Witam.
Od kilku tygodni anonimowo przeglądałam wątki na forum, dzisiaj postanowiłam się zarejestrować.
Proszę o rozjaśnienie mojego umysłu. Sprawa dptyczy mojej mamy (52l) w dniu swoich urodzin otrzymała wynik badania histopatologicznego z dn 23.11.2012.
1. Wycinek wyrostka zębodołowego - fragment epithelli plani normale (utkania nowotworowego nie znaleziono)
2. Wycinek z dna jamy ustnej - carcinoma planoepitheliale keratodes necroticans g1
Tydzień temu mama była na konsultacjach w Centrum Onkologii - Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie Oddział w Gliwicach, wyznaczono datę operacji na 04.01.2013
Zakres resekcji - glosektomia totalna dna jamy ustnej, żuchwą, ukł. chłonnych szyi, obustronnie czasową szyi (nadmieniam że jest to tekst słowo w słowo przepisany z katry konsultacyjnej, mimo iż według mnie występują tam błędy stylistyczne, nie poprawiam niczego)
Wszystko zaczęło się od bólu dziąsła, prawdopodobnie przez źle dopasowaną protezę. Dwa miesiące temu, kiedy mama jeszcze była i nas w odwiedzinach, widziałam jej ranę na dziąśle, wyglądało jak odmoczone, nie widziałam żadnego guza, żadnego opuchnięcia. Teraz z relacji taty wnioskuję ze jest gorzej. Mama podobno ma pół języka spuchnięte. Mówi niewyraźnie ale można zrozumieć, staram się do niej dzwonić często ale słyszę ze jest jej ciężko i głos się jej załamuje i przerywa rozmowę, wykręcając się ze coś musi zrobić.
1. Moje pytanie brzmi, o typ raka "necroticans" przeszukałam chyba prawie cały internet i nigdzie nie znalazłam tego typu.
2. Drugie pytanie o zakres resekcji. Czy możliwe jest że zmieni się on np. w tracie operacji, bądź przy następnym badaniu histopatologicznym (17.12.2012)?
3. Czy o takiej resekcji rekonstrukcja dokonywana jest zaraz po zabiegu usunięcia raka?
4. Czy jest może ktoś, kto ma taką operację za sobą, jak się żyje wtedy, jak poradzic sobie z odżywianiem?
Mama praktycznie nic nie je, odżywia się jajkami i sokami. Boję się ze kolejne badania ujawnią ze nie może być poddana operacji ze względu na stan ogólny.
Jest mi strasznie ciężko, ponieważ jeszcze miesiąc temu nie spodziewałabym się takiej diagnozy dla mamy. Dodatkowy problem w tym że mieszkamy daleko od siebie (ponad 500km) mój mąż obecnie pracuje za granicą. Chciałabym być blisko mamy zwłaszcza teraz, kiedy wie co jej jest, ale nie mam możliwości (3 dzieci). Brat na szczęście mieszka nieco blizej (200km) i na następnym badaniu będzie z mamą.
Piszę tutaj, ponieważ otrzymuję szczątkowe informacje od taty. Odkąd urodziłam dzieci, rodzice "oszczędzali" mnie co do przykrych wiadomości w rodzinie, tłumacząc że i tak mam sporo problemów na głowie. Dokumentację (kiepskiej jakości zdjęcia telefonem) dostałam dzisiaj od brata mmsem, rzuciłam się do internetu i od rana szukam porady, wskazówek.
Przepraszam za chaos w moim poście ale mam tyle pytań, i na świeżo opisuję sprawę, że nie potrafię chyba ogarnąć tego na spokojnie.
1. Moje pytanie brzmi, o typ raka "necroticans" przeszukałam chyba prawie cały internet i nigdzie nie znalazłam tego typu.
Necroticans = obumierający (martwicujący).
Martwica komórek nowotworowych zachodzi w przypadku np. niedostatecznego ich odżywienia (=> angiogeneza nowotworowa),
może też być skutkiem procesów terapeutycznych.
PaulinaW napisał/a:
2. Drugie pytanie o zakres resekcji. Czy możliwe jest że zmieni się on np. w tracie operacji, bądź przy następnym badaniu histopatologicznym (17.12.2012)?
Oczywiście, że tak, jeśli zajdą nowe przesłanki mówiące o konieczności rozszerzenia zakresu zabiegu
(wykrycie nowych obszarów zajętych przez chorobę, pierwotnie nie uwzględnionych).
PaulinaW napisał/a:
3. Czy o takiej resekcji rekonstrukcja dokonywana jest zaraz po zabiegu usunięcia raka?
Jest to opcja najlepsza dla pacjenta ze względu na ograniczenie leczenia do jednego zabiegu,
po którym bezpośrednio może rozpocząć się proces gojenia, rehabilitacji i rekonwalescencji.
Jednak jest to zabieg najbardziej skomplikowany i najtrudniejszy do przeprowadzenia,
dlatego czasem może się zdarzyć, że rekonstrukcja jest wykonywana jako częściowo lub nawet w całości odroczona.
Szczegółowy plan zabiegów i leczenia zależy od szczegółowego rozpoznania i oceny Waszej indywidualnej sytuacji.
Pozdrawiam i witam Cię na forum.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Richelieu dziękuję za szybką odpowiedź. Z żalem piszę, że zadając pytanie na temat zakresu resekcji, miałam głęboką nadzieję, że obszar może się zmniejszyć a dowiedziałam się że może być odwrotnie, bo z karty konsultacyjnej wywnioskowałam, że chirurdzy będą musieli wyciąć mamie prawie całą dolną część twarzy... Nieprawdą będzie, jeśli powiem, że nie boję się tego, bo nie wyobrażam sobie mamy w takim stanie, boję się czy przeżyje operacje. Boję się jak będzie funkcjonować. Boję się, tego ze faktycznie zakres resekcji może się zmienić (zwiększyć) bo nie wyobrażam sobie co jeszcze można usunąć..
Przeczytałam polecane artykuły, starałam się logicznie myśleć. Jest to dla mnie nowe pojęcie (jestem ekonomistką z praktycznie zerową wiedzą nt. onkologii), nowa choroba i nie rozumiem, po co odżywiać komórki rakowe? (Aby oddalały się od układu krwionośnego?) Wybacz, świadczy to o mojej ignorancji, ale dzisiaj dostałam od Ciebie nowe pojęcie które zapewne będę studiować kolejne kilka dni, ale czy ta martwica, to dobry czy też zły objaw raka? Jakie są rokowania dla osób z tym typem?
nie rozumiem, po co odżywiać komórki rakowe? (Aby oddalały się od układu krwionośnego?)
To jest proces samoistny: guz rosnąc sam wytwarza naczynia krwionośne by mógł się odżywiać.
Niektóre z leków przeciwnowotworowych opierają się na tej właściwości, blokując tę cechę, przez co guz obumiera.
Obumieranie takie może też wynikać z procesów naturalnych: zbyt szybko rozrastający się guz nie nadąża wytwarzać dostatecznej ilości naczyń i lokalnie obumiera.
Jako czynnik rokowniczy zjawisko martwicy ma raczej mniejsze znaczenie niż stadium zaawansowania choroby i stopień jej złośliwości.
Dla rekonstrukcji tkanek procesy martwicze mogą być pewnym utrudnieniem, gdyż dla przyjęcia się przeszczepu w miejsce usuniętej tkanki wszystkie takie martwicze ogniska muszą być usunięte a miejsca po nich oczyszczone, co jednak nie jest przeszkodą nie do pokonania.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
O rany, to sporo się wyjaśniłeś w mojej głowie
Zdaję sobie sprawę, że za mało informacji podaję, aby określić - ocenić ten typ nowotworu, ale czy jest on często spotykany? Pocieszam się myślą o wycinkach - w sumie nie wiem dlaczego, ale oznaczenie G1 jest dla mnie optymistyczne, żyję wierząc że lekarzom uda się wyciąć w całości całe to zło. Ale niepokoi z kolei teza o szybkim rozrastaniu się nowotworu. Nie wiem czy śmiać się czy płakać, bo z jednej strony nowotwór "sam się zabija" z drugiej znowu, zajmuje coraz większy obszar...
Liczę, że trafi tutaj jakaś dusza, która osobiście miała do czynienia z tą formą i opowie, jak mogę pomóc mamie teraz i po wszystkim. Mam nadzieję ze następne badania dadzą więcej informacji.
Szybki rozrost jest tutaj pojęciem względnym, gdyż cecha G1 świadczy o tym, że jest to nowotwór o niskiej złośliwości, czyli rosnący wolno, i o stosunkowo niskiej "przerzutowości". Jednak z jakichś przyczyn nie wytwarza dostatecznej ilości naczyń krwionośnych, by się odżywiać. Teraz ważne jest zapewnienie mamie przede wszystkim wsparcia psychicznego.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum