Rak nie drobnokomórkowy płuc, wygrana walka oby na zawsze:)
Witam serdecznie wszystkich zainteresowanych
Można powiedzieć ,że obserwując z boku życie mojej kochanej mamy można by dojść do wniosku ,że cudem by było gdyby nigdy nie zachorowała na raka.....
Przeszło 40 lat palenia papierochów , wiele wiele lat niestety nie udanego małżeństwa a co za tym idzie życia w uporczywym stresie i depresji . Do tego jeszcze w ostatnich latach słabe odżywianie przez brak apetytu , słaba odporność i tym samym częste powracające choroby takie jak przeziębienia ,zapalenia oskrzeli , płuc itp.
Od ok 2 lat uporczywy kaszel dawał Jej się coraz bardziej we znaki i coraz częściej się przeziębiała natomiast nigdy nie uskarżała się na duszności.
Po wielu rozmowach by rzuciła palenie udało Jej się chociaż mocno ograniczyć nałóg. Ponadto kupiłem mamie kapsułki zawierające kurkumę z pieprzem
i naturalną wit. C do profilaktycznego zażywania. Proszę sobie wyobrazić ,że wystarczyło ledwie ok 2-3 miesięcy gdy mama praktycznie prawie przestała kaszleć:)
a wcześniejsze nawracające przeziębienia które nie rzadko kończyły się u Niej zapaleniem oskrzeli także przestały występować.
Mama ewidentnie poczuła się lepiej i nabrała wigoru co także bardzo pozytywnie wpłynęło na Jej psychikę.
W końcu postanowiła się przebadać i po wizycie u pulmonologa została skierowana na RTG klatki piersiowej. W obrazie z prześwietlenia lekarz dopatrzył się
jakiejś niewielkiej zmiany na lewym płucu więc zalecił tomografię która niestety potwierdziła obecność czegoś podejrzanego. Mama została skierowana
do szpitala na badanie biopsją . Co ciekawe lekarz prowadzący na podstawie tylko obrazu z tomografu zanim jeszcze były znane wyniki biopsji zasugerował mamie ,że chciałby tą zmianę tak czy inaczej usunąć jak najszybciej ale Mama powiedziała ,że chciałaby jednak wcześniej poznać wynik badania . Na nieszczęście wynik potwierdził ,że guzek na Jej płucu to rak nie drobno komórkowy co zdaje się juz z samej tej definicji jest odmianą złośliwą. Przyznam ,że po tym rozpoznaniu ogarnęło mnie ogólne przerażenie tym bardziej ,że wyczytałem ,że nowotwory płucne najczęściej kończą się ostatecznie śmiercią i to w nie długim czasie.
Z drugiej strony światełko w tunelu zapaliło się po tym jak lekarz prowadzący potwierdził możliwość operacyjnego usunięcia nowotworu co ponoć tylko w bardzo nie wielkim procencie przypadków raka płuc jest możliwe i daje duże szanse na wyzdrowienie. Nie wiem ile ostatecznie w tym jest prawdy ale nadzieja została tchnięta w nasze serca.
Obawiałem się ,że w najbliższej rozmowie z lekarzem okaże się ,że zaraz po operacji konieczna będzie chemia a może i jakieś naświetlania. Nie jestem z gruntu wrogiem konwencjonalnej medycyny ale z tego co wielokrotnie słyszałem to te metody są szalenie nie korzystne dla organizmu . Z jednej strony nawet wtedy kiedy niszczą komórki rakowe to przecież w bardzo dużym stopniu wyniszczają także resztę organizmu.
Mama miała wyznaczony termin operacji za miesiąc od wyników biopsji więc zostało jeszcze trochę czasu na wzmocnienie Jej organizmu za sprawą wdrożenia terapii którą obmyśliłem w wyniku studiowania internetu i książek na temat medycyny nie konwencjonalnej.
Przez ten czas przyjmowała :
- duże dawki zmielonych pestek moreli w przeliczeniu na szt . ok . 20 do nawet 30 dziennie + 2 kapsułki Amigdaliny czeskiej produkcji pomocniczo ( zaczynała od 5 pestek dziennie i stopniowo zwiększała dawkę rozłożoną na cały dzień) NIGDY ! nie czuła się źle po pestkach nawet kiedy jadła 30 dziennie !
- naturalna wit. C - 2 x dziennie
- chrząstka rekina
- wit. A+ E emulsyfikowana
- kurkuma kompleks z pieprzem
- ananas wyciąg naturalny ( enzym trzustki )
- rostrevarol - wyciąg z pestek winogron
- koenzym q 10
- cynk , żelazo
- czosnek wyciąg naturalny
- olej z ostropestu ( osłona wątroby )
-
Oczywiście mama przestała definitywnie palić do tego doszła w miarę możliwości wprowadzona dieta polegająca na zastąpieniu tradycyjnego cukru ksylitolem czyli cukrem brzozowym.
Tłoczone nie pasteryzowane soki, sporo warzyw i owoców , mało mięsa i jak najmniej słodyczy. Poza tym o dziwo rósł jej apetyt więc ogólnie zaczęła się regularniej , lepiej i zdrowiej odżywiać.
Mama przeszła operację wycięcia płata płuca lewego metodą lobektomi wideotorakoskopowej , ponadto profilaktycznie usunięto też węzły chłonne w których nie stwierdzono przerzutów !
Wszystko wskazuje na to ,że na szczęście ten nowotwór złośliwy został dość szybko wykryty ( zmiana miała ok 2 cm średnicy) , gruczolakorak bez nacieków zapalnych na płuca i bez przerzutów na węzły chłonne. (klasyfikacja T 1 N0 M0 , grupa 1A)
Brak zalecenia jakiegokolwiek leczenia typu chemioterapia czy naświetlania a jedynie kontrolne badania co 3 miesiące)
Z tego co zauważyłem administracja forum jest przeciwna ogólnie stosowaniu metod niekonwencjonalnych w leczeniu nowotworów . Jak też mam świadomość ,że na ludziach ciężko chorych i przez brak efektów leczenia zwykle zdesperowanych żeruje cała masa hien i oszustów ale mimo to nie odważył bym się wrzucać do jednego worka wszelkich metod jakie wymyśli ludzie na przestrzeni choćby ostatnich kilkudziesięciu lat.
W przypadku mojej mamy uważam ,że najważniejsze było wczesne wykrycie nowotworu i jego odpowiednia diagnostyka, następnie pomyślnie przeprowadzona operacja przez najwyższej klasy fachowców a dopiero na końcu zmiana stylu życia mamy i cała wspomagająca Jej organizm terapia witaminami i suplementami. Jaką rolę odegrała ew. B17 tego nie sposób mi udowodnić ale nawet jeśli nie pomogła to z pewnością i nie zaszkodziła ! Nie pozwolił bym sobie jednak na całkowite negowanie jej ew. dobroczynnych właściwości i po tym wszystkim co moja mama przeszła raczej bym amigdalinę polecał niż odradzał.
W następnym poście zamieszczę dokumentację medyczną z badań i leczenia mamy.
Tomi,
cieszę się, że Twoja mama ma się dobrze, ale nawet nie zaczynaj pisać o amigdalinie, zwłaszcza w wątku, który ma być merytorycznym. Co to znaczy, że raczej byś ją polecał? Jesteś lekarzem? Naukowcem, który udowodnił jej działanie? Piszesz o neurotoksynie, potencjalnie bardzo szkodliwej, tym bardziej dla chorych onkologicznie! Kolejny raz od początku ta sama "zabawa".
Nie pozwolił bym sobie jednak na całkowite negowanie jej ew. dobroczynnych właściwości i po tym wszystkim co moja mama przeszła raczej bym amigdalinę polecał niż odradzał.
To nie tutaj.
Jeśli masz do nas jakieś pytania, czekamy na wyniki.
Nie pozwolił bym sobie jednak na całkowite negowanie jej ew. dobroczynnych właściwości i po tym wszystkim co moja mama przeszła raczej bym amigdalinę polecał niż odradzał.
To nie tutaj.
Jeśli masz do nas jakieś pytania, czekamy na wyniki.
Generalnie myślę ,że przede wszystkim chciałem się podzielić tą sytuacją i doświadczeniami na forum publicznym bo pomyślałem sobie ,że być może komuś może okazać się to pomocne choćby ze względu na szczęśliwy finał który mam nadzieje taki już zostanie.
Nie ukrywam ,że sam mam w głowie dalej spory mętlik jeśli chodzi o ocenę skuteczności i przeciwwskazań co do metod leczenia raka konwencjonalnymi metodami jak i alternatywnymi.
Staram się na tym polu nie popadać w żadne skrajności mając świadomość ,że właściwie każdy przypadek zachorowania na taki czy inny nowotwór jest na swój sposób inny i specyficzny i może także dlatego tak trudno jest opracować jedną skuteczną metodę.
Jest to chyba po prostu zwyczajnie nie możliwe. Często jeden ludzki organizm radzi sobie o niebo lepiej z tym samym rodzajem nowotworu w którym drugi zupełnie nie. Jeśli chodzi o samą tzw. B17 to ze wszystkich dostępnych alternatywnych metod o jakich na razie słyszałem wydaje mi się najbardziej wiarygodną w temacie ew. skuteczności anty rakowej. Porównywanie jej do podawania choremu tak jak np. płynu do dezynfekcji czyli trucizny jest chyba grubym nadużyciem i prymitywnym postrzeganiem sprawy. Trzeba by myślę zacząć od tego skąd biorą się właściwie te wszelkie nie konwencjonalne terapie ? Gdzie jest źródło problemu ?
Moim zdaniem bierze się przede wszystkim z bardzo nikłej od wielu wielu lat skuteczności tego co ma do zaoferowania medycyna akademicka chorym na nowotwory jak na skalę występowania tego śmiertelnego zagrożenia. Mało tego chorych zamiast generalnie ubywać przybywa więc farmacja najwyraźniej nie nadąża w postępach nad lekami. Trudno się myślę dziwić bardzo wielu ludziom którzy jeśli stan ich zdrowia pomimo leczenia dramatycznie się pogarsza szukają pomocy wszędzie indziej. A ,że powszechność przepływu informacji jest w obecnych czasach tak banalnie łatwo dostępna to tym bardziej wieści o takich czy innych terapiach rozchodzą się błyskawicznie po całym świecie. Wracając jeszcze ostatni raz do amigdaliny....w końcu jest ona głównie składnikiem różnych owoców jadalnych , nasion , orzechów więc nie może być trucizną w pełnym tego słowa znaczeniu.
Nawet Ci którzy ją zalecają zawsze ostrzegają przed jej nadmiernym spożyciem i ściśle określają dopuszczalne normy bo w końcu wszystkiego co za dużo to nie zdrowo.
Nie podzielam też w przypadku amigdaliny argumentów ,że ktoś w ramach podłej i oszukańczej polityki robi na tym jakiś nie prawdopodobny biznes bo to się zwyczajnie kupy nie trzyma. Pestki można kupić legalnie i kosztują grosze więc cóż to jest za interes światowy. Przez ostatnich kilkadziesiąt lat znalazło by się pewnie tyle samo badań , spostrzeżeń i publikacji negujących skuteczność amigdaliny jak i twierdzących dokładnie na odwrót. Brali i biorą w tym sporze również udział poważni ludzie , także specjaliści którzy przeszli na tzw. ciemną stronę mocy. Nie przesądzam racji żadnej ze stron ale zastanawiam się co się stanie jeśli kiedykolwiek okaże się ,że ci drudzy mieli jednak rację a historia mojej mamy siłą rzeczy jak na razie skłania mnie do przychylności w wiadomym kierunku.
Przepraszam jeśli w tym co opisałem wymknąłem się trochę z ram regulaminu forum ale po prostu to wszystko wzięło się z realnej sytuacji jaka zaistniała i z faktów które miały miejsce czy to się komuś podoba czy nie.
Wszystkie Twoje "wykłady" z tego wątku powinny się moim zdaniem od razu znaleźć w dziale Wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego, z jednym zastrzeżeniem - na forum NIE POLECAMY amigdaliny, kropka.
Jeśli chodzi o samą tzw. B17 to ze wszystkich dostępnych alternatywnych metod o jakich na razie słyszałem wydaje mi się najbardziej wiarygodną w temacie ew. skuteczności anty rakowej.
W takim razie proponuję, byś poszukał sobie innego forum bardziej odpowiedniego do dyskusji na ten temat,
tutaj bowiem zajmujemy się wyłącznie metodami opartymi o naukową wiedzę medyczną,
co sam zaakceptowałeś w przyjętym Regulaminie Forum, jako warunek konieczny rejestracji konta użytkownika.
B17 nie spełnia wymogów zgodności z zasadami i wiedzą nauk medycznych, o czym przeczytasz choćby tutaj.
Tomi70 napisał/a:
Trzeba by myślę zacząć od tego skąd biorą się właściwie te wszelkie nie konwencjonalne terapie ? Gdzie jest źródło problemu ?
Najlepiej, "w prostych żołnierskich słowach" wyjaśnił to Vioom oraz inni forumowicze w tym wątku.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum