Po pierwsze RTG nie jest dobrym badaniem do stwierdzenia odpowiedzi na leczenie. Powinno być wykonane TK klatki.
Jak pisał Oncotrust:
Cytat:
jesli będzie odpowiedź na chemię dążyłbym do naświetlenia najpóźniej już po 4 kursach. pogrubienie nadnerczy nie jest równoznaczne z przerzutami - jest to często obserwowany artefakt. PET mógłby wyjaśnić czy w nadnerczach są faktycznie przerzuty ale wykonany przed chemią. Aby był wiarygodny trzeba czekać ok. miesiąca po chemii.
(podkreślenia moje)
Dobrze więc, że są zalecone naświetlania i PET, jednak należy zadbać o odpowiednie odstępy czasowe między chemią a powyższymi.
Czy naświetlania mają być radykalne - trzeba by znać dawkę, jaką planują.
Sprawę może jednak nieco skomplikować ropień płuc - czy IV cykl chemii nie jest odłożony w czasie ze względu na niego?
Właśnie zdziwiło mnie, że pomimo wysokiej gorączki rozpoczęto u taty IV cykl chemii, jednocześnie przyjmując antybiotyki... Ale nie wiem też czy to jest faktycznie przeciwskazanie do podania chemii.
IV cykl chemii tata zakończy w piątek a naświetlania ma rozpocząć w czerwcu, wtedy też ma mieć zrobione badanie PET.
A czy, w przypadku gdyby zastosowano radioterapię radykalną, są w ogóle szanse na to, że naświetlania zniszczą całkowicie guz?
Tata skończył leczenie antybiotykami ale gorączka nadal się utrzymuje, poszedł do lekarza rodzinnego i po skierowaniu do pulmonologa dostał ponownie, ale inne antybiotyki, które też nie działają, tata nadal ma wysoką gorączke i bardzo sie poci, ten pot ma taki dziwny specyficzny zapach:/ dodatkowo tata zaczął strasznie kaszleć, nie wykrztusza nic, ma taki suchy kaszel, po prostu go dusi gdy zaczyna mówić i czasem wydaje takie dziwne dźwięki, jakby nie panował nad tym:/ a gdy chodzi mam wrażenie że wszystko go już boli:/
Co może być przyczyną tak długo utrzymującej się gorączki? mimo zastosowania antybiotyków? czy gorączka może występować przy przerzutach? Jak możemy tacie pomóc?
Nic z tego nie rozumiem, bo przecież badania kontrolne po chemii wskazują że jest poprawa a tata czuje się coraz gorzej:(
Teoretycznie gorączka może być wynikiem przerzutów czy po prostu choroby nowotworowej, ale być może poprzednie antybiotyki nie były po prostu dobre na ten rodzaj bakterii, jakie ma tata, i teraz zastosowano inne.
O kaszlu trzeba powiedzieć lekarzowi prowadzącemu, są na to leki.
Witam ponownie po kolejnej dłuższej nieobecności
Dziś tata odebrał wyniki z badania PET. Nie będę przytaczać całości wyników, ale proces nowotworowy rozsiany jest również
- w innym miejscu tego samego płuca
- do drugiego płuca
- węzłów przytchawicznych
- obu nadnerczy
Lekarz zmienił decyzję o dalszym leczeniu. Narazie tata będzie miał kontynuację chemii, potem dopiero ewentualnie radioterapię.
Zdaję sobie sprawę, że nie są to dobre wyniki:( Czy to już jest IV stopień zaawansowania choroby? Jakie są rokowania na tym etapie? Nadmieniam, że tata jest w ogólnym stanie dobrym, ma apetyt, już nie kaszle, nie gorączkuje. Bywają tylko dni, kiedy jest osłabiony.
Bardzo proszę o interpretację i szczerość... Pozdrawiam
Może to dziwne ale chciałabym wiedzieć ile czasu nam pozostało... Wiem, że dokładnie nie wie nikt, ale osoby, które 'w tym siedzą" mają jakieś rozeznani ile żyją ludzie z tak zaawansowaną chorobą... Dziś Pani onkolog powiedziała, że może 2 lub 3 lata, co najwyżej:( Chciałabym wiedzieć jak to wygląda w praktyce... Czy faktycznie w IV stadium choroby już nic nie da się zrobić? Dodam że tata ma radioterapię dość silną, określaną na 4 (nie wiem co to dokładnie oznacza), ale inni pacjenci mówią że to silna dawka i naświetlane tylko prawe płuco... pozostałe ogniska nowotworu nie są naświetlane tylko pozostawione 'samym sobie' bo pani onkolog mówi że jakby leczyli wszystko to tate by to nadmiernie wymęczyło...
Jakie są rokowania na tym etapie? Nadmieniam, że tata jest w ogólnym stanie dobrym, ma apetyt, już nie kaszle, nie gorączkuje. Bywają tylko dni, kiedy jest osłabiony.
Bardzo proszę o interpretację i szczerość...
Dziękuję... Dla mnie to niewyobrażalne, że zdrowego na pozór człowieka tylko w 8 miesięcy to bydle może całkowicie wyniszczyć:/ Czy z tego wynika, że 2-3 lata to i tak optymistyczna "prognoza"?
Zastanawia mnie jeszcze jedno. W tym samym wątku, który poleciła DSS wyczytałam, że przerzut w nadnerczu można operować (tak zrozumiałam) a mój tata nie ma z tym nic robione.
Asiu a po co operowac przerzut w nadnerczu ??? Twój głowny wróg znajduje się w płucu i nim się głownie zajmują .Operacja nic nie da tylko osłabi pacjenta co moze skutkowac szybszym rozrostem głownego ogniska.
PS W 8 miesięcy ???? Ten skorupiak moze wykończyć człowieka w 2-3 miesiace (:(:(
Asiu
8-10 miesięcy to statystyki, to jest liczba uśredniona. Ze statystykami różnie bywa. Czasami lekarze "dają" pół roku życia, a pacjent żyje 2 lata, zaskaując tym lekarzy.
Bywa też tak, że lekarze dają rodzinie i pacjentowi nadzieję na rok czy dwa, a pacjent umiera w ciągu kilku tygodni czy miesięcy - chociażby z powodu różnych dodatowych powikłań częstych u ludzi z nowotworem (np. zakrzep - zator).
2-3 lata o których wspomniała Ci pani dr to naprawdę czas dla nielicznych. Niestety. Owszem też znam osobę, której lekarze dawali max pół roku życia, a pacjent brał chemię I rzutu, potem II rzutu i żył 2 lata i 7 miesięcy. Ale niestety nieliczni (za wyjatkiem operowanych) mają szansę przy raku płuca na tak dlugie przeżycie.
Najczęściej to ta średnia w okolicach 8-10 miesięcy - podana w poście przez DSS - się sprawdza.
Dziękuję za wyjaśnienie...
U mojego taty chorobę wykryto w grudniu i właściwie chyba od początku był to stopień IV bo już wtedy był niejednoznaczny obraz nadnerczy, teraz jedynie badanie PET to potwierdziło. Mimo dużej złośliwości jak dotąd u taty nie wykryto innych, tych poważniejszych przerzutów do mózgu, wątroby czy kości, więc mam nadzieję, że jednak chemia jakoś powstrzymała rozwój choroby... Tata ogólnie czuje się dobrze, jedynie te nieustanne gorączki...ale Pani dr twierdzi, że dobrze, że występują, że tzn. że organizm się broni... Wierżę więc, że narazie przynajmniej będzie dobrze:)
Jednak statystyki są przerażające...
Czy stan chorego na nowotwór może zatem zmienić się praktycznie z dnia na dzień? Czy to postępowanie choroby to stopniowe zmiany? W rodzinie taty już 3 osoby zmarły z powodu tego świństwa, rodzice taty i brat, ale nigdy nie byłam przy tym bezpośrednio, nie mam więc kompletnie świadomości czy pogorszenie następuje nagle... Zwracam się tu do osób, które niestety już to wiedzą...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum