Iwonka,
na pewno nie będzie łatwo, niestety....
ja miałam straszny okres tak mniej więcej 3 miesiące po śmierci taty i później było coraz gorzej :( nie mogłam w to uwierzyć, caly czas nie wierze...I choć minął rok i dwa miesiące wciąż tak samo kocham, tak samo tęsknię, tak samo nie wierze... może tylko troszkę mniej płacze... moja corcia która ma teraz 4 latka pamięta dziadka doskonale, pamięta sytuacje, gdy miała 2 lata, jak cos wspomina albo macha do nieba to serce mi pęka...
powiem Ci tak: uważam, ze to nieprawda, ze czas leczy rany, ale pozwala oswoić się z sytuacją... na początku tatko śnił mi się często po tamtej stronie... teraz przychodzi do mnie uśmiechnięty, zadowolony... tylko to nam pozostało: pamięć o Nich i piękne sny...
ściskam Cie mocno i życze by to "oswojenie" przyszło jak najprędzej, bo wtedy jest odrobine łatwiej...
_________________ Tatko 01.12.1952r - 06.02.2013 r. (*)
Na zawsze w moim sercu...
alice, czytam twojego posta i mysle, ze powinnas isc do lekarza. Bo cos mi się wydaje, ze masz depresje. Po takich przeżyciach to niestety wcale nie jest wyjątkowe. Posluchaj mnie, znam się trochę na tym, idz do lekarza, do rodzinnego, psychiatry, neurologa. Ale idz.
Po śmierci bliskiej osoby bol nie znika, ale słabnie. Powoli uczymy się akceptować ten bol, tesknota staje się towarzyszem, który już tak nam nie doskwiera, choć jest ciagle codziennie z nami. Przyzwyczajamy się do tego, bo taka jest natura ludzka. I dzieki Bogu, bo gdyby tak nie bylo, to zycie stałoby się koszmarem. Jeśli tak się nie dzieje po roku od odjescia bliskiej osoby to jednak raczej oznacza, ze trzeba prosić kogos o wsparcie. Uwierz mi, ze wiem, o czym pisze. Znam to z roznych perspektyw. alice, pomysl o dziecku. Dla córeczki to zrob. Ona stracila dziadka, ale mam mame, które potrzebuje.
Pierwsza zmarła mama. Byłam z nią najbardziej związana. Chorowała 10 lat i wiedziałam, że TO może się stać, że kolejna chemia, kolejne powikłanie będzie ostatnim. Byłam pewna, że tego nie przeżyję. Przeżyłam, ale straciłam część pogodnego patrzenia na świat, wkradła się tęsknota, odchorowałam fizycznie bardzo.
Ale potem był brat. On miał tylko 42 lata. Byłam pewna, że nie przeżyję TEGO. Myślę, że miałam w dniu jego śmierci stan przedzawałowy. Nie żyłam przez wiele miesięcy, omdlewałam, umierałam, chciałam żyć i chciałam umrzeć. Terapia 3 miesiące. Zdecydowałam, że jednak chcę żyć. Ale nie pogodziłam się z tym, taką podjęłam decyzję, że nigdy się z jego odejściem, takim, takim...po prostu-nie pogodzę. Nie myślę o tym za wiele, raczej wolałabym zapomnieć, że on był. Wiem, że to brzmi okrutnie, ale wolałabym, żeby nigdy go nie było. To, jak dotąd, najgorsze doświadczenie w moim życiu.
Potem był wujek, jedna ciocia i druga, dobra koleżanka.
I teraz bliska ciocia. Nie mam czasu przeżywać jej odejścia, bo zajmuję się jej niepełnosprawnymi synami. Jest tyle spraw, że nie mam czasu.
Nie wiem czy czas leczy rany. Tłumi najostrzejszy ból. Tak jest w moim przypadku. Ciało jednak oberwało i pochorowało się z tych przeżyć. Długo by wymieniać.
Ostatnio postanowiłam, że będę szczęśliwa. Choćby nie wiem co. Choćby wspomnienia przytłaczały. Choćby ciało odmawiało. Ostatnie osiem lat to umieranie. Najważniejszych. Dość. Nie jest łatwo, czasem mam ochotę przywalić głową w mur, ale chcę widzieć jasne strony życia. Proste sprawy. Kwiatki w moim ogródku, syn mojego brata w którym widzę jego oczy, córka mojego brata w której zostały jego ruchy, spojrzenie, zwykłe codzienne zajęcia.
Lidziu- Czasem wyobrażenia o tym co ma nastąpić są straszniejsze niż sam fakt. Gdy TO już się dzieje być może odkryjesz w sobie wielką siłę, nawet jeśli teraz myślisz, że nie dasz rady. Tego Ci życzę.
romka-tak właśnie, trzeba od nowa zbudować swoje życie BEZ.
Iwonka- jak się czujesz, jak żyjesz, co myślisz teraz? Myślę.
P.S. Jeśli mój post jest zbyt emocjonalny i kogoś uraża, z góry przepraszam.
Lucy, napisałaś pięknie. Pieknie. To nie jest zbyt emocjonalne. To jest prawdziwe. Mam wrazenie, ze twój brat popelnil samobójstwo. Może to zbyt otwarte stwierdzenie, ze tak poczułam. Na forum sa pseudonimy, ale gdy czytałam twój wpis, zobaczyłam osobe z krwi i kosci. I dziekuje ci za to.
Masz racje z tym szczęściem. To nie jest permanentny stan wokół nas. To jest cos, do czego sami musimy dazyc. To nie zależy od pieniędzy, bo można być szczęśliwym biedakiem. Po trzech wielkich ciosach, które mnie spotkaly, tez staram się widzieć drobne rzeczy. Cieszyc małymi przyjemnościami. To banal, ale radość daja tulipany kupione dla siebie i patrzenie na nie przez kilka dni. Dobra ksiazka, która nosi się w sercu kilka dni. Spotkanie z przyjaciolmi, które wspominam przez 3 dni i którym się delektuje. Drobiazgi. To buduje radość z zycia. I tego trzeba szukac.
A bol po odejsiu bliskich z czasem powinien być łagodniejszy. Musi, aby mieć sily do zycia.
Lucy, to była dobra decyzja o zyciu. Wiem, co mowie, bo sama tez bylam bliska przerwaniu tego zycia przytloczona cierpieniem. Tym bardziej cie rozumiem, znam smak twojej walki i ciesze się, ze jesteś z nami. I ze o tym napisałaś. Sciskam cie lucy i was wszystkie,
Iwonko, jakie sa twoje myśli?
Olunia, probówalam, ale trafiłam na strasznego konowała, niestety. Nic mi nie pomógł, odliczał tylko minuty do końca sesji... chciałam jeszcze gdzieś pójść ale postanowiłam, ze sama się z tym uporam.. Może ten mój post jest faktycznie smutny i rozpaczliwy, ale jakoś się trzymam mogę nawet stwierdzić, ze od jakiegoś czasu jest nawet dobrze może to i dlatego, ze moje zycie zawodowe się troszkę poukladalo, bo wcześniej bylam w domu i miałam dużo czasu do myslenia, teraz go nie mam, wiec skupiłam się na pracy, córci, mężu i naprawdę jest lepiej nawet odwazylam sie w końcu pozalatwiac sprawy spadkowe po tatku, wcześniej nawet nie mogłam o tym myslec, a co dopiero dzialac.. także daje rade, ale dzięki za troske i przepraszam, ze tu u Iwonki sie tak wylałam...
Iwonko, jak sie trzymasz? Ściskam Cie mocno i wszystkie dziewczyny...
alice
_________________ Tatko 01.12.1952r - 06.02.2013 r. (*)
Na zawsze w moim sercu...
Dziewczyny, dziękuję Wam za wszystkie Wasze wpisy, nawet nie wiecie, jak mi pomagacie. Na razie czytam, sama piszę niewiele.... jestem Wam wdzięczna za taką szczerość, człowiek zawsze chyba w takich sytuacjach myśli, że jest sam, że nikt go nie rozumie, a jednak... jestem pełna podziwu dla Was, Lucy... Tobie to już mówiłam na Priv, musisz być mega silną kobietą i tylko się od Ciebie uczyć. Zajrzę tu jeszcze i napiszę więcej, dajcie mi tylko czas...
iwonka, to prawda, że w bolu jesteśmy sami, ale tez nie do końca. Wokół ciebie sa na pewno ludzie, którzy tez cierpia i którym tez się wydaje, ze nikt nic nie rozumie. Trudno odbrac wlasciwe słowa, ale mysle, ze dobrze mowic o swoich emocjach bliskim, choćby to, ze jest diablenie ciężko. Nie zamykaj się, bo wtedy wpada się w większy dol psychiczny, który tylko się pogłebia. Rozmawiaj z bliskimi, z nami. Wiele osob zna to uczucie, z którym się borykasz. Ja znam ten bol doskonale. Dziewczyny tez. I chyba sa wokol ciebie brat, maz, mama, bratowa. Bądź z nimi w bolu.
[ Dodano: 2014-04-14, 13:35 ]
Lucy, nie poddawaj się, gdy poczucjesz się słabiej. Sa lekarze i lekarze. Jeden nieczuly nie stanowi o calosci. Trzymam kciuki za lepsze dni i checi do zycia.
[ Dodano: 2014-04-14, 13:37 ]
Oj, przepraszam cie alice, Do ciebie pisałam o tym lekarzu. Ale tak naparwde każdej z nas przydałby się dobry terapeuta.
Pozdrawiam gorąco Iwonkę i Was wszystkie, dziewczyny kochane. To ważne, aby pamiętać, że nie jesteśmy same i że tego bólu, który teraz przeżywamy, doświadcza w pewnym momencie życia każdy człowiek. I nie ma na to mocnych. Koleżanka, która straciła Mamę w liceum, wytłumaczyła mi tak obrazowo, że z czasem rana się zabliźnia, a blizna mniej boli. Są dni lepsze i dni gorsze. Bardzo się pilnuję, żeby się nie rozklejać i nie mazać, bo Ciocia by tego nie chciała. Była silna i twarda - jak nasza Lucy :-). Staram się choć trochę Ją naśladować, choć przyznam, że idzie mi to raczej marnie. Serdeczności dla Was wszystkich.
Mnie wciąż trudno się pogodzić. Nadal tego wszystkiego nie ogarniam. Walczę też z depresją, która po odejściu Cioci znacznie się pogłębiła. Często nie mogę zasnąć, odtwarzam w pamięci te ostatnie, najtrudniejsze chwile. Podobno pierwszy rok jest najtrudniejszy - potem może będzie łatwiej. Tęsknię bardzo.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum