1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Rak płuca = koniec mojego świata |
butterfly
Odpowiedzi: 16
Wyświetleń: 12013
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-03-29, 20:56 Temat: Rak płuca = koniec mojego świata |
Odnośnie łez - napisałam to na podstawie własnej obserwacji. Mój Tata nie chciał moich wizyt w szpitalu, bo się rozklejał totalnie, a to wpływało (nigdy bym w to nie uwierzyła, gdybym nie zobaczyła) na jego stan ogólny. Mój Tata widział, że się martwię. Wiedział może, że wiem na temat choroby dużo, dużo więcej niż on. A nie umiałabym kłamać, zresztą, nawet jakbym próbowała - w moment by to wyczuł. Może przestałby walczyć. Nie wiem... Nie wiem jakim cudem w miarę spokojnie zniosłam ostatnie pożegnanie... typowy wrażliwiec jestem. Po Jego śmierci dostrzegłam u siebie cechy, które On posiadał, mam podobny tok myślenia, przewiduję, co by powiedział w danej sytuacji...
Znajoma mi kiedyś powiedziała, że skoro Tata mi się przyśnił w pewien określony sposób (po śmierci), to znaczy, że widocznie nie chce, bym się o niego dalej zamartwiała, bo już nie cierpi bólu. I tego się trzymam.
Słowa "ciesz się czasem, jaki pozostał Ci z Tatą" mogą być czasem banalne.
Ale to prawda. Chwytaj garściami każdą chwilę. Powiedz tacie, jak bardzo go kochasz, bo to szalenie ważne. Dla niego i dla Ciebie. I postaraj się uczynić wszystko, by nie cierpiał (opieka hospicyjna domowa, środki przeciwbólowe).
Życzę dużo siły... i pozdrawiam |
Temat: Rak płuca = koniec mojego świata |
butterfly
Odpowiedzi: 16
Wyświetleń: 12013
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-03-19, 13:07 Temat: Rak płuca = koniec mojego świata |
Trauma, wiem, co przeżywasz - bo sama to przerabiałam. Przepłakałam swoje (też na początku bardziej się bałam o siebie niż o Tatę), po to, by szybko się pozbierać i zacząć walczyć - razem z Tatą. Jemu i tak było ciężko, tym bardziej, że nigdy nie potrafił z nami rozmawiać, więcej dusił w sobie. Ale właśnie miłość do bliskich powoduje, że po pierwszym szoku zaczynamy działać, walczyć o lepsze chwile.
Infinity - wydaje mi się - trafnie podsumowała Twoje emocje. Wiem, że to trudne, ale w tym momencie najważniejsze jest, by to Tata jako chory miał w Was wsparcie, by czuł się bezpiecznie. Jego choroba jest teraz w centrum zainteresowania. Trzeba zrobić wszystko, by zapewnić choremu optymalną ścieżkę leczenia i komfort życia.
Możesz popłakać sobie - ale jeśli Twój Tato widzi Twoje łzy - to jest mu jeszcze trudniej. Nie myśl już teraz o tym, jak bardzo Tata będzie cierpiał, jak będzie wyglądało umieranie.
Zawsze warto zabezpieczyć możliwość opieki lekarzy z hospicjum - kiedy przyjdzie na to czas.
Trochę zbocze z tematu, ale myślę, ze człowiek w swoim życiu przeżywa wiele końców świata - większych i mniejszych. Choroba rodzica może być (i na pewno jest) traumą - nie wątpię.
Nie patrz na statystyki - lekarz podał orientacyjny czas - po to, by była świadomość, bo pewne sprawy trzeba pozamykać. A ostatecznie - ile tego czasu będzie - tego nikt nie wie, nawet lekarze. Teraz postaraj się przebywać jak najwięcej z Tatą, łap każdą chwilę, bo to ważne.
Pozdrawiam i życzę siły... |
|
|