1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Moja mama umiera |
Movanha
Odpowiedzi: 114
Wyświetleń: 68143
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2015-04-05, 15:44 Temat: Moja mama umiera |
Dziekuje za te slowa.
Dzis mama czuje sie lepiej, bo wczoraj, po kolejnej wielkiej konspiracji, załatwiłam jej w tajemnicy morfinę w tabletkach. Dzis nie boli, ale mama za to caly czas śpi. Wole zeby sobie spała, niz ma ja tak bolec.
Ciesze sie, ze dalam jej szanse spędzić bezbolesne swieta. Od razu i mnie troszke poprawił sie nastrój, ze ona nie cierpi.
Jestesmy silniejsi, niz nam sie wydaje. Teraz to widze. Straszne cierpienie, a jednak ogromna determinacja, zeby zrobic WSZYSTKO co sie da.
A to wszystko z miłości. Bezgranicznej. |
Temat: Moja mama umiera |
Movanha
Odpowiedzi: 114
Wyświetleń: 68143
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2015-04-04, 15:38 Temat: Moja mama umiera |
Witam serdecznie wszystkich forumowiczów.
Jestem tu nowa. Ale najchętniej nigdy bym tu nie zaglądała.
Moja kochana mamunia gaśnie mi w oczach. Zdiagnozowano u niej w lipcu 2014 roku płaskonabłonkowego złośliwego raka szyjki macicy st. III z możliwymi naciekami na moczowód i odbytnicę. Dowiedziałam sie o tym dwa dni temu... Moja mama wszystko ukrywa, bądź sama nie jest świadoma powagi sytuacji. W sumie to chyba lepiej, jesli nie wie. Od początku jest leczona paliatywnie (chemia i naświetlania), ale wydaje mi sie, ze ona nawet nie zdaje sobie sprawy z tego co to znaczy. Leczenie jest malo efektywne. Guz juz raz pękł. Przerzuty. Mama przez caly czas mnie chroniła, kłamiąc. A to, ze rak nie złośliwy, a to ze nie ma nigdzie przerzutów. Az tu nagle kolejne TK i przerzuty na płuca, trzustkę, tarczyce, wątrobę... Ja jestem bardzo dociekliwa i uważam, ze mam prawo wiedziec co sie z moja mamusia dzieje. Tymbardziej, ze mieszkam 1000 km od niej i nie moge byc z nia w każdej chwili.
Niestety musialam sie uciec do podstępu i wykraść jej dokumenty, zeby wiedziec co sie z nia dokladnie dzieje. Teraz juz wiem, ze czekamy na najgorsze. Najgorszy koszmar mojego życia sie dzieje. Nie winie jej za to. Robi to, co uważa za słuszne. Widocznie miala swoje powody.
Mamuni odejmuje wlasnie jedna rękę. Jest przekonana, ze to rwa barkowa. Ja myśle, ze to wina guzow na płucach. W TK nie ma nic o przerzutkach w kręgosłupie, czy kościach. Wykryto natomiast zwyrodnienie. Ręka staje sie zupełnie niewładna. Do tego ten ból, ktory dobija ja każdego dnia. Mamcia płacze, ze juz nie moze wytrzymać. Ja tak bardzo chciałabym jej pomoc. Po świętach ide dla niej po plastry z morfina. Ale czy one jej w ogole pomogą? Ketonal i DHC razem dają marna, chwilowa poprawę.
Obecnie jestem przy niej, wszystko za nia robię, ale za tydzien musze wracać do swojego domu i do swojego życia. Nie wiem jak ja to zrobie. Jak to przeżyje. Moze juz jej nigdy nie zobacze? Wczoraj miala 53 urodziny. Śpiewałam jej "Sto lat" i wyłam w głos. Nie mogłam sie uspokoić. A ona na to: "Czemu Ty dziecko płaczesz?". Na końcu języka mialam "Bo nie chce zebys umarła", ale powiedziałam tylko, ze to dlatego, ze tak strasznie ja kocham.
Te Swieta beda dla nas bardzo smutne i ciężkie, moze ostatnie z mama. Moze nie. Na ojca nie mam co liczyc, bo to człowiek niepotrafiący okazywać nam zadnych uczuć. Ale pomaga mamie i opiekuje sie nia, a to teraz najważniejsze. Brat jeszcze nie wie. Powiem mu na dniach.
Wiem, ze jest bardzo zle i nie wiem ile mamuni jeszcze zostało życia, ale czytałam wasze posty i widze, ze i na leczeniu paliatywnym mozna sporo życia wygrać. Niestety rak mojej mamci szybko sie przerzuca. Liczne przerzuty w ciagu 7 miesięcy. Strasznie boje sie tego co nas czeka.
Moja nadzieja jest jeszcze Holandia, gdzie mieszkam juz od 10 lat. Tam każdemu dają szanse. Stadium III czy IV nieważne. Jak jest co ratować, to sie ratuje. Szansa jest mała, ale jest.
Wiem, ze przede mną bardzo ciężki okres. W nocy sni mi sie, ze mamcia umarła. Budzę sie w ciężkim szoku. Próbuje nie dac po sobie poznać, ze dokladnie wiem co sie z mamcia dzieje. Korzystam z każdej chwili z nia i mowię, ze ja kocham. Udaje, ze wszystko jest ok. Co jeszcze moge zrobic? Dobija mnie patrzenie jak cierpi.
Pisze tu, bo wiem, ze mnie zrozumiecie. Czuje sie taka bezradna. Taka mała. Ból nie do opisania. Nikomu nie życzę. |
|
|