1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Jak żyć dalej gdy ukochany zasnął na wieki |
jaga-bz
Odpowiedzi: 145
Wyświetleń: 55147
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2009-10-11, 15:35 Temat: Jak żyć dalej gdy ukochany zasnął na wieki |
AndrzejS napisał/a: | CZŁOWIEK POWINIEN ŻYĆ DO K0ŃCA SWOICH DNI A NIE DO ŚMIERCI SWOICH NAJBLIŻSZYCH. |
Andrzeju, dziękuję za powyższe
Myślę, że to krótkie (Twoje?) zdanie - jakże pełne treści! - pozwoli mi (mam nadzieję) dźwigać się milimetr
po milimetrze do właściwego pionu.
Tak, "człowiek żyje (powinien żyć) do końca swoich dni a nie do śmierci swoich najbliższych" - wydrukowane,
porozwieszane, przyciąga i zatrzymuje wzrok, zmusza do zastanowienia się i refleksji a także do podjęcia działań.
Pozdrawiam serdecznie - Jaga
[ Dodano: 2009-10-11, 16:43 ]
Jusiu dziękuję! Postaram się!
Bądź tak dzielna i silna jak dotychczas.
Wierzę, że dasz sobie radę w każdej sytuacji
i jeszcze b.b.b.długo cieszyć się będziesz dobrą
kondycją taty.
Życzę wszystkiego co najlepsze!
Serdeczności - Jaga |
Temat: Jak żyć dalej gdy ukochany zasnął na wieki |
jaga-bz
Odpowiedzi: 145
Wyświetleń: 55147
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2009-10-09, 15:38 Temat: Jak żyć dalej gdy ukochany zasnął na wieki |
Droga Pixi, jest mi niezmiernie przykro, przepraszam Cię, nie chciałam abyś odebrała to, co napisałam (pisałam pod wpływem chwili) jako sytuację przerażającą i nieuchronną. Wierz mi, w najmniejszym stopniu nie było moim zamiarem obudzenie w Tobie przerażenia.
Jeżeli mój post ma powodować tak silne emocje, poproszę Administrację o jego skasowanie.
Nie lubię haseł, sloganów, ale jednak napiszę - "każdy ma swą własną drogę". Bo też każdy, oprócz tego, że ma inną konstrukcję psychiczną, ma też inną sytuację życiową, np. posiada dzieci, wnuki, dużą, kochającą rodzinę, jest stosunkowo młody, sprawny, omijają go codzienne problemy bytowe - a innym los tego wszystkie poskąpił.
Twoja droga naprawdę nie musi być podobna do tej którą ja podążam (podążam? raczej człapię)
Nadal jestem postrzegana jako ta silna pod każdym względem, świetnie sobie radząca, pogodna ... itd.,itp. Na zewnątrz tak to wygląda, tyle tylko, że przecież nikt nie jest ze mną przez 24/24 godz. Znajomi mają swoje sprawy, problemy i powoli oddalają się, zapominają. Mam świadomość, że nałożyłam maskę i ściągam ją jedynie w czterech pustych ścianach.
Tak, ta pustka. Z wielkim trudem przychodzi mi zapełnianie jej. No cóż, emeryt, dodatkowo mało sprawny ma jednak ograniczone możliwości (szczególnie w rzeczywistości naszego kraju).
Nie potrafię w tej chwili udzielić Tobie jakiejś sensownej rady - jeżeli jej oczekujesz - bo i nie znam Ciebie na tyle. Pocieszanie, głaskanie po główce tez nie zawsze wychodzi mi najlepiej. Niemniej jednak doskonale Cię rozumiem, wiem, domyślam się co czujesz, ale nie wiem w jaki sposób mogłabym Tobie pomóc? tak aby udało się Tobie ominąć "czarną dziurę".
Dzięki za przytulanki - odwzajemniam i pozdrawiam serdecznie - Jaga |
Temat: Jak żyć dalej gdy ukochany zasnął na wieki |
jaga-bz
Odpowiedzi: 145
Wyświetleń: 55147
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2009-10-09, 03:21 Temat: Jak żyć.... |
Wiele osób pisze: "czas leczy rany", "czas jest najlepszym lekarstwem" .....
No cóż, być może... ale nie w moim przypadku. Z każdym dniem jest mi coraz trudniej. Czuję, że żyję w jakimś letargu, że obecny mój żywot to już po prostu wegetacja, nie daję sobie rady ani z psyche ani z somą a lekarze zaczynają być wobec mnie bezradni. Cóż z tego, że posiadłam niejaką wiedzę nt. "jak sobie radzić..." - dla mnie to jednak teoria i nadal pozostaje ona teorią. Jaki zrobić z niej użytek i jak wcielać tę wiedzę w życie? a rzeczywistość, codzienność wyje i skrzeczy.
Wczoraj wieczorem minęło 5 miesięcy, kiedy po raz ostatni patrzyłam w jasne oczy męża, widziałam jego uśmiech, słyszałam jego słowa – żegnał się ze mną.
Podobnie jak Agnieszka (pozdrawiam!) nie zaglądałam tutaj. Wciąż przytłacza mnie świadomość, że zapewne przeczytam o odejściu kolejnej osoby i mam też świadomość, że wczuwając się empatycznie w położenie bliskich osób chorych i tych, którzy są w żałobie będę pogrążała się jeszcze bardziej.
I podobnie jak Tara nie lubię bywać i nie bywam na cmentarzu. Dla mnie też nie ma sensu gapienie się w tabliczkę z imieniem i nazwiskiem i w miejsce gdzie przykryto darnią garść prochów, pomimo, że podobnie jak Jusia mam niezbyt daleko na cmentarz i pole urnowe - prochowe.
Czy poużalałam się nad sobą? - być może. Dzisiejszej nocy było mi to potrzebne. |
|
|