Cześć Wszystkim.
Miałam to szczęście, że aż 2 lata nie musiałam nic pisać w tym wątku. Aż do teraz. Po prostu miotam się po domu z bezsilności i muszę gdzieś się wyżalić. Oczywiście pośród bliskich uchodzę za ''twardziela" zagrzewającego wszystkich do boju.
Przez całe dwa lata babcia nie odczuwała jakichś potwornych dolegliwości związanych z nowotworem (ostatni raz miała podawaną chemię rok temu) - po prostu "siedział" cicho i czasami się odezwał. Widać było, że np. babcia zaczęła gorzej oddychać, bardzo się męczyła przy chodzeniu, ale generalnie sama była w stanie wszystko robić - pójść po małe zakupy, wyjść na pogaduchy z sąsiadkami, posprzątać. W kwietniu miała robioną tomografię i lekarz stwierdził, że ma duże szczęście, że tak się czuje i że guz się nie powiększył. Cały czas jednak babcia nadal ciężko oddychała, skarżyła się czasem na potworne bóle kręgosłupa i kłucie w piersiach. W sobotę zabrali ją na prześwietlenie do szpitala i okazało się, że ma wodę w płucach. Odciągnęli jej 750ml i od razu zaczęła lepiej oddychać i nie mieć takich wielkich boleści. Wczoraj miała robioną tomografię i okazało się, że guz powiększył się 3-krotnie. Jak to jest możliwe? W tak szybkim czasie? Przez te dwa lata nie rósł, a teraz powiększył się w zaledwie 2 miesiące? Dzisiaj znowu stwierdzili, że nazbierała się woda, ale jeszcze nie będą jej ściągać. Babcia leży w szpitalu, normalnie się zachowuje, nie skarży się na nic. Czy jeśli wypiszą ją do domu bez podania chemii, to znaczy, że to jest już naprawdę, naprawdę finalne stadium? Jeśli tak, to czy doczeka mojego wesela, które jest za miesiąc? Wiem, że bardzo tego pragnie (i ja zresztą też), bo jestem jej ukochaną wnuczką. Jak mogę jej pomóc? Żeby nie opadła z sił? Czy ktoś może mi udzielić informacji czy w ciągu miesiąca jej stan może się bardzo drastycznie pogorszyć? Odpycham te myśli od siebie, bo z jednej strony przez dwa lata wszyscy żyliśmy tak, jakby tej choroby nie było, a teraz wszystko się wali. To jest ZBYT SZYBKIE. Czy w związku z gromadzącą się wodą w płucach będą jej ją regularnie ściągać, żeby się nie męczyła? Babcia w sobotę ważyła 76 kg, a teraz waży 73. Tłumaczę to sobie, że to przez szpitalne jedzenie - babcia mało je w szpitalu, dlatego jak wróci do domu mam już dla niej przygotowane Nutridrinki i Forticare. Co mogę zrobić, żeby ją wzmocnić?
Ja pierniczę. Nie jestem gotowa. Zdecydowanie nie. |