Dzień dobry
Piszę tutaj, ponieważ niepokoją mnie moje badania. Mama zmarła w styczniu na raka jajnika. Miałam wykonane badania genetyczne, które wykazały, że stwierdzono u mnie mutację i lekarz zalecił mi badania profilaktyczne.
W takim też razie w maju zbadałam sobie poziom m.in. CRP oraz CA-125, które były równe kolejno: 0,014 oraz 9,7. Wiosną miałam trochę problemów ze zdrowiem, ponieważ pojawiła mi się miesiączka, która trwała ponad 50 dni. Pamiętam, że jednym z sygnałów o nowotworze Mamy były jej obfite i bardzo bolesne miesiączki, które już właściwie można uznać za krwotoki. Byłam u kilku lekarzy, jedna pani nie wiedziała co mi może być, druga stwierdziła że to efekty dużego stresu spowodowanego studiami i przede wszystkim śmiercią Mamy. Trzecia chciała wysyłać do szpitala, jednak później zdecydowała się przepisać mi Cyclonaminę, Exacyl, Cyclo-progynova i Scorbolamid. Po skończeniu pierwszych opakowań nie zauważyłam żadnych rezultatów, więc stwierdziłam, że nie będę dłużej się truła. Poszłam do kolejnego lekarza (ginekologa), który wykonał mi USG transrektalne (zamiast dopochwowego), jednak nie zauważył nic niepokojącego i również stwierdził, że to najprawdopodobniej efekty stresu. Po jakimś czasie miesiączka się skończyła i od tej pory występowała prawidłowo.
Tak jak wspomniałam było to w maju. Teraz jednak ponownie zrobiłam badania dla własnego spokoju i jak się okazało CRP wzrosło z 0,014 do 0,03, a CA-125 z 9,70 aż do 19,70. Niepokoi mnie, że ten marker w ciągu 4 miesięcy wzrósł aż o 10,00, gdzie norma jest do 35,00. Zbadałam jeszcze CA15-3, który wyniósł 12,20, jednak nie mam porównania, bo nie robiłam go wcześniej. Chciałabym się Was poradzić, czy powinnam podjąć jakieś kolejne kroki w związku ze wzrostem markera? Czy powinnam wykonać jakieś dodatkowe badania? Jakie? Może powinnam pójść z tym do ginekologa? Lub zapisać się do genetyka? Nie mam pojęcia co mogłabym zrobić i do kogo się skierować...