1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
kretka83
Odpowiedzi: 124
Wyświetleń: 703033
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2012-10-21, 18:51 Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
Jakoś ja też czuję potrzebę, żeby opisać, jak to było u nas.
Mam te obrazy w pamięci na świeżo, wręcz powiedziałabym, że mnie prześladują. Może jak się wypiszę, to będzie mi lżej...
Tata zmarł wczoraj.
Od około miesiąca już nie wstawał, powolutku, z dnia na dzień był słabszy i bardziej zależny od innych (m.in. załatwiał się w pieluchy). Od około 2 tygodni Mama musiała go karmić, bo sam nie bardzo wiedział jak to zrobić, zresztą na leżąco (tylko z lekko uniesioną głową) samemu trudno się najeść. Z dnia na dzień jadł mniej, choć pragnienie mu dopisywało i pił sporo.
Na około tydzień przed śmiercią zaczął przesypiać większość dnia i bardzo słabo reagować na pytania czy inne bodźce.
Półtorej doby przed odejściem przestał przełykać i od tamtej pory też właściwie się już nie budził. Oddech zaczął się robić szybszy i płytszy, właściwe tylko przez usta (choć po podaniu tlenu do nosa zaczął oddychać nosem). Był odrobinę pobudzony, ale jakby przez sen - tak wyglądał jakby mu się coś śniło - pokrzykiwał, trochę ruszał ręką jakby próbował sobie twarz pocierać.
Na kilka godzin przed śmiercią to już nie wiem tak naprawdę czy spał, czy po prostu był nieprzytomny. Miał dosyć niskie ciśnienie i bardzo szybki puls (powyżej 120), prawdopodobnie wywołany bardzo szybkim, płytkim oddychaniem.
Około 2-3 godziny przed samym końcem oddech stał się jakby chrapliwy, jakby leciutko coś bulgotało. Zaczęły też mu sinieć palce, a dłonie i stopy zrobiły się zimne. Niecałe 2 godziny przed śmiercią była jeszcze pielęgniarka z hospicjum - powiedziała nam uczciwie, że stan jest krytyczny, że tętno na obwodzie jest niewyczuwalne, a ciśnienie w zasadzie nieoznaczalne, źrenice sztywne. Oceniła, że to kwestia najwyżej paru godzin.
Jakieś półtorej godziny później Tatusiowi lekko otworzyły się oczy (niestety nie udało się ich zamknąć - oczywiście Mama próbowała to delikatnie zrobić), oddechy stały się bardzo płytkie, a przerwy między nimi coraz dłuższe. Od momentu, gdy zauważyłyśmy, że coś się zaczęło dziać (oddech się zmienił) do ostatniego tchnienia minęło pewnie nie więcej niż 10 minut.
Przepraszam, że tak ze szczegółami, ale musiałam tego się pozbyć z głowy.
Nie było u nas na szczęście dziwnego pobudzenia, majaczenia, gorączki, wymiotów, jęczenia, rozpaczliwego łapania oddechu (nawet jeśli to przez krótki czas). Jestem bardzo, bardzo wdzięczna Bogu (czy ktokolwiek tym zawiaduje), że Tata odszedł tak spokojnie - jak na tę chorobę oczywiście.
Do samego końca był bohaterem
[ Dodano: 2012-10-21, 19:54 ]
Aha, już jakieś 4-6 godzin przed śmiercią pojawiły się też zasinienia na kolanach.
[ Dodano: 2012-10-22, 18:42 ]
W ogóle chciałam bardzo podziękować za ten temat i uważam, że warto go przeczytać, nawet gdy się nam wydaje (słusznie lub nie), że TO jeszcze daleko.
Dzięki temu, co tu przeczytałam, wiedziałam, co się może dziać, jak można pomóc w tych ostatnich chwilach, jak łagodzić cierpienie, czego robić nie warto. Dzięki temu nie panikowałam gdy TO się zaczęło. Było mi strasznie ciężko, smutno, serce mi łomotało jak szalone, ale w głębi duszy byłam dziwnie spokojna. |
|
|