1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: FACTOR AF-2 |
butterfly
Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 17701
|
Dział: Wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego Wysłany: 2015-01-15, 21:40 Temat: FACTOR AF-2 |
No nie wiem, czy śmiać się czy płakać? Naprawdę nie wiem. Agato, pytanie za 1000 punktów - czy zadałaś sobie trud, by pobyć na tym forum? Poczytać historie? Jaki Gazda miałby cel, by odradzać pacjentom skuteczne terapie? Żaden.
Idąc dalej - skąd wiesz, że dr Gordon i ta terapia to nie jest oszustwo? Zwróciłaś uwagę, że posty gdziekolwiek na ten temat są stare - tzn. nie ma postów pacjentów z 2014 roku? Rozmawiałam z panią, która się przedstawiała jako żona doktora Gordona. I za każdym razem kiedy sugerowałam, że chciałabym porozmawiać z jej mężem - było: "mąż jest w Stanach, od stycznia 2012 r. nie przyjmujemy nowych pacjentów". Zastanawia mnie - dlaczego?
Factor AF-2 -nie jestem biologiem czy chemikiem - więc nie wiem, co tak naprawdę w nim jest. I nie znam - przykro mi bardzo - ani jednego pacjenta wyleczonego dzięki temu. Mój Tata również nie wyzdrowiał - choć to brał. A tanie to to też nie było.
Jakiś czas temu zadałam sobie trud poszperania w sieci. I wiesz co - żadnych konkretnych info (medycznych) odnośnie tego leku czy całej terapii nie znalazłam - a starałam się bardzo. Wszyscy wkoło mówią, że witamina B17 działa rewelacyjnie. Skoro tak, to czemu lekarze mimo tego przepisują chemię - drogą i bogatą w skutki uboczne?Gazda mnie "sprowadził do parteru" w temacie. Jako pacjent onkologiczny ma wiele jeszcze mądrego do przekazania - i bynajmniej nie po to, by ludziom szkodzić.
A jeśli nadal krąży ta terapia to przykro, ale nóż sam się w kieszeni otwiera.
DSS, Gazdo - przepraszam. Nie mogłam się powstrzymać...
Pozdrawiam
[ Dodano: 2015-01-15, 21:42 ]
Aha, nie brali kasy? ode mnie wzięli za przepisanie terapii jedyne 180 euro. Jak zapłaciłam, dostałam faksem plan terapii - nie wcześniej. Więc nie było nic za darmo. |
Temat: Eweluta - komentarze |
butterfly
Odpowiedzi: 82
Wyświetleń: 28408
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2015-01-11, 23:47 Temat: Eweluta - komentarze |
Eweluta, wiem jak Ci ciężko. W walce o zdrowie bliskich przychodzi nieraz taki moment, w którym gdyby można było, to wysłalibyśmy naszego chorego na księżyc i z powrotem - gdyby to było konieczne dla odzyskania zdrowia. Przynajmniej ja miałam takie odczucia.
W miarę upływu czasu zaczęło być ważniejsza jakość tego czasu, chwile bez bólu.
Lek na który oboje czekacie - owszem daje efekty, ale tak to jest poukładane, że tylko pod pewnymi określonymi warunkami.
Rozumiem Twoje rozgoryczenie, wściekłość, bunt. To normalny proces. Twój Piotr walczy dzielnie, stara się, ale ma też świadomość bliskiego końca - o czym piszesz parę postów wyżej.
Myślę, że on teraz potrzebuje spokoju, Twojej obecności. Te chwile okażą się bezcenne.
Poczucie winy. Na tamten moment miałaś wiedzę taką, jaką miałaś. I działałaś tak, jak mogłaś.
Czasem pozostajemy bezsilni wobec procedur, czasem lekarze w toku leczenia sami "na coś nie wpadną w odpowiednim momencie", czasem zmyli nas informacja. Sama wiesz najlepiej, jak to wszystko wygląda. A minionego czasu już nie cofniesz. Nie obwiniaj się, zrobiłaś wszystko, co było w zasięgu Twoich możliwości. Walczysz o męża jak lwica i on to wie.
Piszesz, że Piotr się denerwuje, boi. Wiem, że to trudny czas dla Was. staraj się Go podtrzymać na duchu. tak, jak to czyniłaś do tej pory. W spokoju łatwiej jest przetrwać te trudne dni... Nie jestem lekarzem, ani psychologiem - ale wiem dobrze - jakie negatywne skutki może mieć stres. Przerabiałam to niestety na własnej skórze, przerabiał to mój Tata (jego w stresowych sytuacjach w trakcie chorowania dosłownie zwalało Go czasem z nóg). Stresu i nerwów całkowicie uniknąć się nie da, to jasne. Nie wybiegaj myślą w przód, żyj tu i teraz. A nadzieja gaśnie ostatnia...
Może podane leki ustabilizują stan Piotra na tyle, że będzie mógł mieć podaną pierwszą dawkę.
Życzę Wam dużo siły w tym trudnym czasie. |
Temat: Czerniak sromu |
butterfly
Odpowiedzi: 191
Wyświetleń: 140965
|
Dział: Nowotwory złośliwe skóry, czerniaki skóry i oka Wysłany: 2014-12-12, 12:34 Temat: Czerniak sromu |
Bardzo mi przykro. Przyjmij wyrazy współczucia.
|
Temat: Kasicazlosnica - komentarze (vf7) |
butterfly
Odpowiedzi: 598
Wyświetleń: 144169
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2014-03-20, 11:11 Temat: Kasicazlosnica - komentarze (vf7) |
asiunia176, dzięki, masz rację całkowitą. Nie znam Kasi osobiście (niestety), ale gorąco Jej kibicuję choćby wirtualnie. Przykro tylko, że w obliczu tej sytuacji, jaką jest choroba, w niektórych odzywają się moralizatorskie tony.
Jeśli ktoś chce się modlić za Kasię, nikt mu tego nie zabrania, jedni trzymają kciuki, inni się modlą - i nie trzeba się z tym afiszować, wszak Bóg jeśli ma wysłuchać, nie lubi poklasku i szumu.
Co do sponsoringu, nie jestem w stanie kupić wózka (a wiem z autopsji ile takie cacka kosztują - sama niestety muszę korzystać z tego cuda), nie wiem jakie odżywki czy witaminy przyjmuje Kasia, w grę wchodziłaby ew. darowizna - skromna co prawda, ale jestem zdania, że każda złotówka się liczy. A do tego ważny jest czas.
Zbierane są środki w ramach 1%. I słusznie. Tak się składa, że "siedzę" trochę w temacie NGO. Są pewne procedury nie do przeskoczenia chyba i które mnie osobiście denerwują, a mianowicie to, ile Kasia dostanie w ramach 1% procenta będzie wiadomo w bodajże dopiero sierpniu br., US przekaże kasę na konto fundacji w październiku dopiero - tak to na ogół wygląda. Piszę o tym nie dlatego by zniechęcić kogokolwiek do przekazywania 1% (gdybym miała na to wpływ, do odpis byłby 3% + jeszcze kilka regulacji - ale to temat na inną politykę), bo to słuszna idea. Chciałam tylko zauważyć że wsparcie Kasi jest potrzebne na bieżąco, tu i teraz.
Nie wiem, czy mogę w Kasiowym pokoju pobałaganić trochę, ale tak pomyślałam, że może zgłosić historię Kasi do portalu siepomaga.pl i wypromować to na fb? poprzez tę stronę prowadzone są zbiórki na konkretne cele, na leczenie i rehabilitację również, ludzie wpłacają różne kwoty. Obsługa szybka. Nie wiem tylko, co się dzieje z pieniędzmi, jeśli nie uda się w ustalonym czasie zebrać założonej sumy pieniędzy tylko np. połowę. Ale to jest do sprawdzenia.
Kasiu, trzymaj się ciepło:) i wracaj, jakoś nudno tu bez Ciebie. I chciałabym móc usłyszeć kolejne kawałki w twoim wykonaniu.
Życzę Ci siły i spokoju.
Przepraszam, musiałam wyrazić swoje zdanie. Jeśli mój post naruszył regulamin/kogoś uraził - proszę Admina o usunięcie. |
Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
butterfly
Odpowiedzi: 31
Wyświetleń: 13915
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-11-11, 20:30 Temat: Nie daję już rady, wysiadam... |
Asiu, doskonale Cię rozumiem. Przechodzisz przez fazę szoku, niedowierzania, złości, żalu - wszystko po kolei - jak w garnku. Prosisz Boga o cud, miotasz się. Takie emocje, u osób które słyszą diagnozę - są normalne. Tyle, że Ty (jak wynika z Twego opisu) przeżywasz je bardzo intensywnie.
Ten etap (z różnym nasileniem) będzie się pewnie przewijał, w tej Walce, którą teraz zaczynacie. Ludzie, którzy są obok nas, a tego nie doświadczyli, często nie są w stanie nas zrozumieć, nie wiedzą co powiedzieć, tak po prostu.
A prawda jest taka, że nikt za chorujących i ich bliskich, tej walki nie stoczy.
Lekarze z pewnością podejmą się leczenia, jeśli stan pacjenta będzie na to pozwalał.
Wiem, że to trudne. Ale wierzę, że znajdziesz w sobie siłę, by być podporą dla Babci, by Jej towarzyszyć. Może na teraz wydaje się to Tobie niemożliwe (nie ten moment), ale w tej walce zostaw też maleńki kawałek przestrzeni życia dla siebie. Wiem, że to trudne. Przybędzie Ci spraw i obowiązków, to pewne. Ale staraj się, na tyle na ile możesz, wytrzymywać w pracy i na te parę godzin skupić się tylko na tym. Może wówczas będzie Ci odrobinkę łatwiej.
Wiem, co piszę, bo sama przechodziłam przez podobne emocje.
Człowiek jest w stanie znaleźć w sobie wiele siły, więcej niż by się spodziewał.
Nie myśl o psychiatryku itp., bo czy Twoja Babcia chciałaby Twego nieszczęścia?
Życzę Ci siły |
Temat: WYSIEW NOWOTWOROWY do jamy otrzewnej... PROSZĘ o Pomoc! |
butterfly
Odpowiedzi: 60
Wyświetleń: 30496
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2013-10-07, 15:50 Temat: WYSIEW NOWOTWOROWY do jamy otrzewnej... PROSZĘ o Pomoc! |
Kasiu, wysłałam Ci prywatną wiadomość. Pozdrawiam |
Temat: WYSIEW NOWOTWOROWY do jamy otrzewnej... PROSZĘ o Pomoc! |
butterfly
Odpowiedzi: 60
Wyświetleń: 30496
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2013-10-07, 12:02 Temat: WYSIEW NOWOTWOROWY do jamy otrzewnej... PROSZĘ o Pomoc! |
Kasiu, fachowcem medycznym nie jestem, ale moim zdaniem wynik USG, który tu przedstawiłaś, jest w porządku - nie uwidoczniono zmian meta, narządy są ok.
Co do skierowania na MR - uważam (ale to tylko moje zdanie), że możesz lekarza poprosić o skierowanie na rezonans - to dokładniejsze badanie od usg, ale może być tak, że lekarz Ci odmówi teraz, choćby z tego powodu, że obecne USG jest ok. Choć z drugiej strony biorąc pod uwagę czas oczekiwania na badanie - to może te skierowanie dostaniesz. Zapytaj, bo to przecież Wasza walka. Co do reszty - nie wypowiem się.
Pozdrawiam serdecznie. |
Temat: rak niedrobnokomórkowy płuca prawego |
butterfly
Odpowiedzi: 46
Wyświetleń: 22846
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-09-26, 12:37 Temat: rak niedrobnokomórkowy płuca prawego |
Magdo, naświetlania, które w tej chwili otrzymuje Twój Tata mają charakter paliatywny.
Radioterapia mózgowia ma na celu zahamowanie wzrostu zmian w mózgowiu (zmiany te mogą się zmniejszyć). Sytuacja niestety jest poważna.
Musisz mieć świadomość, że stan Taty może się pogorszyć jeszcze bardziej.
I niestety - w sytuacji kiedy są przerzuty do mózgu - obawiam się, że czasu pozostało już niewiele.
Bardzo mi przykro, że piszę Ci takie wiadomości.
Rak płuc, jeśli nie jest leczony operacyjnie - nie rokuje dobrze. To bardzo agresywna choroba. U jednych postępuje wolniej, u innych szybciej, nie ma na to reguły.
U jednych wystąpią przerzuty do mózgu, u innych nie (bądź nie są zdiagnozowani pod tym kątem).
Tata otrzymuje pabi-deksamethazon. To steryd "wzmacniający" (jak ja to określiłam), ale trzeba się liczyć z tym, że podczas jego brania może wystąpić osłabienie siły mięśniowej nóg i rąk, kończyny chudną (tak było w przypadku mego Taty) i co z tym idzie - mogą wystąpić kłopoty z poruszaniem się.
Nieśmiało Ci radzę, abyś już rozejrzała się za możliwością domowej opieki hospicyjnej.
Da to Wam poczucie bezpieczeństwa, dostęp do leków przeciwbólowych, które lekarz ustali odpowiednio.
Z całego serca Ci życzę, aby przeprowadzana radioterapia pomogła i poprawa stanu zdrowia Taty utrzymała się jak najdłużej. |
Temat: WYSIEW NOWOTWOROWY do jamy otrzewnej... PROSZĘ o Pomoc! |
butterfly
Odpowiedzi: 60
Wyświetleń: 30496
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2013-09-17, 12:41 Temat: WYSIEW NOWOTWOROWY do jamy otrzewnej... PROSZĘ o Pomoc! |
Najlepiej przepisz/ wrzuć skany wszystkich badań, karty informacyjne /z podaniem dat badań/ - wtedy będzie cały obraz choroby i na pewno łatwiej będzie naszym ekspertom udzielić odpowiedzi na Twoje pytania. Pamiętaj o usuwaniu z dokumentacji danych osobowych pacjenta i lekarzy. |
Temat: Rak piersi przewodowy wieloogniskowy |
butterfly
Odpowiedzi: 76
Wyświetleń: 30718
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2013-09-03, 18:26 Temat: Rak piersi przewodowy wieloogniskowy |
nikulam, rozumiem, że jesteś w szoku po takiej wiadomości. Nie jestem lekarzem, więc nie odpowiem szczegółowo na Twoje pytania.
Biopsja gruboigłowa powinna dać odpowiedź na pytanie, z jakiego typu komórek zbudowane są te guzki (pobrano materiał do badania histopatologicznego). Określenie Birads jest wysokie, a więc konieczna jest niezwłoczna konsultacja onkologiczna. To już wiesz.
Nie umiem Ci odpowiedzieć na pytanie, czy i jak bardzo Twoje rokowania spadły - bo de facto nie masz postawionej żadnej konkretnej diagnozy jeszcze /typu: jeśli to rak, to jakiego rodzaju, w jakim stadium/, na razie jesteś na etapie diagnostyki.
A i tak życie pokazuje, że lekarze też są czasem pozytywnie zaskakiwani - jeśli wdrożone leczenie daje rezultaty.
Nie czytaj statystyk nt. stopnia przeżycia etc. Bo to tylko statystyki.
Od stawiania rokowań jest lekarz, który ew. będzie Cię leczył.
Może być tak, że te trzy guzki to ten sam nowotwór. Ale wątpliwości powinien rozwiać wynik badania histopatologicznego. Może być też tak, że nie wszystkie guzy muszą być złośliwe. Na razie wiemy zbyt mało, by cokolwiek wyrokować.
Może usg sprzed pół roku nic nie wykazało, bo faktycznie niczego nie było. Mogło być też tak, że ew. ew. zmiana była bardzo mała, może lekarz jej zwyczajnie nie zauważył.
Jeśli trafisz do onkologa - z pewnością otrzymasz informacje, co dalej.
W tym miejscu chcę Ci napisać, że rak piersi wcześnie wykryty jest uleczalny. Jesteś młodą osobą, pewnie masz silny organizm. Nawet jeśli czeka Cię walka - to musisz się psychicznie nastawić na to, że może być dobrze, że wygrasz. Bo inne kobiety też wygrały.
Pozdrawiam Cię serdecznie. I życzę siły. |
Temat: Guz na płucach |
butterfly
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 4600
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-05-21, 20:34 Temat: Guz na płucach |
Agnieszko, nie jestem lekarzem, więc nie odpowiem fachowo na Twoje pytania (wypowiedzą się mądrzejsi ode mnie).
Ale powiem Ci, że już sam fakt, że Twój tata został zakwalifikowany do operacji to w tym nieszczęściu, jakie Was spotkało, dobra wiadomość. Bo tyko bardzo niewielki procent chorych dostaje taką szansę (tzn. nowotwór zostanie wykryty na tyle wcześnie, by można było przeprowadzić zabieg). W moim pojęciu operacja i wycięcie guza to próba leczenia radykalnego - a więc dużo większe szanse na wygranie z chorobą. Podczas zabiegu wycina się część płata wraz z guzem/ cały płat/ całe płuco. O tym jak rozległa będzie to operacja decyduje operujący torakochirurg.
A ryzyko? Ryzyko istnieje zawsze, w czasie przeprowadzania każdej procedury medycznej, nawet usunięcia zęba.
Samopoczucie po operacji też może być kiepskie, ale organizm szybko dojdzie do siebie.
Rozumiem, że się boisz. Pytasz o śmiertelność, a jednocześnie nie podajesz żadnych info, czy tata ma jakieś schorzenia inne np. problemy kardiologiczne. Porozmawiaj z lekarzem o swoich wątpliwościach. Jednak wg mnie lekarze nie podejmowaliby się zabiegu, gdyby nie widzieli w tym sensu - korzyści dla pacjenta.
Pozdrawiam i dużo siły życzę. |
Temat: Depresja po przeczytaniu forum |
butterfly
Odpowiedzi: 17
Wyświetleń: 12262
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-05-20, 11:47 Temat: Depresja po przeczytaniu forum |
Gregor, swego czasu mieliśmy podobną sytuację. Na miesiąc przed ślubem mojej siostry, mój Tata wylądował w szpitalu z powodu zapalenia trzustki. Wówczas siostra była gotowa przełożyć ślub, bo w tym momencie liczył się tylko stan zdrowia Taty. Ale Tata (do dziś wierzę, że to cud jakiś był wtedy) wyszedł ze szpitala i mógł pojechać na ślub córki. To było dla niego ważne.
Nie wiem, może spróbujcie przyspieszyć ślub, jeśli Twoja mama jest jeszcze w dobrej formie? Wiem, że to nie jest proste. Nikt też nie zagwarantuje Ci, że za te trzy miesiące Twoja mama będzie też czuła się w miarę dobrze albo bardzo źle.
Może w tym wszystkim to właśnie perspektywa Twojego ślubu jest dla Twojej mamy takim motorem do życia, do walki z chorobą, bo chce doczekać tego ważnego dla Ciebie dnia. Decyzja należy do Was.
Jednak rakowa sytuacja - zwłaszcza rak płuc - to już coś innego. To ciężka i nieprzewidywalna choroba (w sensie przebiegu - bo to jest tak, że jednego dnia chory czuje się całkiem dobrze, a drugiego dnia może przyjść jakieś załamanie - niestety).
Pytasz, jak sobie radzić z poczuciem bezsilności wobec choroby?
Też mnie trafia, że ta choroba wykryta w późniejszym stadium nie daje żadnych szans na wyzdrowienie, że zawsze kończy się tak samo. Też sobie z tym nie radzę. Też mnie złość ogarnia, kiedy widzę palaczy, w tym mojego brata.
Ale medycyna cały czas idzie do przodu, więc mam też nadzieję, że w końcu wymyślą coś skuteczniejszego do leczenia nowotworów płuc, nawet wykrytych później
Ale w momencie walki z chorobą u bliskich tak naprawdę walczy się o każdą lepszą chwilę, bez bólu, o każdy uśmiech, chwilę rozmowy. Liczy się wtedy czas, często dopiero wtedy odkrywamy w sobie ogromne pokłady miłości, mówimy bliskim, jak bardzo ich kochamy.
W momencie postawienia diagnozy wali się świat. Trzeba go jakoś poskładać na nowo, choć nigdy już nie będzie tak jak dawniej. Ale musimy wspierać bliskich w tej walce, niezależnie od tego, jaka ona będzie - tak myślę.
Pozdrawiam. |
Temat: wczesna opieka paliatywna |
butterfly
Odpowiedzi: 17
Wyświetleń: 14395
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2013-04-17, 10:57 Temat: wczesna opieka paliatywna |
Paliatywna - słowo to mylnie się wielu osobom kojarzy. Bo paliatywnie - to w potocznym rozumieniu oznacza chyba, że już niewiele można zdziałać dla pacjenta.
A to nieprawda. Mnie osobiście marzy się taki model postępowania, gdzie pacjent leczony onkologicznie ma jednocześnie z automatu zapewnione leczenie przeciwbólowe, leczenie redukujące (na tyle na ile się da) występujące efekty uboczne, w tym ból. Zapewnioną opiekę psychologa (jeżeli takowej potrzebuje).
A jeśli leczenie radykalne zostanie zakończone, to wówczas należy robić wszystko, by zapewnić pacjentowi maksymalny w danej sytuacji komfort życia - z poszanowaniem godności pacjenta. Teraz jest tak, że opieka paliatywna należy się dopiero po zakończeniu leczenia cytoredukcyjnego. Lekarze rodzinni boją się raka. Dlaczego?
A skierowanie na rtg (osoby nie leczonej onkologicznie) to jakiś wielki problem. Za który sama chętnie bym zapłaciła te kilka złotych, ale nie mogę, bo na rtg skierowanie być musi. Gdyby mój Tato miał wcześniej je zrobione, być może historia potoczyłaby się inaczej.
Tymczasem to co się dzieje u nas to jakiś koszmar. Pacjenci z małych miejscowości są pozostawieni sami sobie, bo do hospicjum za daleko, bo nie ma miejsc, bo...
A ich odchodzenie to często niewyobrażalne cierpienie. Jest u nas oddział opieki paliatywnej - ale tylko z nazwy. Bo tam pacjenci traktowani są jako "beznadziejne przypadki" bez żadnej godności. Mimo, że to szpital - to pacjenci cierpią z bólu. Tam odchodziła moja krewna, więc wiem.
Wczoraj przekazałam swój 1% na rzecz hospicjum.
I wiem, że gdy ktoś z moich bliskich (nie daj Boże) zachoruje, to znów będzie problem jak poradzić sobie ze wszystkim, z bólem.
Chciałam tylko wyrazić swoje zdanie.
Pozdrawiam |
Temat: proszę o pomoc w walce z rakiem płuc |
butterfly
Odpowiedzi: 406
Wyświetleń: 117598
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2013-04-17, 10:24 Temat: proszę o pomoc w walce z rakiem płuc |
Młoda, u mojego Taty było podobnie, z czasem zaczął zapominać (ale zdawał sobie sprawę z tego, że jest coś nie halo, bo ma kłopoty z pamięcią, sam to mówił). Obawialiśmy się wtedy, że są już przerzuty do mózgu. Jednak kontrolne TK głowy pokazało, że tam jest czysto. Nie znam się na tym, ale wydaje mi się, że niektóre leki mogą wpływać na pogorszenie koncentracji i kłopoty z pamięcią.
Jednak Tato do końca wypowiadał się logicznie, poznawał nas itd.
Trzymaj się |
Temat: Jak poradziś sobie ze śmiercią mamy? ;( |
butterfly
Odpowiedzi: 94
Wyświetleń: 64885
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-04-06, 14:11 Temat: Jak poradziś sobie ze śmiercią mamy? ;( |
Kochani, jestem z Wami na forum długo, bo ponad 1,5 roku. Najpierw jako gość czytający wątki, w poszukiwaniu info o NDRP. Jak tu trafiłam, to dziękowałam Bogu, że jest takie miejsce, że mogę się czegoś dowiedzieć o typ paskudnym raczysku.
Nie zakładałam wątku z historią mego Taty - głownie z tchórzostwa (tak to dzisiaj widzę), bo bałam się końca. Może to głupie, bo typ nowotworu, bo chemia nie działała, bo stopień zaawansowania wysoki, bo milion innych rzeczy... Na początku byłam zła, bo pomimo tak złych rokowań, dajecie iskierkę nadziei na lepsze chwile - kiedy normalnie po ludzku myśląc - nie ma ku temu podstaw.
Ale potem przyszło olśnienie - bo przecież właśnie walczymy wszyscy o te lepsze chwile.
My - czyli chorzy, piszący tu na forum i ich bliscy.
Bardzo pomogły mi wątki niektórych osób - wymienię tu choćby Romka, JaInkę, Bertę, Bajdę, Gazdę, Zufed (mogłabym tak jeszcze dłuuugo wymieniać).
Posty o żałobie. Każdy przeżywa ją inaczej. Jeden potrzebuje się wygadać, inny dusi emocje w sobie. Na temat tych emocji po stracie kogoś bliskiego mogłabym chyba książkę napisać. A prawda jest taka, że wszyscy kiedyś odejdziemy z tego świata, wszyscy też w swoim życiu pożegnamy kogoś. Też cierpię w tej chwili.
Ale wertując forum, czasami cieszyłam się, że mój Tata nie czytał tego forum, bo gdyby zechciał - to musiałabym jakąś cenzurę wprowadzić chyba.
Dlaczego? Nie wiem, czy chciałabym, by czytał te wszystkie pełne łez opisy...
Chorzy onkologiczni, jak mało kto chyba, mają świadomość upływającego czasu, liczą się z tym, że kiedyś może przyjść moment gorszego samopoczucia, wreszcie pożegnania z bliskimi.
Ale ci chorzy, podejmujący ciężką walkę z twardym przeciwnikiem, chcą mieć nadzieję, chcą mieć informacje na temat opcji leczenia i dostęp do najlepszego możliwego leczenia - chcą żyć. Chorym na raka i tak myślę - jest trudno. A czytając opisy bliskich "po stracie" - jest im jeszcze trudniej, tak myślę.
Nie udzielam się w wątkach merytorycznych, bo nie mam takiej wiedzy medycznej, by komuś coś doradzić w tym temacie.
Kiedyś rozmawiałam z psychoonkolożką (chciałam, by porozmawiała z Tatą) i ona powiedziała mi, że jeśli kiedykolwiek będę potrzebowała rozmowy - jest do mojej dyspozycji - nawet wtedy, kiedy będę w żałobie. Zdziwiłam się tym na początku, ale teraz czytam te posty w tym wątku - chyba już wiem, skąd ta propozycja.
Mam wrażenie, że niektórzy piszący zapomnieli chyba, że na forum są osoby piszące i chorujące. To w końcu ich miejsce.
Temat żałoby jest tematem bolesnym, w tej sytuacji nie tylko dla osób ją przeżywających, ale również dla tych, którzy tu i teraz zmagają się z rakiem.
Wiem, że jestem nowa, pod względem ilości postów, być może nieświadomie kogoś którymś swoim postem uraziłam (jeśli tak - przepraszam).
Ale epatując emocjami po starcie bliskich, pomyślmy przez chwilę o odczuciach osób zmagających się z nowotworami.
Wreszcie, jako osoba wierząca, wierzę, że kiedyś spotkam się z bliskimi w lepszym świecie - i tam na pewno tematu raka, bólu, cierpienia, strachu etc. - na pewno nie będzie. Czas zabliźni rany. Ale wiem, że teraz mego Tate już nic nie boli.
I tego się trzymam w przeżywaniu straty.
Gorąco kibicuje wszystkim, którzy teraz toczą swój bój o zdrowie.
Przepraszam, tak to wszystko trochę chaotycznie wyszło w temacie.
Pozdrawiam
[ Dodano: 2013-04-06, 19:44 ]
Tak mi się przypomniało jeszcze. W przeżywaniu żałoby zastanówmy się też, czy osoba nam bliska chciałaby, byśmy pogrążali się w izolacji i rozpaczy - graniczącej niekiedy z depresją.
Myślę że nikt tego nie chce.
Dla mnie Tata wciąż "żyje" - w pamięci, w sercu - i tak już pozostanie.
Dziękuje wszystkim, za obecność na forum, za dawane świadectwo, za to, że wspieracie się nawzajem.
Marzy mi się tylko, by chorzy na raka i ich bliscy byli traktowani z godnością - w pełnym tego słowa znaczeniu. Marzy mi się szerszy dostęp do opieki hospicyjnej (tu gdzie mieszkam - szkoda słów), do nowoczesnych i skutecznych terapii.
To forum jest jak myślę, wyrazem potrzeb użytkowników w zakresie opieki onkologicznej. Marzy mi się większa świadomość społeczeństwa - bo wcale nie znaczy, że jak ktoś zachoruje, to ma być od razu wypchnięty na margines życia...
Dziękuję Adminom, Moderatorom - za kawał dobrej roboty
I przepraszam za off topic. |
|
|