Witam.
Moja 82-letnia babcia cierpi na nowotwór trzonu macicy.
W czerwcu tego roku miała histerektomię, lecz bez efektu, gdyż rak objął dużą część jamy brzusznej, przerzutując na wątrobę.
Od sierpnia, co 3 tygodnie, przyjmuje chemię (karboplatynę).
Jak na swój wiek chorobę do tej pory znosiła całkiem dobrze,
z wyjątkiem jednego wrześniowego wyniku na poziom kreatyniny, który wynosił 1,25,
ale po paru dniach się poprawił.
Teraz od paru dni miewa jednak problem z oddaniem moczu, jest go bardzo mało,
a w dodatku od 27 listopada pojawiły się obrzęki kończyn i twarzy.
Od paru lat bierze leki przeciwko nadciśnieniu, ale teraz ciśnienie waha się w granicach 170-180.
Po wezwaniu pogotowia ratownicy podali tylko tabletkę na obniżenie ciśnienia,
następnie lekarz który przyjechał na wizytę domową podał zastrzyk na pobudzenie nerek.
Do szpitala babcia nie została zabrana, gdyż stwierdzono, że nie warto.
Do onkologa zabieramy ją dopiero jutro (tj. 3 grudnia), ponieważ na ten dzień ma wyznaczoną datę chemioterapii.
W związku z tym chciałabym dowiedzieć się, czy macie jakieś podobne doświadczenia?
Interesuje mnie czy ktoś z Was miał do czynienia z podobną sytuacją i jak przebiegała choroba.
Potrzebuję wsparcia, bo nie potrafię już patrzeć na to, jak babcia się męczy...
Czekam na odpowiedzi. Pozdrawiam |