1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: czy moge jeszcze uratować mojego tatę |
mentalmed
Odpowiedzi: 92
Wyświetleń: 36763
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2012-12-15, 23:06 Temat: czy moge jeszcze uratować mojego tatę |
jestem pewna, że robicie wszystko, co możliwe - tylko tyle i aż tyle. Nasi Kochani spokojnie odchodzą, gdy jesteśmy blisko i dajemy im wszystko co możliwe w ostatnich chwilach życia. Jeśli mamy siłę, zachowajmy spokój. Nie możemy zrobić nic więcej, ani my, ani personel medyczny. Ja w ostatnich minutach życia Taty mówiłam "do niego", że może spokojnie odejść, że wszystko jest w porządku. Umarł spokojnie. Bądź dzielna i spokojna, wierzę, że potrafisz. W takich chwilach mobilizujemy rezerwy i ułatwiamy naszym bliskim odejście a nam samym - zachowanie równowagi i względnego poczucia sensu. |
Temat: czy moge jeszcze uratować mojego tatę |
mentalmed
Odpowiedzi: 92
Wyświetleń: 36763
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2012-12-15, 22:28 Temat: doświadczenia własne |
nie wiem, co dzieje się u Ciebie aktualnie, ale wspieram mocno. Opieka hospicyjna daje poczucie kontroli choroby w ostatnich dniach, co wspiera nas - opiekujących się Chorym. Ja sama, jako osoba mocno zorientowana w kwestiach medyczno/onkologiczno - psychologicznych byłam skłonna utłuc lekarkę hospicyjną, kiedy się spóźniała na wizytę domową i gloryfikowac pielęgniarkę hospicyjną, gdy widziałam jej profesjonalizm. Teraz wiem, że tak naprawdę w ostatnich dniach / godzinach ważna jest kontrola bólu i obecność przy bliskim. Ja miałam szczęście być przy śmierci Taty wraz z Mamą. 2 dni przed śmiercią obserwowaliśmy pobudzenie, podwyższony stan świadomości, aktywności i reaktywności. Tata przyjął gości w pozycji siedzącej, na fotelu, podał rękę kuzynowi, uśmiechał się, jadł jogurt i zupę. 2 dni później rano jechałam z mężem do hospicjum po aparat do odsysania wydzieliny z drzewa oskrzelowego, ponieważ Tata, będący już bez kontaktu słowno - logicznego, ledwo przyjmujący płyny podane łyżeczką, zaczął ''bulgotać". Od godzin południowych monitorowałam tętno i ciśnienie krwi. Wszystko było ok, pomimo, że Tata oddychał ''bulgocząco" i miał chłodniejsze "końcówki", czyli palce dłoni i stóp. Nie przyjmował już ani papkowatych pokarmów ani płynów. Podałyśmy morfinę w dawce zaleconej przez lekarkę (przezskórnie). Ok. godz. 16. 30 przerwy między oddechami stawały się coraz dłuższe. O godz. 16.47 odnotowałam ostatni oddech Taty. Tak to było. |
|
|