Zdaję sobie sprawę, że to toczy sie w ukryciu przynajmniej z pół roku. Wiem też że ludzie nagle giną w wypadkach samochodowych, ale gdy to co mnie i moich bliskich dotknęło dzieje się tak nagle to jest to niemal nie do przyjęcia. Mam wrażenie że to do mnie jeszcze całkiem nie dotarło. A jak widzę tatę którego bardzo kocham i który zawsze był pomocny i kochany a teraz jest bezbronny mimo checi do życia i pomocy...az serce się kraje. Tata przeżywa że nie będzie mógł mi pomóc przy remoncie mojego nowego mieszkania, które niedługo odbieram, a ja przezywam że nie będzie mial okazji poznac moich dzieci. Jest cudownym dziadkiem dla dzieci mojego rodzeństwa...
Wiem,że taka jest kolej rzeczy że ludzie umierają itd ale jak to bezpośrednio dotyczy nas to jest to straszne, ciężkie do wytłumaczenia co się czuje.
jak choroba dotyka najbliższych to zawsze staje się to zbyt trudne do zaakceptowania i nie można się z tym pogodzić
patrzenie jak powoli odchodzi ktoś, kogo kochamy staje się torturą
pamietaj że musicie wykorzystać ten czas, ktory macie żeby być tak naprawdę być z tatą
to czas żeby powiedzieć to co rzadko mówimy.
czas na rozmowy
spedzają z Nim jak najwięcej czasu, bądz dla Niego
tylko tyle możesz,
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum