Nic mądrego nie napiszę, bo wiem jak choroba galopuje...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Nam po wykryciu choroby ,lekarze mówili że nie ma sensu zabraniać palenia bo chory się tylko dodatkowo stresuje . Tata jak mnie nie ma to nawet pielęgniarki prosi żeby mu odpaliły.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum