Ja uważam, że postąpiła bardzo słusznie . Sama się czasem zastanawiam i wiem, że gdyby u mnie wyszła mutacja ( robiłam badanie i na szczęście nie wyszła ) to zrobiłabym to samo co Angelina . W pełni popieram jej decyzję i każdej innej kobiety, która się zdecyduje na profilaktyczną mastektomię .
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Nie tylko dlatego, ze po ludzku nie chce osierocic swoich dzieci za szybko, ale rowniez dlatego, ze chce zyc i zminimalizowac ryzyko raka.
Od siebie rowniez dodam, ze prawdziwa kobiecosc tak naprawde nie jest ani w piersiach, ani w biodrach, ani w pieknych wlosach, tylko przede wszystkim w glowie, w mozgu.
Słuchajcie, to nie jest tak, że wycinasz cycki, robisz nowe i masz święty spokój do końca długiego życia. Myślałam,że podejmiemy dyskusję czy lepiej się mocno i systematycznie kontrolować czy lepiej wycinać "zagrożoną " część ciała. Ryzyko niepowodzenia operacji jest duże (szczególnie u kobiet po radioterapii , które mają reknstrukcje metodą LD, tram).
Moim zdaniem wszystko zależy od punktu wyjścia, jeśli ona miała blisko 87% ryzyka zachorowania na raka, to nie dziwię się, że podjęła taką decyzję. Też bym tak zrobiła. W takim przypadku wolałabym przejść mastektomię z rekonstrukcją, niż drżeć ze strachu, "siedząc na bombie". A intensywne badania, cóż dadzą, jeśli ktoś ma zachorować, to i tak zachoruje a choroba może przebiec tak szybko, że rozprzestrzeni się, mimo nawet szybkiego zabiegu mastektomii.
Mam mutacje genu BRCA1, w obrazie MMG mam od roku uwidoczniona zmiane lagodna w lewej piersi , lecze sie na zaawnsowanego raka janika..objeta jestem czestsza profilaktyka badan i lecze sie w poradni chorob piersi oraz onkologicznej ginekologicznej i onkologicznej genetycznej.Amputacji obu piersi dla profilkatyki jednak na razie nie przewiduje..
Moja kuzynka tez ma mutacje tego genu -jest starsza , objeta badaniami i narazie nie choruje..ani nie panikuje.Moja wypowiedz absolutnie nie oznacza ze krytykuje dzialania pani Angeliny.Każdy po prostu orze jak może...
Możemy się badać bez końca, dobrze wiemy jak to wygląda, jaka ta decyzja by nie była ryzyko zachorowania na ten czy inny nowotwór złośliwy zawsze istnieje, z drugiej strony mając przed sobą wynik badania, które stwierdza,że na 87% zachoruję na raka piersi i ok. 50% na raka jajnika to nic tylko czekać z której strony mnie dopadnie. Decyzja o usunięciu jednego zagrożenia może jest słuszna. Nie wiem jak bym się zachowała mając 37 lat, są to trudne decyzje i jak to mówią, żeby kogoś poznać trzeba przejść milę w jego butach. Pewnie dokładnie została poinformowana o wadach i zaletach takiej decyzji, wybrała, życzę jej powodzenia.
Ja z braku badań przesiewowych raka jajnika zastanawiałabym się raczej nad usunięciem jajników ale to takie moje gdybanie.
Podsumowując to nie ośmielę się oceniać decyzji Angeliny Jolie. My kobiety i tak wiecznie tańczymy na linie, nad przepaścią
Zgadzam się Janna. Oceniać nie będę (bo i po pierwsze z zasady staram się nie oceniać ludzi, a już na pewno nie tak poważną decyzję).
Na pewno trzeba poznać wszelkie za i przeciw (i założenie tego wątku, może ku temu posłużyć pod względem medycznym/merytorycznym).
Teoretycznie to teraz można sobie gdybać, gdy stajemy z problemem w twarzą w twarz, to wtedy jest insza inszość. A po przejściach 'białaczkowych', to byłby jeden argument na TAK, aby starać się zapobiegać.
na marginesie:
Co do kobiecości. Po tym jak miałam guzie w piersi jako bardzo duży naciek białaczkowy, to moja jedna pierś jest co najmniej z lekka upośledzona.
Nie mam jednego jajnika. Byłam 3 razy łysa, i nie czułam i nie czuję się mniej kobieca.
A jak ktoś sobie o mnie pomyśli jako o półkobiecie, to jego problem .
Lekarze rozważając co ze mną zrobić, to jako jedną z opcji podali ucięcie piersi. To byłam na TAK bez wahania, ja chcę ŻYĆ i chciałam tego 'badziewa' się pozbyć.
Pozdrawiam
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Czytałam gdzieś taką opinię,że osoba która ma BRCA1 i wytnie sobie wszystko co w tym wypadku zagrożone czyli piersi oraz macicę, jajniki, szyjkę to i tak zachoruje na raka tylko ten rak będzie na innym organie. Ponieważ gen Brca1 dalej jest uszkodzony i szuka drogi aby się uaktywnić. Ciekawe co na to Richelieu i DSS?
Angelina Jolie to bardzo sławna osoba, ale na pewno nie jest pierwszą, która taką prewencyjną operację przeprowadziła.
Parę lat temu widziałam program, o kobiecie, która przeprowadzała taką operację. AJ jest celebrytką, dlatego o tym głośno (a i dobrze, że o tym głośno).
Teraz pojawia się mnóstwo przeróżnych 'publikacji' na ten temat.
Czytałam gdzieś taką opinię,że osoba która ma BRCA1 i wytnie sobie wszystko co w tym wypadku zagrożone czyli piersi oraz macicę, jajniki, szyjkę to i tak zachoruje na raka tylko ten rak będzie na innym organie. Ponieważ gen Brca1 dalej jest uszkodzony i szuka drogi aby się uaktywnić. Ciekawe co na to Richelieu i DSS?
Odnoszę wrażenie, że sporo jest osób, które pomimo systematycznych badań, dowiadują się o swojej chorobie w późnym stadium. Ja, mając 31 lat, fajną rodzinę, w tym przede wszystkim 3,5 letniego synka, pewnie podjęłabym taką samą decyzję. Ponadto wydaje mi się, że AJ, oczywiście nie sama, przebadała konsekwencje zarówno mutacji, jak i zabiegu, któremu się poddała i swoją decyzją chciała pokazać kobietom, które są w podobnej sytuacji, że jest to najbezpieczniejsze wyjście. Tak ja odbieram jej oświadczenie w tej sprawie.
_________________ Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna.
Wykonując planową operację prewencyjną mogła mieć mastektomię podskórną z jednoczasową rekonstrukcją i z zachowaniem naturalnej brodawki, pozostawieniem węzłów chłonnych oraz niewielką, niewidoczną bliznę, nie musiała też przechodzić chemioterapii.
Obudziła się tak naprawdę z ładniejszym piersiami - implantami. jedyne ograniczenie to brak możliwości karmienia piersią.
Gdyby doszło do rozwoju nowotworu nie było by już tak różowo.
Mądra decyzja, zwłaszcza, ze ona musi dbać o swoje ciało i kondycję fizyczną - to jej warsztat pracy.
To czy jest to mądra decyzja - okaże się za jakiś czas. Implanty są na 15 lat, potem się je wymienia. Implanty umiejscowione są w loży która z czasem zmienia swój kształt (może z latami powstać tam w środku pusta przestrzeń) a wewnętrzna tkanka też może zraczeć dodatkowo poprzez kontakt (ciągły) z ciałem obcym- jakie to wszystko trudne można poczytać na amazonki.com, gdzie kobiety po rekonstrukcji piszą do eksperta dr Witwickiego). Utrudnione też są badania. Najlepiej dla zdrowia moim zdaniem byłoby wyciąć i mieć po prostu płaską klatę. Co do samej Angeliny, nie jestem celebrytką, ale nigdy publicznie nie opowiadałabym szczegółów na temat swojej choroby. Mamy też śmieszny przykład Michała Wiśniewskiego, który umieścił wyniki badań na swoim profilu w facebuku.
O tym,że rak mimo wyciętych organów i tak się uaktywni nie czytałam---- przypomniało mi się--- słyszałam w telewizji edukacyjnej EDUSAT- wykład jakiegoś profesora- ale to była taka dygresja podczas wykładu na zupełnie inny temat.
Czytałam gdzieś taką opinię,że osoba która ma BRCA1 i wytnie sobie wszystko co w tym wypadku zagrożone czyli piersi oraz macicę, jajniki, szyjkę to i tak zachoruje na raka tylko ten rak będzie na innym organie. Ponieważ gen Brca1 dalej jest uszkodzony i szuka drogi aby się uaktywnić. Ciekawe co na to Richelieu i DSS
w 2004 roku opublikowano badanie, w którym wzięły udział 483 kobiety z mutacją genu BRCA1 i BRCA2.
W trakcie okresu obserwacji, który wynosił średnio 6,4 lat, rak piersi został zdiagnozowany u 2 spośród 105 kobiet (1,9%),
u których wykonano profilaktyczną mastektomię oraz u 148 (48,7%) kobiet spośród 378 z grupy kontrolnej.
Analiza danych wykazała 90% redukcję ryzyka rozwoju raka piersi u kobiet z mutacją genu BRCA1 i BRCA2.
uważam za dość reprezentatywny dla obecnego stanu wiedzy i przyjmuję jako własne stanowisko
mówiące o profilaktycznej mastektomii (podobnie i owariektomii)
jako mającej wpływ na znaczne zredukowanie (ale nie wyeliminowanie) ryzyka zachorowania
w przypadku występowania mutacji genu BRCA1 lub BRCA2.
Ponieważ po takich profilaktycznych zabiegach usunięcia tych narządów ryzyko zachorowania
ze znacznie podwyższonego maleje do normalnego (ale nie zerowego),
to oznacza, że ewentualne ognisko choroby musi powstać w miejscach (tkankach) pozostałych w organizmie po zabiegu.
Podobne do wyżej przytoczonego cytatu stanowisko można znaleźć w tym opracowaniu dr n. med. K. Ochman
oraz w starszej pracy A. Niwińskiej (NOWOTWORY Journal of Oncology • 2002 • volume 52).
Kwestią zupełnie odrębną od - w świetle wyżej podanych opracowań - oczywistej roli zabiegów profilaktycznych
w redukcji ryzyka zachorowania na nowotwór piersi lub jajnika
jest zasadność ich wykonania w ocenie osoby która miałyby się im poddać.
Bardzo dobrze (tak sądzę ...) zdaję sobie sprawę, jak ważną sprawą dla kobiet jest kwestia zachowania piersi,
podobnie też, w wieku rozrodczym, jajników i zdolności do rodzicielstwa,
wobec czego nie ma i nie może być prostej recepty i jednoznacznej odpowiedzi na pytanie "czy mam poddać się takiemu zabiegowi".
Jak zauważają wypowiadające się tutaj Panie, taka decyzja z pewnością musi być indywidualnie przemyślana
i w każdym przypadku na jej podjęcie ma wpływ wiele osobiście ocenianych czynników, jak np.:
- stopień obawy o zachowanie życia dla siebie i swojej rodziny,
- wiek i związane z tym plany rodzicielskie,
- ocena własnej psychofizyczności po ewentualnym wykonaniu zabiegu.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum