1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
chantala
Odpowiedzi: 40
Wyświetleń: 18832
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-10-10, 17:45 Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
Ta ramka przeznaczona jest na treść, a ja nie wiem co napisać, nie znajduję słów, które oddadzą smutek i przygnębienie jakie odczuwam. Kaamilaa przyjmij moje szczere, głębokie wyrazy współczucia i żalu!! Ta bezradność jest wstrętna!! Rozumiem Cię.
Za 10 min zapalę 2 lampki dla mojej i Twojej Mamy!!!
gdybyś potrzebowała mnie to jestem tutaj! |
Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
chantala
Odpowiedzi: 40
Wyświetleń: 18832
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-10-04, 21:29 Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
Kaamilaa, ja w przeciwieństwie do Ciebie walczyłam żeby Mama była w domu. Obiecałam jej, że będę opiekować się nią 24h, będę przy niej, nigdy nigdzie jej nie oddam i uratuję ją!!! Zwolniłam się z pracy (po wielu latach) rzuciłam ją z dnia na dzień. Któregoś dnia Mama poprosiła mnie, że jak będzie umierać to mam być przy niej i trzymać ją za rękę, mówiła, że bardzo się tego boi. Nie wiedziałyśmy obie, że nastąpi to tydzień później. Pewnego dnia obudziła się przestraszona i zapłakana, pytała dlaczego ją oddaje do domu starców, oczywiście śniło się jej to. Uspokajałam ją dobrą godzinę i wtedy obiecałam, że nigdy, przenigdy jej nie oddam gdziekolwiek, zawsze będzie w domu. Słabła z dnia na dzień, zrobiłam jej badania krwi (wezwałam laborantkę), wyniki były fatalne, niewydolność nerek. Natychmiast na oddział na płukanie nerek. Błagała żeby jej nie oddawać, uspokajałam ją, że tylko usprawnią nerki i do domciu. Zawiozłam ją do szpitala, krzyczała z bólu, całowała mnie po rękach żebym wróciła do domu. Ja nie słuchałam, położyli ją na korytarzu bo nie było miejsc, założyli cewnik, który sprawiał jej dużo bólu. Zostałam z nią do wieczora, zaufałam młodemu lekarzowi na dyżurze, który namówił mnie na powrót do domu. Zapewniał, że Mama ma dobrą opiekę a ja wyglądam na zmarnowaną i bez sensu będę się męczyć. Wyobraź sobie, że posłuchałam pierwszy raz lekarza i pojechałam do domu. Rano przyjechałam a moja Mama nie żyła. Leżała na łóżku na korytarzu i konała!!!! Nigdy sobie Tego nie wybaczę, nie dotrzymałam żadnej z danych jej obietnic!! Napisałam to wszystko po to Byś nie popełniła tego samego błędu co ja. Słuchaj tego co chce Mama, mimo braku świadomości ma intuicje i uczucia, Ona chce być w domu. Tylko sprawę bólową trzeba załatwić!! Myślę, że pielęgniarka z hospicjum po zleceniu przez lekarza powinna założyć tzw. motylek i podawać leki przeciwbólowe (morfinę) podskórnie. Moja druga propozycja to Fentanyl, super lek wziewny (wpsiki do nosa, aerozol) również opioid, działa po 5-7 min od podania. Warunek Mama musi wciągnąć nosem jak np. krople do nosa czyli musi kojarzyć polecenia. Wiem, że ten lek występuje również jako preparat podawany dożylnie. Są różne rozwiązania ale to lekarze powinni nam to uzmysławiać ale oni mają na to olewkę, nienawidzę ich za to!!! Zawsze jest im wszystko trudno zrobić, powiedzieć... Ich grzech pierwszy to ZNIECZULICA NA LUDZKIE CIERPIENIE!!!! sorry za elaborat ale wiem jaka czujesz się zdezorientowana i zagubiona. Życzę wytrwałości i woli walki!!! Pozdrawiam |
Temat: poszukiwanie źródła pierwotnego mojej zmarłej Mamy |
chantala
Odpowiedzi: 2
Wyświetleń: 6952
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2012-10-03, 19:21 Temat: poszukiwanie źródła pierwotnego mojej zmarłej Mamy |
Serdecznie dziękuje za pomoc!!! Brałam pod uwagę nowotwór żołądka, zastanawiałam się również nad trzustką z uwagi na bolesne biegunki, gastrolog jednak tłumaczył je zespołem jelita drażliwego.
Bardzo dziękuję raz jeszcze!!!
kłaniam się i pozdrawiam!!! |
Temat: poszukiwanie źródła pierwotnego mojej zmarłej Mamy |
chantala
Odpowiedzi: 2
Wyświetleń: 6952
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2012-10-02, 23:14 Temat: poszukiwanie źródła pierwotnego mojej zmarłej Mamy |
Kilka tygodni temu zamieściłam pytanie na forum czy otrzymam pomoc w poszukiwaniu przyczyny smierci mojej Mamy. opisałam okoliczności i sytuację oraz moje postawę i obecny stan psychiczny. Zapewniono mnie, że otrzymam tutaj oczekiwaną pomoc. zatem błagam pomóżcie, bo odchodzę od zmysłów, że coś przeoczyłam, zaniedbałam, zaniechałam…Postanowiłam, że dowiem się, z czym musiała się zmagać moja kochana Mama. Obiecałam jej, że ją uratuję i nigdy jej nigdzie nie oddam!! Zrozumcie, nie dotrzymałam żadnej z obietnic. Poczucie winy mnie zabija, wpadam w obsesje!!
Odnalezienie przyczyny śmierci troszeczkę uspokoi moje „skopane” sumienie. Przeanalizujcie proszę jej wyniki, które załączam do postu i może ktoś z Was będzie potrafił wydać prawdKilka słów o mojej Mamie – zawsze dbała o siebie, odżywiała się zdrowo, nigdy, nigdy nie piła alkoholu, nigdy, nigdy, nigdy nie paliła papierosów, nie piła kawy. Dieta lekkostrawna z uwagi na bardzo wrażliwy żołądek. Pozytywne usposobienie, energiczna i przebojowa, kochała ludzi i wszystko, wszystko robiła dla dzieci i zwierząt. Poświęcała całą siebie i swoje oszczędności dla dzieciaczków i zwierzątek. Wychowywała do niedawna (mieszkał u mojej Mamy) wnuka od urodzenia do 4 roku życia. Mój brat podrzucił swojego syna naszej Mamie jak maluch miał 2 miesiące, po 4 latach przyjechał i zabrał go siłą!! Od tego czasu rozpoczęły się kłopoty zdrowotne mojej Mamy.
Rok 2009– bardzo bolesne, częste biegunki. Mama uważała, że to po zjedzeniu niektórych wędlin. Byłam kiedyś świadkiem takich skrętów jelit podczas odwiedzin u Mamy, zimne poty, ból prawie odebrał jej świadomość. Robiłam jej chłodne okłady, podałam probiotyki (acidolac). Mama powiedziała mi wówczas, że dręczące ja biegunki są bardzo cuchnące.
Zabrałam Mamę do gastrologa, otrzymała zlecenie na USG jamy i badania krwi, wszystko okazało się w normie.
Listopad 2011: 3 epizody przyjazdu pogotowia ratunkowego z uwagi na bardzo wysokie ciśnienie ponad 220/120 puls 120.
2 pobyty na SOR, które kończyły się wypisem do domu po ustabilizowaniu ciśnienia. Na początku listopada delikatnie ugryzł Mamę mój królik, którego musiałam w grudniu uśpić z uwagi na toczącą się w nim dziwną chorobę (zaropiała mordka, śmierdział czymś gnijącym, schudł tak mocno, że zostało tylko futerko i kości, główkę miał wykrzywioną jakby w paraliżu) leczenie nie przyniosło skutku i musiałam uśpić zwierzaka. Odkaziłam Mamie miejsce ugryzienia, chociaż było naprawdę malutkie. Napisałam o ugryzieniu bo czasami myślę, że mogło być istotne w przebiegu choroby Mamy.
27 Grudnia 2011: 9 godzinny pobyt na SOR, który pod koniec zakończył się wykonaniem USG jamy brzusznej. Opis radiologa wskazywał 2 ogniska meta w lewym płacie wątroby 2 i 2,5 cm. Zatrzymano Mamę na oddziale wewnętrznym. Narzekała na ciągłe mdłości, ale nie wymiotowała, miała duszności, często się zakrztuszała (od kilkunastu lat, ale wtedy działo się to b. często) i ciągle wysokie ciśnienie.
Styczeń 2012: w szpitalu wykonano następujące badania:
Laboratoryjne –
CRP 4,0 OB 34 bilirubina 5,9 TSH 2,64 ft4 1,6 żelazo 9,6 glukoza 8,6
CEA 0,5 AFP 3,4 CA125 2,0 CA 19.9 700,0 (norma poniżej 37 U/ml)
mocznik 7,3 amylaza 120 GGTP 24
helicobacter pylori IgG 1,27 IU/ml (dodatni ≥1,0)
fosfataza zasadowa 144 U/L
CA 19.9 546,8 U/ml (wynik w odstępie 1 m-ca)
CA 72-4 1,32 U/ml (norma 5,6-8,2)
CRP 3,3
test na krew utajoną – dwukrotni ujemny
EKG zapis w granicach normy
RTG – odcinkowe pogrubienie opłucnej w szczycie płuca prawego, widoczne pola płucne bez zmian, serce i krążenie płucne bez zmian.
USG – wątroba niepowiększona, jednorodna, o prawidłowej echogeniczności, w lewym płacie dwa izoechogenne ogniska z hypoechogenną obwódką średnicy 18 i 23 mm – podejrzenie meta. Drogi żółciowe i przewód żółciowy nieposzerzony. Trzustka widoczna w zakresie trzonu, śledziona niepowiększona, jednorodna. Nerka lewa prawidłowa, w rzucie nerki prawej wielotorbielowaty twórmogący odpowiadać zwyrodniałej nerce UKM, Aorta widoczna fragment, pęcherz mierni wypełniony.
USG tarczycy – prawy płat 18x11x39 mm w górnym biegunie Izo-/hypoechogenny guzek wielkości 17x7x26 mm, w dolnym biegunie 2 hypoechogenne guzki 6 i 2 mm. Płat lewy 15x8x36 mm w jego górnym biegunie 2 guzki o wielkości 2 mm. Uwidocznione węzły chłonne do 6 mm.
KT jamy brzusznej – 2 zmiany meta wielkości 11 i 15 mm w segmencie IV, 2 zmiany 15 mm w segmencie II, trzustka niepowiększona, trzon i ogon prawidłowe, głowa niejednorodna, nerka prawa z wodonerczem, moczowód prawy poszerzony do 9 mm do poziomu promotorium, nie udało się uwidocznić przeszkody, ściana moczowodu w części dolnej pogrubiała, ulegająca wzmocnieniu kontrastowemu. Wydzielanie nerki lewej prawidłowe, brak wydzielania prawej nerki. Powiększone węzły chłonne przyaortalne. 4 mm guzek na opłucnej prawej, pozostałe partie płuc bz ogniskowych.
Gastroskopia: przełyk prawidłowy, wpust luźny ziejący, z wyraźnym wpukleniem się błony śluzowej dna żołądka do przełyku. Błona śluzowa części przedodźwiernikowej przekrwiona z licznymi płytkimi nadżerkami, błona śluzowa dwunastnicy nieznacznie obrzęknięta.
Kolonoskopia: od esicy do kątnicy liczne uchyłki wypełnione masami kałowymi, w esicy na głębokości 35 cm pojedynczy uszypułkowany polip – usunięto w całości pętlą diatermiczną (wynik histopat. Adenoma tubulare cum dysplasia gradus levioris)
Kątnica z zastawką krętniczo-kątniczą i ujściem wyrostka robaczkowego prawidłowe (czy to jest dziwny opis skoro Mama miała usunięty wyrostek r.?)
Moje ps. Badanie wykonano Mamie bez znieczulenia chociaż zapewniano o takowym przed badaniem. Są jakieś przesłanki, które wykluczają zastosowanie znieczulenia podczas kolonoskopii?
Konsultacja chirurgiczna- brzuch miękki, nadbrzusze prawe bolesne na ucisk, w USG dwa ogniska meta? Wymaga dalszej diagnostyki
Konsultacja urologiczna – USG nerka prawa wodonerczowa z cechami niskiej przeszkody
Konsultacja ginekologiczna – wyklucza się ginekologiczne źródło dolegliwości.
Konsultacja onkologiczna – wyznaczono badanie BAC pod KT (biopsja cienkoigłowa wątroby) - wynik po 2 tygodniach: elementy morfotyczne miąższu wątroby, elementy morfotyczne krwi, pojedyncze komórki atypowe mogące odpowiadać proliferującym komórką nabłonka.
Wyznaczono ponowną biopsję jednak Mama straciła przytomność przed badaniem i zabrałam ją do domu. (badania wykonywano ambulatoryjnie)
Luty 2012 – zabrałam Mamę do siebie, mówiła, że czuje się słabo i rzadko wstawała. Męczyły ją ciągłe mdłości, zgaga, palenie w przełyku i gardle, ból obejmował krzyż (w miejscach lędźwiowych pojawiły się granatowe żylaki!), biodra, uda. W poradni bólu zapisano plastry matrifen 50 mg (później 75) co 72h, Fentanyl 50 (później 100), na miesiąc przed śmiercią dodatkowo sewredol 3x1 20 mg. Po sevredolu Mama źle się czuła jednak później już tak bolało, że podawałam mimo to. Przyszło splatanie i boję się, że powodem było zbyt dużo tych opioidów. Dużo spała, miała ciepłe czoło i lubiła, kiedy robiłam jej chłodne okłady.
Marzec 2012 – opieka hospicjum domowego, lekarz przychodził 1 x w tygodniu, badał ciśnienie, pytał o samopoczucie, raz osłuchał, oglądał brzuch. Nigdy nic nie zakwestionował nie podpowiedział. Opuchniętą stopę tłumaczył normalnym zjawiskiem (?). Wezwałam lekarza z hospicjum 2 dni przed śmiercią, bo Mamie ciągle chciało się wymiotować, w nocy wstała sama z łóżka i przewróciła się z ogromnym hukiem, czegoś się bała, spała nerwowo, ciężko oddychała, mówiła, że czuje się jakby żyła w dwóch równoległych światach, bała się tego, mówiła, że jest jej bardzo smutno, że jest w okropnej depresji.
Kwiecień 2012 – lekarz z hospicjum zlecił pobranie krwi, wyniki były złe, kazano przywieźć Mamę na oddział w celu przepłukania nerek. Zawiozłam krzyczącą z bólu Mamę na oddział. Założono cewnik, podano kroplówkę. Mama mówiła, że pęka jej pęcherz od cewnika, pielęgniarka twierdziła, że to tylko rozpychanie. Byłam przy Mamie do wieczora. Rano przyjechałam i zastałam Mamę w agonii!!!!! Leżała w łóżku na korytarzu i … Na oddziale (raczej korytarzu) spędziła 19h. na 2 godziny przed śmiercią Mamie popłynęła krew z ust i 2 duże bordowe skrzepy!
Epikryza: chora 70 lat przyjęta na oddział z powodu osłabienia, nudności, bólów brzucha, skąpomoczu, hiperkaiemii (potas 7,3 mmol/L), stężenia kreatyniny (477,2 umol/L). mimo stosowanego leczenia utrzymywał się skąpomocz. Chora zmarła…
Zastosowano leczenie: 5% glukoza, Gensulin R, 0,9% NaCl, furosemid, matrifen, calcium resonium, Haloperidol, Ketamina, Midanium, Fentanyl.
opodobną diagnozę, gdzie był RAK? |
Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
chantala
Odpowiedzi: 40
Wyświetleń: 18832
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-09-30, 20:51 Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
Kamilo jak tłumaczą lekarze uciekającą świadomość u Twojej Mamy? Czy to przyszło splątanie? Jeśli splątanie to po opioidach czy z uwagi na stan terminalny?
Jeżeli mogę doradzić to bądź przy niej, trzymaj za rękę, mów, mów, mów do niej spokojnym rytmicznym głosem. Obserwuj czy nie pojawiają się jakieś dolegliwości na które powinien zareagować personel medyczny. Często też na stan chorego ma wpływ otoczenie, chcę powiedzieć, że niestety szpital (mający za zadanie leczenie, pomoc...) wpływa destrukcyjnie na psychikę pacjenta a to przekłada się na jego stan fizyczny. Dlatego tak ważna jest obecność bliskiej osoby, która uspokaja, zapewnia bezpieczeństwo. Przepraszam, że tak mędrkuję ale chcę uchronić Ciebie, przed moimi błędami. Niestety ja straciłam czujność w ostatnim dniu życia mojej Mamy. Wypowiedziałam wojnę całemu zepsutemu światkowi lekarskiemu, walczyłam, byłam pewna, że mam wszystko pod kontrolą, że uratuję swoją ukochaną Mamę i przeoczyłam ważne symptomy i... |
Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
chantala
Odpowiedzi: 40
Wyświetleń: 18832
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-09-28, 11:02 Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
Witaj Kaamilaa, megalia po kilkudniowym przyjmowaniu poprawia apetyt ale jak każdy specyfik jest "podejrzany" dla osoby przyjmującej. Miałam kilka buteleczek megalii i początkowo mój Mamik przyjmowała wieczorem odpowiednią dawkę ale później twierdziła że ma okropne palenie w żołądku po tym i odmawiała. Również miałam kłopoty z podawaniem tabletek bo wg. niej było ich za dużo i wszystkie jej szkodziły.
Pamiętasz jak napisałam, że będą potrzebne duże pokłady spokoju? Twój spokój to poczucie spokoju Mamy, zapewniaj ją nawet po kilka razy dziennie, że jesteś i wszystko co robisz to robisz z myślą o niej i dla niej bo chcesz!!! Jeśli dotyk jej nie przeszkadza to głaszcz, przytulaj i zapewniaj o swojej miłości do niej!!!
Jak wyniki i dalsze działania?
[ Dodano: 2012-09-28, 12:13 ]
Aha, co do jedzenia, moja podpowiedź to wszelkie papki. Oczywiście tylko wtedy jeśli będzie miała na nie ochotę. Ważne jest, żeby nie zmuszać tylko pozwolić na ilości i rytm przyjmowanych posiłków odpowiedni dla Mamy. Papki są dobrze tolerowane przez osłabiony organizm i nie obciążają zbytnio organów trawiennych. Owsianki, kaszki np. manna, ugotowane i zmiksowane warzywa, rozmoczona w mleku (chudym) bułka, etc. Do picia soki z buraka, śliwki, pomidorów, ale to zależy od kondycji żołądka i apetytu. |
Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
chantala
Odpowiedzi: 40
Wyświetleń: 18832
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-09-22, 15:22 Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
Jejku jak się cieszę, że jest pozytyw!!! Wspaniale, że trafiłyście na takiego pielęgniarza to niezwykle ważne. Tak jak wcześniej pisałam mi nikt nie mówił co się dzieje i wynikiem czego są niektóre objawy. Wszystko przebiega w Waszej sprawie i sytuacji prawidłowo i pod dużą kontrolą. Jesteś młodą, dzielną i wspaniałą kobietą Kaamillaa!
Dobrodziejstwa Wam życzę |
Temat: Bardzo proszę o radę co dalej |
chantala
Odpowiedzi: 2
Wyświetleń: 4852
|
Dział: Mięsaki, nowotwory układu kostnego Wysłany: 2012-09-21, 21:04 Temat: Bardzo proszę o radę co dalej |
Alis, szybciutko do onkologa i naciskać na PET, koniecznie!!! Walcz to jest Twój Tata, jak będziesz musiała wydaj wojnę wszystkim lekarzom!! Uwierz mi, wiem co piszę. W kwietniu straciłam moją ukochaną Mamę, nikt nam nie powiedział co było pierwotnym źródłem, PET wywalczyłam za późno!!! Za późno tzn. po 4 tygodniach!!!! Umarła po 2 miesiącach od momentu pierwszych objawów, ale to był strasznie agresywny nowotwór!! Nie dajcie się zbywać i zwodzić lekarzom, są dzisiaj totalnie nieczuli i bezlitośni. Poamgaj Tatusiowi jak tylko możesz!!! Bądź dzielna!!! Życzę Wam wiele siły i ZDROWIA!!
jeśli masz potrzebę pisz na bieżąco co u Was może będę mogła coś podpowiedzieć. Aha jak z bólem u Taty? ma dobre środki przeciwbólowe? Zarejestruj szybko Tatusia do poradni leczenia bólu (jeśli takowy go dręczy) w waszym mieście. |
Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
chantala
Odpowiedzi: 40
Wyświetleń: 18832
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-09-21, 20:25 Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
Kochana moja, jet mi niezwykle przykro, że Mamusia się gorzej czuje, wiem co przeżywasz uwierz mi i jeśli mogę podpowiedzieć (a mam tylko dobre intencje) to bądźcie ostrożni z kroplówkami, potrafią obciążyć organizm (chociaż lekarze powiedzą, że to bzdury). Fajnie, że macie dobrą opiekę medyczną, my niestety nie miałyśmy tyle szczęścia, bardzo dobry wybór jeśli chodzi o rodzaj opieki hospicyjnej, w domu!! kaamilaa spełniaj życzenia i potrzeby Mamy, uspokajaj jeśli będzie przestraszona. Jak przedstawia się sprawa bólu, macie dobre leki przeciwbólowe? Kurcze jak bardzo chciałabym Tobie pomóc, podpowiedzieć...
Godzisz jakoś opiekę z pracą albo masz pomoc ze strony kogoś?
Pozdrawiam Was gorąco, uściski dla Mamusi!!!!
Jeśli masz jakieś pytania, wątpliwości to pisz, będę zaglądać na forum jak tylko będę mogła!! |
Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
chantala
Odpowiedzi: 40
Wyświetleń: 18832
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2012-09-21, 00:09 Temat: Nowotwór złośliwy trzustki, mama i ja. |
Kaamilaa, to co napisała nasturcja to sama mądra prawda!! Nie potrafię pisać tak jak Ona ale chcę Tobie przekazać wiadomość, że wspieram Cię siłą mojej myśli z całych sił!! Parę miesięcy temu przeżywałam dokładnie to samo co Ty, więc wiem co czujesz!! Ja straciłam niestety już oboje rodziców, w kwietniu moją ukochaną Mamę. Przegrała nieuczciwą walkę bo nie wiedziałyśmy z czym mamy do czynienia i... ach jeszcze wiele dramatycznych spraw się nałożyło. Kaamilaa pragnę powiedzieć Tobie, że jesteś dzielną, dobrą kobietą bo jesteś Tam z nią, działasz z myślą o Mamie i dla mamy. Dajesz jej siebie a dla Matki to najcenniejsze!! Znajdź sens życia dla niej, to Ona, Twoja najukochańsza Mama dała Tobie dar życia i dla niej żyj pięknie i szlachetnie!! Twoja siła będzie jej siłą!
Jak Mama się czuje teraz? Spędzacie dni razem w domu? Macie dobrych lekarzy? przepraszam, że wypytuję jeśli będziesz czuła potrzebę to napisz co u Was. Życzę Tobie wiele siły i spokoju (jest ważny!!) Dla Mamusi wiele, wiele zdrowia!! Pozdrawiam Was serdecznie!! Wyściskaj i wycałuj Mamusię, pozostańcie w objęciach miłości!!! |
Temat: czy warto dowiedzieć się co zabiło moją mamę? |
chantala
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 5803
|
Dział: Centra Onkologii, szpitale, leczenie Wysłany: 2012-09-20, 22:32 Temat: czy warto dowiedzieć się co zabiło moją mamę? |
balagan dziękuję, że odpisałaś i że mnie rozumiesz! Ten palący żołądek, całą klatkę piersiową ból, rozrywające głowę paniczne myśli, że jej naprawdę nie ma zabijają we mnie chęci do życia. Czasami coś krzyczy we mnie, że nie mam prawa dalej żyć. Wiem, wiem tak nie można! Moja Mamcia, która kochała życie, ludzi, wszelkie istotki i miała wielki szacunek do każdej formy życia zasmuciłaby się moją postawą. Jednak trudno zapanować nad tymi emocjami, ujarzmić złe myśli i przemeblować w głowie pewne sprawy.
życzę Tobie ukojenia bólu, żalu i smutku!! Bardzo serdecznie pozdrawiam!!
[ Dodano: 2012-09-21, 00:28 ]
nasturcja dziękuję za odpowiedź, czytałam treść 2 razy, to co napisałaś jest sensowne, wyczuwam, że masz na uwadze moje dobro i chcesz uchronić mnie przed katowaniem. Przyznam się szczerze, że boję się swojej potrzeby poszukiwania odpowiedzi, z drugiej strony strach ten poczytuję jako zwykłe tchórzostwo przed prawdą, która może nie być dla mnie łaskawa. Może okaże się, że poświęciłam więcej uwagi kłótnią z mężem, udowadnianiu swojej racji niż pomocy mamie i przegapiłam moment kiedy jeszcze był możliwy ratunek...! Jeszcze gorzej kiedy okaże się, że znajdę winnego, który zaniedbał, zaniechał i "zabił" tym moją Mamę! Co zrobię? co należałoby zrobić w tej sytyacji? czy znajdę na to siłę? Kolejne pytania i kolejne cierpienie... Wiem jednak z całą pewnością, że chcę poznać "wroga" z którym walczyła moja kochana Mamcia, gdzie był i dlaczego był taki agresywny? Chcę również, przeżyć z godnością moją żałobę i oddać dalszym moim życiem hołd mojej Mamie i Tacie, którego straciłam 14 lat temu w równie enigmatycznych okolicznościach (brak diagnozy, stracił wzrok z dnia na dzień a pół roku później zmarł, można powiedzieć, że skonał po wielkich cierpieniach we własnym łóżku, byłam przy nim do końca razem z Mamą). Kiedy straciłam Tatę miałam 22 lata i 5 letnią córkę, byłam młoda i głupia!!! Obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę aby moją Mamę spotkało to samo, obiecałam jej, że nigdy, nigdzie jej nie oddam, zawsze będę przy niej, że nie będzie się bała i nie będzie sama. I co? nie spełniłam obietnic!!!! Nie wiem co czuła, czy się bała, czy mnie wołała, czy nie była przerażona, wiem że była sama!!! Tak, tak koło totalnego wariactwa!! Dlatego postanowiłam:
1. Dalszym moim życiem okazać szacunek rodzicom czyli być lepszym człowiekiem, pięknie przeżyć życie jakie mi ofiarowali... zasłużyli na choć tyle bo oboje byli wspaniałymi, mądrymi ludźmi. Połączyła ich wzajemna, wielka miłość, kochali ludzi, dzieci, zwierzęta, wszelkie stworzenia.
2. poznać "wroga", który zabrał mi ukochaną Mamę!!
Przepraszam za chaos w tym poście ale nagle poczułam, że coś się uporządkowało we mnie!!
Pozdrawiam serdecznie!!!! |
Temat: czy warto dowiedzieć się co zabiło moją mamę? |
chantala
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 5803
|
Dział: Centra Onkologii, szpitale, leczenie Wysłany: 2012-09-19, 23:23 Temat: czy warto dowiedzieć się co zabiło moją mamę? |
vioom, to prawda, niestety nic już nie mogę zrobić aby zmienić to co się stało! Wiem również, że nie dam rady przekuć mojego cierpienia na pomoc innym dopóki nie pokonam gniewu do siebie i innych ludzi (mam tu na myśli lekarzy). Opiekowałam się mamą, wzięłam ją do siebie, jeździłam na wszystkie wizyty, badania, zwolniłam się z pracy. Nikt nam nic nie mówił, zapisywano leki i odsyłano do domu. Nie wiedziałam co mam robić kiedy cierpiała. Byłam nerwowa, czasami krzyczałam na nią, na córkę która była przed maturą a wybywała z domu na całe dnie. Kłóciłam się z mężem, który nie rozumiał mojego oddania chorej mamie. Ona płakała całymi dniami, że jest ciężarem, że dlaczego tak boli, dlaczego nikt nie mówi co jej jest. Wariowałam, po nocach szukałam w internecie nawet nie wiem czego, jakiejś pomocy. Wierzyłam i ją zapewniałam, że znajdę rozwiązanie, pomogę jej!! Zrobiłam mamie na własną rękę badanie krwi, wyniki wskazywały na problemy z nerkami (alarmujące stężenie kreatyniny), przyjęto mamę na szpitalny korytarz (brak miejsc w salach) na przepłukanie nerek. Byłam z nią do wieczora, wycałowałam ją i pojechałam do domu. Przyjechałam rano a ona nie żyła, leżała w tym łóżku na korytarzu i NIE ŻYŁA!!! Zostawiłam ją tylko na 12 godzin i...!!! Rozumiesz dlaczego muszę znaleźć odpowiedz na moje pytania? Dlaczego nie mogę zaznać spokoju?
[ Dodano: 2012-09-20, 00:32 ]
chcę tylko dopisać, że to wszystko wydarzyło się na przestrzeni 2 miesięcy!!! Mamę wzięłam do siebie 22 lutego bo źle się czuła i miała wysokie ciśnienie a sąsiadki wzywały już kilka razy pogotowie do niej. 19 kwietnia UMARŁA!!! |
Temat: czy warto dowiedzieć się co zabiło moją mamę? |
chantala
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 5803
|
Dział: Centra Onkologii, szpitale, leczenie Wysłany: 2012-09-19, 21:47 Temat: czy warto dowiedzieć się co zabiło moją mamę? |
Dzisiaj mija 5 miesięcy od śmierci mojej mamy!! Mój dramat trwa, nabiera na sile powodując ciężkie wyrzuty sumienia. Zmarła w ciągu 2 miesięcy, wcześniej będąc pełną wigoru, kwitnącą, zdrowiuteńką i uśmiechniętą kobietą. Czy popełnię błąd szukając pomocy u Was? Chcę dowiedzieć się co zabiło moją mamę, z czym mieliśmy do czynienia, z czym musiała się zmagać i czy gdybym postąpiła inaczej uratowałabym ją.
Pomożecie mi to wszystko ustalić na podstawie opisu sytuacji i zebranych wyników badań?
Jest to dla mnie niezwykle ważne, czuję, że pomoże mi to zrozumieć to co się wydarzyło. |
|
|