Pacjenci z Pomorza nadal badają się aż w Bydgoszczy. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom pierwsze na Pomorzu urządzenie, które potrafi wykryć w ciele człowieka rakowy guzek wielkości trzech milimetrów, ma szansę rozpocząć pracę dopiero pod koniec czerwca.
Pacjenci onkologiczni z Pomorza, którzy potrzebują tego rodzaju badań, nadal muszą więc jeździć na nie do Bydgoszczy lub do Warszawy. Jest to dla nich uciążliwe, poza tym nie każdego chorego stać na wydatki związane z taką podróżą. Mowa o aparacie PET za 9,5 mln zł, który w lutym bieżącego roku został zamontowany w specjalnie wybudowanym pawilonie na terenie Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego.
Urządzenie stoi nieczynne, bo nie można go uruchomić bez radioizotopu, którego wciąż nie ma. Przeszkodą jest też brak pieniędzy - nadal nie wiadomo, ile badań miesięcznie zafunduje Pomorzanom oddział NFZ w Gdańsku. UCK właśnie składa ofertę na PET w konkursie ogłoszonym przez fundusz.
- Jesteśmy już po kontroli Państwowej Agencji Atomistyki - wypadła pozytywnie - cieszy się Tadeusz Jędrzejczyk, zastępca dyrektora ds. medycznych Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. - Czeka nas jeszcze druga kontrola, ale dopiero, gdy rozpoczniemy badania z użyciem radioizotopu. Jeszcze trzy miesiące temu wydawało się, że przetarg na jego dostawę pójdzie gładko, tymczasem okazało się, że wręcz przeciwnie. Stanęli do niego dwaj renomowani producenci radioizotopu - jeden z austriackiego Linzu, drugi z Berlina. Wygrała oferta z Linzu - dla szpitala korzystniejsza, bo tańsza - tłumaczy Arkadiusz Lendzion, z-ca dyr. UCK ds. administracyjno-technicznych.
Konkurencyjna firma z Berlina oprotestowała jednak wyniki przetargu z powodów formalnych. Komisja odwoławcza w Warszawie jej argumenty uznała. W efekcie radioizotop, bez którego PET nie może pracować, dostarczany będzie do Gdańska z Berlina. Codziennie specjalnym samolotem. W razie mgły na berlińskim lotnisku przywiezie go samochód, ale to ostateczność, bo - z uwagi na bardzo krótki czas rozpadu radioizotopu - podróż musi trwać jak najkrócej. Pierwsza dostawa z Berlina spodziewana jest w UCK za ok. dwa tygodnie.
Aparat PET nie może ruszyć również z innego powodu - braku kontraktu z Pomorskim NFZ. Prof. Janusz Moryś, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, obawia się, że będzie on bardzo niski, co spowoduje, że kupiony za grube miliony złotych PET będzie wykorzystywany w niewielkim zakresie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że gdański oddział NFZ zamierza wydać na badania PET 1,6 mln zł do końca tego roku.
- To starczy na 50 badań miesięcznie, dziennie będziemy mogli przebadać zaledwie dwóch pacjentów - szacuje dyrektor Jędrzejczyk. - A pieniądze z kontraktu muszą wystarczyć szpitalowi na opłacenie dostaw radioizotopu oraz utrzymanie personelu obsługującego PET.
Właśnie z powodu kłopotów, jakie ze skompletowaniem zespołu dla PET miał szpital - pomorski NFZ odrzucił pod koniec kwietnia jego pierwszą ofertę. Jak twierdzą jego pracownicy - fiaskiem zakończył się też drugi konkurs.
- Za pierwszym razem pracownia PET w UCK nie spełniała wymogów pod względem kadrowym - tłumaczy Barbara Kawińska, wicedyrektor Pomorskiego Oddziału NFZ ds. lecznictwa. - Drugie "podejście" szpitala też okazało się falstartem, ponieważ oferta, która do nas wpłynęła, była niekompletna.
Teraz fundusz ogłosił konkurs na PET po raz trzeci. Dyrektor Tadeusz Jędrzejczyk odbija piłeczkę - oferta była niepełna, ale nie z winy szpitala. Okresowo nie działa elektroniczny system ofertowy w oddziale NFZ, dlatego przy "drugim" podejściu nie udało się wydrukować oferty szpitala w wersji papierowej. Nie ma też żadnych problemów z obsługą PET. Wybitny fachowiec w tej dziedzinie - dr med. Grzegorz Romanowicz z Zakładu Medycyny Nuklearnej GUMed - zaliczył staż w najlepszym ośrodku amerykańskim - u wynalazcy metody PET.
- Technicy i fizycy przeszli szkolenia w ośrodku PET w Bydgoszczy, w pracowniach niemieckich oraz w Londynie - zapewnia przedstawiciel Siemensa, czyli producent PET. Dla funduszu to jednak żaden argument.
- Nie zamierzamy płacić za "skanowanie" każdego mieszkańca Pomorza chorego onkologicznie - zastrzega Barbara Kawińska. - To bardzo drogie badanie - kosztuje 4,5 tys. zł. Wskazania do PET są w rozporządzeniu prezesa NFZ ściśle określone.
Zdaniem dyrektor Kawińskiej, pod względem liczby tego typu urządzeń , z których część jest w rękach prywatnych, Polska dogoniła już Włochy. Tymczasem, aby było ono wykorzystane, powinno rocznie wykonywać dwa tysiące badań. W praktyce tylko dwa PET-y w kraju rejestrują ich rocznie ponad tysiąc, pozostałe wykonują nie więcej niż 500 badań. Powodem nie jest jednak zbyt mała liczba chorych kwalifikowanych do tego badania, a niedobór środków w NFZ.
- Płaciliśmy za każdego pacjenta z Pomorza, którego w ubiegłym roku onkolodzy wysłali na badanie PET do Bydgoszczy, Warszawy czy innego ośrodka - twierdzi Barbara Kawińska. - W sumie było ich ok. 600, jeśli teraz okaże się, że potrzeby są większe, kontrakt rozszerzymy.
Według prof. Piotra Lassa, szefa Zakładu Medycyny Nuklearnej GUMed, PET to metoda najdroższa, ale w diagnostyce onkologicznej najdoskonalsza.
9, 5 mln - tyle zł kosztował aparat PET, z czego 8 mln zł dało Ministerstwo Zdrowia.
3,5 mln - zł wydał na jego uruchomienie GUMed, z czego 2 mln zł na pawilon dla PET.
50 - tyle badań PET będzie finansować pomorski NFZ miesięcznie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum