U mojego taty takie różne stany zaczęły się od połowy września,bywały dni że myślałam że to już koniec a pożniej się troszkę poprawiało.Tatę dałam do szpitala na sam koniec września bo musiałam chodzić do pracy na zmiany a strach było zostawić go samego , strach też było z nim spać bo miał różne zwidy i różne pomysły aby się przed czymś i kimś bronić.Ze szpitala też się kazał brać bo go zabiją ,opowiadał różne historię nawet że w nocy wycinają chorym organy na żywca.Tata też niby miał operację na żywca a jemu było bardzo zimno to go nie chcieli nawet przykryć .
Mój tata też miał podawany manitol po którym miał troszkę lepszą świadomość. Teraz to nie wiem czy tego nie żałuję bo w tych momęntach wszystko do niego docierało -nawet to że się dziadostwo przeniosło do głowy.Tydzień przed śmiercią miał naświetlaną głowę a już po wszystkim dr. stwierdziła że naświetlania mogły przyspieszyć śmierć . Nigdy nie będziemy wiedzieć co w danej chwili jest dobre.:(
Oddział paliatywny jest dla ludzi ciężko chorych a nie zdrowych i normalną sprawą jest że pacjenci nie dają sobie w pewnym okresie rady z załatwianiem się .Mój Tata jak miał chwile świadomości to się wstydził że koło niego robią więc mu tłumaczyłam że jest chory i ma prawo a pielęgniarki wybrały taką prace świadomie.
Mojemu Tacie ordynatorka sama załatwiła konsultację radiologiczną.