1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Tato odszedł i ... nie radzę sobie :-( |
myszka141_2008
Odpowiedzi: 44
Wyświetleń: 26368
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2015-08-26, 13:46 Temat: Tato odszedł i ... nie radzę sobie :-( |
Gosiu, uwierz, że wiele tu osób boryka się z podobnymi myślami do Twoich. Ja do tej pory nie mogę sobie darować, że w swoim dorosłym życiu nie zdąrzyłam bardziej pomóc mamie pożyć lepiej, wygodniej, spokojniej.
Nasi rodzice byli z pokolenia, które na wszystko musiało ciężko zapracować. Również moja mama nie miała w życiu lekko. Od dzieciństwa chory kręgosłup, brak pomocy ze str mamy przy wychowywaniu dzieci, mąż alkoholik, w końcu jego przedwczesna śmierć i samotne wychowywanie dzieci. Ogólnie mówiąc - klepanie biedy.
Dopiero gdy ostatnie z dzieci - czyli ja - się usamodzielniło, mama mogła zacząć żyć spokojniej. Niestety, choroba odebrała dany jej czas A ja nie zdąrzyłam w swoim dorosłym życiu na tyle stanąć na nogi, aby ulżyć mamie finansowo, aby mogła na co dzień pozwolić sobie na wszystko, czego odmawiała sobie przez całe swoje życie.
Do tej chwili (i myślę, że do końca swoich dni nie poradzę sobie z tym poczuciem winy) nie mogę sobie darować, że mama ostatnie świadome 12 dni swojego życia spędziła sama w szpitalu. Sala pooperacyjna bez możliwości odwiedzin... Tłumaczyłam lekarzom, ze mama nigdy stąd już nie wyjdzie, ale oni mieli swoje procedury Tego jednego nie mogę sobie darować...że umierała sama
Wszystko to boli tak samo, mimo upływu czasu. Staram się o tym nie myśleć, i tak niczego nie zmienię.
Gdyby mama poszła wcześniej do lekarza, może byłoby inaczej. A może straciłaby na pobyty w szpitalu ten rok życia, gdy żyła spokojnie, w nieświadomości. Choroba była agresywna i być może nic by jej nie zatrzymało...
Żadnym pocieszeniem jest tragedia innych, wszak nie dążymy w życiu do tego, aby innym wiodło się gorzej niż nam. Lżej nam jednak, że nie my jedyni niesiemy tak ciężki krzyż. |
Temat: Tato odszedł i ... nie radzę sobie :-( |
myszka141_2008
Odpowiedzi: 44
Wyświetleń: 26368
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2015-08-26, 10:00 Temat: Tato odszedł i ... nie radzę sobie :-( |
Gosiu, śledzę cały czas Twój wątek. Mimo upływu miesięcy, z Twoich postów bije smutek i żal do losu Przykre to bardzo, że ciężko Ci się pogodzić z losem a i inni dorzucają swoich trosk. Życie i bez śmieci nie jest kolorowe i zawsze znajdzie się ktoś, kto usilne chce nam je uprzykszyć.
Jedyne co Ci mogę poradzić, to żyj własnym życiem. Nie daj sobą manipulować ani wciągać w poczucie winy. Brat nie chce Twojej pomocy? - w porządku. Jak przyjdzie z pretensjami - pogoń!!
A może On w ten sposób odreagowuje stratę ojca...czuje się opuszczony i sam sobie taką rzeczywistość tworzy
Śmierć najbliższych to najtrudniejszy okres w życiu człowieka. Znam kilka przypadków ludzi, którzy nie udźwignęli tej sytuacji Dlatego tak ważne, abyś nie oglądała się za dużo na innych, bo jak widzisz inni na Ciebie się również nie oglądają Masz dla kogo żyć, masz dziciaczki, które bardzo potrzebują szczęśliwej, uśmiechniętej mamy. Życia i ludzi nie zmienisz, możesz jedynie nauczyć się żyć obok różnych osób.
Pozdrawiam Cię ciepło i trzymam kciuki, żebyś jak najszybciej odzyskała spokój ducha :-)
Gosia |
Temat: Tato odszedł i ... nie radzę sobie :-( |
myszka141_2008
Odpowiedzi: 44
Wyświetleń: 26368
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2015-05-01, 06:43 Temat: Tato odszedł i ... nie radzę sobie :-( |
Gosiat wyrazy współczucia z powodu pożegnania z kolejnym bliskim członkiem rodziny. Chyba dopiero śmierć najbliższych pokazuje człowiekowi jakie ciężkie jest życie i że właśnie teraz wkraczamy w ważny etap nauki radzenia sobie w nim bez tych, którzy byli koło nas zawsze.
Twoje życie wkrótce wróci do normalności, na co dzień zapomnisz o przykrych wydarzeniach. Nie pocieszę Cię mówiąc, że już nigdy nie będzie jak kiedyś. Ja funkcjonuję jak dawniej, nawet więcej się uśmiecham. Chyba dlatego, że mam jedno zmartwienie mniej - cały czas powtarzam mężowi - przed Tobą najgorsze chwile w życiu, ja już nie musze martwić się o rodziców, nie musze się bać sygnału karetki czy wiadomości o chorobie.
Jednakże, nawet w gonitwie codziennego życia, cały czas gdzieś tam "z boku" w głowie kryje się myśl, że mojej mamy już nie ma, nigdy nie będzie.
Najgorsze są te trudniejsze chwile - chwile choroby, kłótni z mężem, ogólnie pojawiające się problemy. Wtedy pojawia się łezka w oku - tak bardzo chciałabym pojechać , porozmawiać z mamą, chociaż z nią posiedzieć.
W styczniu sprawiliśmy sobie pieska - do tej pory łapię się na myślach: "moja mam nie zdążyła poznać Fionki".
Pokrótce - moje całe życie podzieliłam na życie przed i po Jej śmierci. Życie po Jej odejściu nie jest złe, ale zupełnie inne. Myślę że właśnie po śmierci rodziców człowiek przestaje być dzieckiem - to taka magiczna granica - żadna 18-tka.
Trzymam za Ciebie kciuki i z całego serca życzę Ci, abyś wreszcie odnalazła spokój i uporała się z własnymi myślami i z tęsknotą po odejściu ukochanych osób.
Pozdrawiam Cię ciepło, Gosia. |
Temat: Tato odszedł i ... nie radzę sobie :-( |
myszka141_2008
Odpowiedzi: 44
Wyświetleń: 26368
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2015-02-15, 10:50 Temat: Tato odszedł i ... nie radzę sobie :-( |
Witaj gosiat,
Bardzo przykre co piszesz Nie mogłam nie odpowiedzieć na Twoje wołanie...bo poczułam się, jakbym czytała własną historię Powróciły emcje, żal i rozpacz sprzed roku
Moja mama, podobnie jak Twój tato, chorowała bardzo krótko - od wystąpienia pierwszych objawów żyła 2 miesiące (od diagnozy miesiąc, z czego 2 tyg pod respiratorem ). Miała niespełna 61 lat Zmarła 26.12.2013 r.
Podobnie jak Ty nie mogłam poradzić sobie z emocjami - opadła z sił psychicznych miałam wrażenie, że za chwilę będę chodziła po ścianach. W nocy nie mogłam spać, a jednocześnie czekałam na sen mając nadzieję, ze mama mnie w nim odwiedzi. Tak też było co noc.. W dzień siadałam przy oknie i wyglądałam z przymrużonymi oczyma, wyobrażając sobie, że pani idąca ulicą w moją str to moja mama...
Mogłabym pisać i przytaczać sytuacje, ale nie o to chodzi... Ważne jest to, że mimo obłędu, żalu, niemocy i bezsilności ten stan minie. Podobnie jak Ty nie jestem nastolatką, która straciła jedyne oparcie w życiu - również mam meża, dzieci, ale podobnie jak Ty nie miałam do nich cierpliwości. Więcej - czasem denerwowała mnie ich obecność i to, ze chcą mi pomóc
Niestety, nikt nie jest w stanie pomóc nam przeżyć swojej żałoby - trzeba opłakać stratę, inaczej nigdy nie pogodzimy się z rzeczyistością.
Po śmierci mamy co dzień chodziłam na cmentarz, chociaż na chwilę... Już z daleka, widząc mogiłkę płakałam, że mama leży tam sama, w zimnej ziemi.
Podobnie jak Ty podupadłam na zdrowiu (od grudnia do czerwca miesiąc w miesiąc byłam chora - anginy, oskrzela itp.). Włosy na głowie przerzedziły się... Odkupiłam swój smutek, ale teraz mogę śmiało powiedzieć, że wychodzę na prostą. Po Roku mogę z suchymi oczyma odwiedzić mamę na cmentarzu, mogę spokojnie zasypiać i bez emocji opowiadać dzieciom o babci, która kochała je najbardziej na świecie.
Gosiat, podpowiem Ci, że gdy zauważyłam, że już nie poradzę sobie sama, zaczęłam "ratować" się ziołowymi tabl antydepresyjnymi. Odstawiłam na koniec marca i od tego czasu radzę sobie sama.
Trzymam za Ciebie kciuki z całych sił Wierzę, że i Tobie się uda. Cudownego leku na żałobę niestety nie ma
Pozdrawiam Cię ciepło |
|
|