1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Rak płuca = koniec mojego świata |
magdal
Odpowiedzi: 16
Wyświetleń: 12013
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-03-29, 21:25 Temat: Rak płuca = koniec mojego świata |
Butterfly, oczywiście każdy przeżywa inaczej cierpienie bliskich, a to jak się zachowujemy jest sumą różnych rzeczy, sytuacji, potrzeb, charakterów itp. Podzieliłam sie tylko informacją zasłyszaną od pani dr, zaciekawiła mnie jej wypowiedź, nawet zaskoczyła, myślę że dużo w niej racji, choć każda choroba, każdy pacjent jest inny i ma inne potrzeby. Stąd ten wątek i inne, bo wszyscy szukamy pomocy i wsparcia.
Pozdrawiam cieplutko. Magda
[ Dodano: 2013-03-29, 21:31 ]
I jedna jeszcze refleksja związana właśnie z chorobą jednego z rodziców. widzę to na przykładzie mojej mamy, która bardzo często "chroni mnie", ukrywa łzy przede mną, nie chce bym cierpiała... Mojej ciotce pokazała w czym ją pochować, bo ja wtedy nie będę miała głowy do tego, jak się wyraziła. A gdy widzi zmęczenie na mej twarzy dzwoni do niej i prosi, by została na noc, bym odpoczęła. No tak, matką się jest całe życie...
Przytulam Was w ten trudny dla nas świąteczny czas. |
Temat: Rak płuca = koniec mojego świata |
magdal
Odpowiedzi: 16
Wyświetleń: 12013
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-03-28, 21:59 Temat: Rak płuca = koniec mojego świata |
przeczytałam z uwagą cały wątek...ale chciałabym odnieść się do krótkiego fragmentu butterfly dotycz. łez.
Rozmawiałam niedawno z onkolożką na ten temat. Zapytała mnie, czy mama widzi moje łzy(płakałam u niej w gabinecie). Byłam mocno zdziwiona.. A ona odparła mi, że spędzając tyle lat z chorymi na raka, dowiedziała się od nich w gabinecie wielu rzeczy. Czasem ci chorzy mówią do niej, że rodzina tak lekko podchodzi do ich choroby, że są tacy normalni, obojętni że nawet nie zapłaczą i że chyba nigdy nie byli dla nich ważni...Byłam zdumiona tymi słowami. Lekarka mówiła, by nie wstydzić się łez ani emocji, bo chory widzi wtedy że bliskim na nim zależy, owszem nie powinno się przekraczać pewnej granicy w tym ujawnianiu uczuć, by tym przeżywaniem nie dobić chorego. Opowiedziała mi też pewną historię kobiety, która ze łzami w oczach opowiadała wzruszona że syn powiedział jej że ją kocha, pierwszy raz w życiu.
Pozdrawiam Was serdecznie. Magda |
|
|