1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2017-01-14, 22:32 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Dziś mineło 5 miesiecy jak Taty już nie ma , nie potrafię się dźwignąć do góry , chociaż jestem dojrzałym dużym facetem to przeżywam to jak dziecko... Jestem u taty co dzień , rozmawiam z tatą , wiem że mnie słyszy i widzi... |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-08-15, 13:20 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Dziękuje wam bardzo za miłe słowa naprawde , Marzena pewnie masz racje bo juz z siostrą i mamą tak rozmawliśmy właśnie że już było wtedy żle jak trafił w poniedziałek do szpitala , że wtedy mogło się to wszystko już zacząć , Tata wtedy jeszcze powiedział będąc w szpitalu że chce do domu bo w poniedziałek umrze , i naprawde nie wiele brakło do tego poniedziałku. Dziękuje wam za wsparcie naprawde jestescie kochani |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-08-15, 02:07 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Pisze ten post roztrzęsiony załamany smutny, mój tata zmarł 3 godz temu... a wszystko zaczeło się...
W poniedziałek tata trafił ponownie do szpitala na oddział wewnętrzny , powodem było ciśnienie które spadło na 50/30 szpital w moim mieście to jakaś tragedia... Gdy tata trafił na oddział mama ordynatorowi wszystko szczegółowo omawiała jakie tata bierze leki i w jakich ilościach , ordynator chciał dzwonic na mojego tate na policje ponieważ mój tata krzyczał ze chce do domu ze nie chce tam być , mama była świadkiem tej sytuacji , aż w końcu jeden z lekarzy przetłumaczył ordynatorowi że tata ma 3 duże guzy w mózgu i że taki stan jest normalny w jego sytuacji , przy wypisie okazało się że tata zamiast 8 jednostek sterydu na obrzęk dostawał tylko 3 , wyszedł ze szpitala w czwartek, na wypisie było napisane w stanie ogólnym dobrym . Problem zaczał się w sobote , tata przestał kontaktować , miał błędne zamglone oczy , nie mógł jeść nie mógł pić przez słomkę , podawaliśmy mu picie strzykawką , wewaliśmy pomoc hospicjum które odrazu podłączyło tacie kroplówke nawadniającą . Tata zaczął charczeć przy oddychaniu , przestał oddawać mocz był cewnikowany , przewracał tylko co jakiś czas oczami rozglądając sie po pokoju . Był zimny cały , zaczął puchnąć , już wtedy powiedziano nam że tacie już nie wiele czasu zostało i że w szpitalu podano mu za mało sterydów . Tata dostał bardzo dużego brzucha który go bolał , probował łapać się co jakiś czas za niego , dziś pod wieczór ok godz 20 , dostał straszne plamy na nogach zaczął się pocić , odrazu wezwaliśmy pogotowie , lekarz nie potrafił nam doradzić czy powinniśmy zabrac tate do szpitala czy nie , ale zdecydowaliśmy się na szpital , poproatu mysleliśmy że jakoś tacie będą w stanie tam ulżyć , i bardzo chcielismy aby pojechał do bełchatowa na oddział paliatywno hospicyjny gdzie jest naprawde świetna i fachowa opieka . Tata trafił po raz kolejny na roosvelta na 3 piętro na wewnętrzny , czekaliśmy na korytarzu gdzie lekarz który pomylił dawkę sterydów , podszedł do nas i powiedział że pacjent właśnie zmarł , chwilę po wejściu do szpitala ... Trudno mi w to ueiwrzyć i nie dociera to do mnie jeszcze co się stało , może tata nie chciał odejść przy nas ? byliśmy cały czas przy nim pielęgnowaliśmy go , lekarze z hospicjium którzy przyjeżdzali mówili że rzadko się zdarza aby któryś z pacjentów był w takim ogólnym stanie jak tata. Jest mi cholernie przykro i żal , bo może gdyby nie ten szpital tata był żył teraz jeszcze , może do jutra może do pojutrza ale by żył... Cierpie strasznie jest to bół nie wyobrażalny , gdyz mam naprawdę bardzo małą ale bardzo zżytą ze soba rodzinę. Powiedziałem tacie chwile po 20 że go kocham i że jest najlepszym tatą na świecie , trzymając go za reke miałem wrażenie że próbował ścisnąć moja dłoń. Tata od diagnozy walczył 6 miesięcy i 4 dni , miał poprostu tego wszędzie za dużo....
Jestem załamany zrozpaczony , nie mam już czym plakać nawet....
Damian
[ Dodano: 2016-08-15, 03:10 ]
Jeszcze dodam że po odejściu taty plamy z nóg znikły odrazy dosłownie w jednej chwili. Dano nam dosłownie 3 minuty na pożegnanie z tata po czym dosłownie nas wygonioną stamtąd... |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-07-13, 14:50 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Ostatnio się bardzo wystraszyliśmy , to jeszcze przed załatwieniem hospicjum , tata 2 dni spał bez przerwy , zadzowniłem prywatnie po onkologa i przyjechał odrazu i dawkę sterydów tacie zwiększył i powiedział że tata mógł byc przez 2 dni w spiączce mózgowej , ale teraz po zwiekszeniu dawki sterydów jest niebo a ziema tata mało spi , tylko w nocy i w dzien krótka drzemka i cały czas jest znami rozmawia itp
[ Dodano: 2016-07-13, 23:31 ]
Dodam jeszcze że byłem od 18 do 20 u Taty i tata calutką godzinę przesiedział sam , bardzo mnie ucieszył ten widok , ponieważ nie myślałem że aż tyle usiedzi sam , umyliśmy mu głowę , potem przyszła pielęgniarka i tak siedzieliśmy rozmawialiśmy , mam wrażenie że Tata ciutkę utył tzn nogi , miał już straszne chude nogi dosłownie kośći , a jak dziś widziałem , miałem cholerne wrażenie ze ciut się pogrubiły i siostra też mi o tym mówila że też to zauważyła |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-07-12, 20:29 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Hospicjum załatwiliśmy już domowe , tylko że u nas działa to tak że lakerz przychodzi co 2 tyg do domu i pilęgniarka gdyby coś się działo mamy dzwonić , onkolog był ostatnio i powiedział że nic nie może zrobić jak tata leży , powiedział też że gdyby guz był tylko na płucu to jest pewny że poradzili by sobie z tym bo rzadko kiedy widzi tak slinych pacjentów fizycznie i psychicznie , ale niestety ... Stan na dzień dzisiejszy to już 15 mm na płucach , 2 małe w mózgu plus 31 mm w płacie czołowym , 2x małe na jednym i drugin nadnerczu i węzły chłonne...Wierze w to że jeszcze będzie dobrze bo w coś trzeba wierzyć prawda ? tylko nadzieja nam została ... |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-07-05, 10:51 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Tata jest w domu 24 czerwca po całym miesiacu w szpitalu wyszeł do domu.
Leży nie wstaje . ale jest w stanie przy naszej pomocy usiąść na chwilę , gdy np myjemy mu głowę . Tata mam momenty ze mówi nie zrozumiale , albo ma przewidzenia jakieś ze widzi lalki albo jakieś dzieci których oczywiście w domu w tym momencie nie ma. Poza tym da się z nim porozumieć i porozmawiac normalnie , Sporo wspomina , nawet takich rzeczy o których ja już dawno zapomniałem. Tacie przyplątała się cukrzyca , bierze insuline 2x dziennie . Ogólnie nic go nie boli , Chcemy tate na nogi postawić żeby wstawał ale tata nie chce , nie potrafimy z siostra dotrzeć do niego , gdy bylk w szpitalu jeszcze ordynator oddziału rozmawiał z nim bo prosilismy go i powiedział że jeżeli on nie bedzie chciał to nic z tego nie bedzie, poprostu wpadł do łóżka i tak leży . Całe szczęście ze nie ma żadnych odleżyn , mama cały czas jest przy tacie pielęgnuje go kremuje itp . Czuje w sobie niesamowitą niemoc , nie miałem jeszcze w zyciu takiej sytuacji , chce coś zrobić żeby było lepiej ale nie wiem co popropstu ... napisałem dziś do Łodzi do szpitala Kopernika który specjalizuje się w nowotworach , czy tata kwalifikował by się na oddział , zobaczymy co będzie . Choroba postępuje bardzo bardzo szybko , widac to dosłownie . 3 miesiące temu wychodził z nami na dwór jeszcze . 2 miesiace temu juz mniej wychodził ale wstawał w domu do stołu np , dziś juz nie wstaje i ogólnie psychika strasznie się zmienia , Tata sie wyłacza powoli nie interesuje już go nic prawie , nie potrafie sobie z tym poradzić , i tylko żałuje że nie mogę sie z nim zamienic.... |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-06-17, 09:32 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Chemia do dziś nie podana , Tata 3,5 tyg leży w szpitalu na oddziale opieki paliatywnej , co kilka dni ma gorączke i osłabienie duże , miał wczoraj już do domu wyjsć ale w środę znów go gorączka dopadła . Tata leży nie chodzi , kilka razy na dzien podniesie się tylko do siedzenie ale to tez na chwię tylko. Raz ma dzień słabszy że cały czas spi a na drugi dzień np normalnie z nami rozmawia, żartuje jest pełen wigoru i mało śpi, taka przeplatanka lepszych dni ze słabszymi. Teraz termin wypisu jest na poniedziałek , oczywiście jak gorączke mu zbiją . Czy naświetlenia są tak samo szkodliwe jak chemia ? , Tata wyniki krwi ma teraz bardzo dobre ale na chemie jest zasłaby ponieważ nie jest w stanie się poruszać sam , Dlaczego nikt nie jest w stanie mu pomóc
[ Dodano: 2016-06-17, 10:35 ]
Czytam różne wątki o guzach i mój Tata ma naprawde mały guz na płucu bo 15 mm , ale ma niestety porozsiewane jeszcze gdzie indziej ale tez malutkie |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-05-06, 18:18 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Dziś po raz kolejny u lekarza , miała byc podana chemia , a usłyszeliśmy że płytki krwi nadal nie sa takie jak być powinny... i do domu |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-05-05, 20:22 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
U nas ostatnie dni bardzo nie pomyśli naszej , tata chyba 5 raz juz ma chemie przekładaną , fatalnie krew wyszła niedawno , 10 tyś płytek krwi tylko to podobno 13 razy za mało niz norma , lekarz kazał przerwać zastrzyki w brzuch. Tata jezdzi co drugi dzien do lekarza aby dowiedziec się ze jeszcze płytki nie odbudowały się na tyle aby podac kolejną chemię. Śmieszy mnie to troche bo przecież lekarz mógłby zadzwonic i powiedziec aby nie przyjeżdzać , a tak to nie dość ze tacie jest ciężko zejść i wejść to jeszcze pieniądze na taxówkę trzeba wydać aby zaraz znów przyjechać. Wczoraj tata znów był na pobraniu krwi ale pech chciał ze w jednej ampułce na 50 zrobił się zakrzep... dosłownie pech niesamowity. Jutro znów krew i pojutrze onkolog , zobaczymy co tym razem się wydarzy tak to stan zdrowia taty bez większych zmian , leży odpoczywa ma apetyt nic nie boli. Ale strasznie nerwowy i wybuchowy jest , był kiedyś nerwowy ale nie aż tak , może to sterydy robią swoje ? a może tata boi się że ... Jest zamyślony cały czas , i coraz częsciej zaczyna mówić ze rente którą dostał będzie odkładał żeby go pochować... Zobaczymy co najbliższe dni przyniosą... |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-04-20, 21:08 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
1 Dawka chemii juz dziś podana została , z tego co rozmawialem z tatą , miał wlew z 2 buteleczek , całość trwała 3 godz. Co do zatoru jest dobra wiadomość , zator nieco ustąpił , onkolog był zdziwiony , bo mówił że przewaznie jest gorzej , ewentualnie bez zmian z zatorowościa , a tutaj jest zmiana na lepsze , juz jakiś czas temu zauważyłem że tacie przestało świstać podczas oddychania. a dziś jak byłem ok 20 min u niego to nawet nie zakaszlał raz. Kolejna dawka chemii za tydzień w środę. |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-04-06, 20:47 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Tydzień w szpitalu i tata już w domu do sterydów które bierze doszły jakieś zastrzyki w brzuch jeszcze 2 x dziennie normalnie w domu , mama mu robi. Cały czas chemia nie jest podawana , wszystko tyle czasu trwa kilka dni temu onkolog dał skierowanie na tomograł i rezonans głowy , zeby zobaczyć chyba czy jest obrzęg plus do tego rtg płuc , oczywiscie każde skierowanie na pilne , a w moim mieście na pilne skierowanie czeka się ponad 3 tyg . Dziś znów byliśmy u onkologa i zdziwił się ze tyle to aż trwa , dał skierowanie nam do szpitala w Łasku 40 km dalej , też na płuca własnie i na głowe i są bardziej przyjazne terminy bo głowa na 15 kwiecien a płuca na 18 wiec kilka dni zawsze do przodu.Tata leży w domu , apetyt w miare ma je posiłki , nic go nie boli , tylko kaszel go męczy , mokry kaszel. Ciężko mu wejść na 2 pietro gdzie mieszka bardzo się męczy szybko , jak w grudniu jeszcze wchodził w 20 sekund , teraz nam obu to zajmuje ok 3-5 minut. Jest bardzo nerwowy, ale widać ze chce walczyć nigdy w zyciu nie był u lekarza , zawsze wolał sam się leczyć , a teraz jest inaczej , poprostu chce walczyć, a jeszcze jedno , we wtorek bylismy na komisji o rente , oczywiśćie 1 grupa całkowicie nie zdolny do pracy. Zobaczymy co najbliższe dni nam przyniosą |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-03-26, 22:08 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Leży w szpitalu i jakieś zastrzyki w brzuch dostaje , miał przez 2 dni jakieś małe dawki które nic nie dawały i się dusił , dziś dostał już większą dawkę i było dobrze , oddychał normalnie już , zobacze jak jutro będzie. |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-03-24, 19:32 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Tata dziś był u lekarza , mial ekg serca które wyszło nie zaciekawie, miał problemy z oddychaniem , skierowanie do szpitala , diagnoza zator płuc... w pewnym momecie wogole nie mógł oddechu złapać , podano mu tlen... co to za święta będą ... nie wyobrażam sobie... |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-03-19, 23:48 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Co do informacji medycznych pewnie będe pytał , jak tylko będe miał jakieś papiery i tata będzie już po wizycie u onkologa. Potrzebuje też popisać aby może wyładować emocje...Nie wiem sam, rozsypałem się jak domek z kart , gdy się dowiedziałem o tym... |
Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
kukiz87
Odpowiedzi: 41
Wyświetleń: 14596
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2016-03-16, 23:12 Temat: Rak płuc...Historia mojego Taty... |
Witam serdecznie , chciałbym opisać na tym forum historie mojego taty w walce z rakiem, w walcze która zaczeła się bardzo niedawno bo 10 lutego i myślę że jeszcze daleka droga przed nami, nie wiem na dobrą sprawę dlaczego tutaj to opisuje może poprostu potrzebuję słów wsparcia , jednak bardzo proszę o nie pisanie tutaj rokowań ile tacie jeszcze zostało , nie chce tego wiedzieć , ważne że dziś jest z nami , a co przyniesie jutro niech zostanie tajemnicą , nie chce wiedzieć...
To 3 historia nowtworowa w mojej bliskiej rodzinie , wszystko w bliskiej rodzinie od strony taty, moja babcia miała również raka płuc , była operowana w wieku ok 80 lat , po operacji było dobrze przez jakiś czas , jednak powrócił nawrót choroby , babcia zmarła w wieku 84 lat , ciężko powiedzieć czy to przez nawrót choroby czy poprostu to że babcia miała już swoje lata i nadszedł na nią czas,
Babcia odeszła 4 lata temu , do dziś się nie mogę otrząsnąć z tego letargu zę już jej z nami nie ma...
Kolejny przypadek to córka mojej babci i siostra mojego taty , ok 2 lat temu miała raka spraw kobiecych , operacja , na dzień dzisiejszy jest ok.
Ale przejdzmy do sedna sprawy.
Mój tata ma 61 lat do grudnia 15 roku można było powiedzieć ze chłop jak dąb , prawdziwy twardziel , gwoździe wbijał pięścią , jak siekierą uderzył się mocno w palca , żartował że sklei się palca i będzie dobrze.
Jednak w grudniu w okolicach świąt coś zaczeło dziać się niepokojącego, tate bolała głowa , początkowo wine zganiał na poduszkę że zła poduszka i od tego go boli , przestał zupełnie wychodzić na dwór , wczesniej wychodził na skwer na ławkę ze znajomymi i tak potrafił przesiedzieć pół dnia , jednak od momentu rozpoczęcia bóli zamknał się w domu , zaczęły się problemy z chodzeniem , tak jak by zarzucało tate , chcieliśmy z siostrą wygonić tate do lekarza jednak nie chciał , ma bardzo cięzki charakter i jak się uprze to tak ma być , leczył się lekami 2 miesiące , było coraz gorzej głowa bolała i bolała , tata przesypiał ok 17 godzin na dobe.
Namówiliśmy go na wizyte u lekarza , przychodnie rodzice mają na drugiej stronie ulicy, tata ledwo doszedł sam do lekarza , brak sił i problem z utrzymaniem równowagi , lekarka go zobaczyła zmierzyła cisnienie miał ok 185/120 , lekarka zrobiła mu zastrzyk i zadzwonila po pogotowie .natychmiast razem z mamą pojechaliśmy do szpitala ,
Tata miał badania które trwały ok 3,5 godziny, rezonans i tomograf głowy.
Po czasie oczekiwania wyszedł do nas lekarz i powiedział nie pamietam dokładnie co bo używał swoich roboczych zwrotów ale ogólnie mowił o 3 przezutach nowotworu w głowie 2 w mózgu i jeden ogromny w mózdzku średnica 3 cm ! tata wówczas już był w tak złym stanie że miał obrzęk mózgu , a jednak był cały czas przytomny i świadomy.
W moim miescie jest tylko oddział neurologiczny , lekarz odrazu zadzwonił do oddalonego o 20 km bełchatowa gdzie jest neurochirurgia , lekarze myśleli że to jakiś pacjent po wypadku samochodowym i że jest nie przytomny , lekarz jednak naprostował ich że pacjent jest przytomny i świadomy.
Od tego czasu czyli 10 lutego wieczora Tata leżał już na neurochirurgii. Na 19 lutego była zaplanowana operacja usuniecia góza móżdżku który w dużym stopniu zagrażał życiu , z tego co mówił lakerz on już był tak duży i miał tak silny nacisk że mógł pęknąć . 2 dni przed operacją tata podpisał wszlkie zgody , na ogolenie głowy , oraz na operację, lekarz mówił wprost że operacją może różnie się skonczyć , śmiercią , brakiem możliwośći samoistnego poruszania się a może przy odrobinie szczęścia się wszystko uda jak powinno i będzie wszystko dobrze.
Operacja udała się perfekcyjnie , było czucie , tata wjechał na salę już przytomny , operacja trwała ok 5 godzin , było ogromne cięcie z tyłu głowy ok 20 cm od połowy głowy głęboko w dół karku. Zaraz przyszedł do nas lekarz który operował tate i opowiadał o przebiegu operacji.
Mówil że ogólnie poszło wszystko ok , cały góz został usunięty , i powiedział że nie obyło się bez sensacji , jednak nie chciał nic więcej powiedzieć.Odrazu poszliśmy do taty był przytomny , był bardzo nerwowy i bardzo dużo mówił jak nakręcony, pewnie był pod wpływem znieczulenia jeszcze , jednak na długo zapadnie mi w pamieć to co powiedział do siostry .
Zapytał jej czy już kiedyś miał tą operacje , siostra powiedziała że nie że przecież pierwszy raz w życiu jest w szpitalu dopiero , a on odpowiedział że stał obok i widział jak go operowali , może o te sensacje chodziło lekarzowi. Tata przed operacją jeszcze miał oczywiśćie usg płuc i jamy brzusznej. Wyniki były kilka dni póżniej.
Rozsiew nowtworowy
Guz w płucu nie duży - 15 mm
Nandercze 20 mm
i 2 malutkie w glowie jeszcze...
Po operacji oczywiście guz został zabrany do badania , jednak każdy wiedział jaki będzie wynik. Nowotwór złośliwy a wszystko zaczęło się od płuc. I płuca w pierwszej kolejności bedą leczone.
Wróciliśmy z wizyty od neurochirurga wczoraj , gdzie dostaliśmy dalsze skierowania i wypis ze szpitala.
Tata jest podłamany widać to, wiedział co spotkało babcię.
Chce się leczyć chce walczyć, Leży cały czas w domu jest osłabiony , wstaje na posiłki i do toalety. Ledwo może zejść z drugiego piętra do samochodu jest poprostu zmęczony, nie ma siły.
Smutna historia ale prawdziwa , nigdy nie dogadywałem się z tatą dobrze, kłóciliśmy się ja mam 29 lat jestem jego synem , teraz czuje że zbliżamy się do siebie , oby tylko nie było za późno.
Mnie również boli głowa już ok 8 lat mam problemy z ciśnieniem średnie mam ok 160 /110 i czuję się dobrze , odczuwam już to gdy podchodzi do 180. Biore mnostwo leków przeciwbólowych. Wylądowałem rok temu w szpitalu na izbie przyjęć , prosiłem o tomograf głowy i rezonans , olali mnie totalnie , a jednak czuje że jest coś nie tak...
Przepraszam jeżeli opisałem moją historie nie spójnie , jestem w rozsypce psychicznej, i zaczynam żałować tego że nie mogę się z tatą zamienić , aby dać mu żyć jeszcze.
Przypominam proszę nie rokować... nie chcę wiedzieć ile tacie zostało życia...cieszę się tym co jest dziś
Będę tutaj prowadził dziennik mojego taty , będę opisywał w tym temacie jak jest , może się komuś przyda.
Dziękuje za poświęcony czas i Pozdrawiam Damian |
|
|