Witajcie.
Mój chory Tata leży obok w pokoju, śpi; jutro kolejny dzień a ja nie wiem jak mu pomóc
Ma raka jelita grubego z przerzutami na wątrobę, miał 1 chemię na 2 się już nie załapał, zbyt słabe wyniki bilirubina 9,8, miał płukankę organizmu ale to nie pomogło. Wypisali go w poniedziałek 19.12 ze szpitala i od wtorku leci w oczach. Jest bardzo słaby, mało je, prowadzimy go do toalet, cały czas by spał. Ma spuchnięte nogi które masujemy, duży brzuch. Dziś prawie nic nie zjadł. Jesteśmy po opieką poradni paliatywnej. On myśli że wyleczy wątrobę i wraca po 2 chemię.
Nutridrinka nie wypije. Co mam robić by mu pomóc, wiem jaki będzie finał ale chcę zrobić wszystko co się da by mu pomóc...
Jedyne co mogę napisać to tyle , że życzę Wam dużo siły bo ciężkie dni przed Wami. Bądźcie przy nim, korzystajcie z każdej chwili, uśmiechu, spojrzenia... To naprawdę bardzo ważne. Bądźcie przy nim, nie zmuszajcie do jedzenia. Ta biblirubina powoduje osłabienie i senność. Pozdrawiam.
Scrollek,
Czy dobrze rozumiem, że u Taty zakończono leczenie?
Czy Tata ma jakieś leki przepisane przez lek.z poradni paliatywnej? Tzn. czy są obecne jakieś wyraźne dolegliwości typu ból, niepokój, duszność? Czy najsilniej jednak zauważalne jest osłabienie i senność? Żółtaczka?
Jaką pomoc dokładnie zapewnia Wam poradnia?
To, co możesz zrobić to zapewnić Tacie spokojne, łagodne odchodzenie w domu. Warto zatroszczyć się o możliwość wygodnego leżenia, o ułatwienia zastępujące wyjścia do toalety, o możliwość podawania potrzebnych leków podskórnie ( jeśli zajdzie taka konieczność). Niemniej trudno doradzać nie znając dokładnie sytuacji.
Do tego wszystkiego - jak Ty się trzymasz? Masz siłę na zachowanie spokoju? Śpisz trochę, jesz?
Dzięki za otuchę
Już po pogrzebie, było ciężko ale tak naprawdę prawdziwą żałobę przechodziłem w trakcie choroby taty patrząc jak niknie.
Pozostają w mojej głowie pytania co można było zrobić, kiedy można było zlokalizować guzy itp. Moja mam ma to samo, jak można było pomóc, co zrobiliśmy źle.
Dla mnie ta choroba to coś niesamowitego i strasznego w tak krótkim czasie potrafi zrobić takie spustoszenie. Jak się przed tym uchronić?
Jutro Nowy Rok życzę Wszystkim dużo zdrowia i trochę szczęścia by nas to nie dotknęło.
Przed tym nie da się uchronić..
Moja mama miała raka piersi, przeszła chemię, operację w styczniu 2016r, potem radioterapia..lekarze mówili,że wycięli w całości, na kontrolach było wszystko w porządku..W październiku zaczęła czuć się źle..uporczywy kaszel, duszności, osłabienie, nie mogła przejść z pokoju do pokoju, też spuchnięte nogi, trafiła do szpitala i diagnoza: rozsiew do drugiej piersi, przerzuty do węzłów chłonnych, wątroby, płuc..Pierwsze pytanie: skąd nagle tyle przerzutów?
Najgorsze jest to,że myśleliśmy,że ona z tego wyjdzie..mimo,że kardiolog mówił,że jej serce jest osłabione po chemii i radioterapii to onkolog zalecił znów chemię..zdążyła wziąć 2 i zmarła w szpitalu 13 grudnia, bo serce nie wytrzymało i to 2 dni po moich 21 urodzinach..
Nie wierzę w te bzdury,że czas leczy rany i nie wiem jak sobie z tym poradzić..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum