1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Rak płaskonabłonkowy - płuco prawe.
Autor Wiadomość
czkawka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Cze 2010
Posty: 912
Pomogła: 217 razy

 #106  Wysłany: 2011-01-20, 22:02  


absenteeism dzięki, spodziewam się, że wyjść z takiej hemoglobiny to będzie mistrzostwo.
Buraka w tabletkach Mama łyka, cudów się jednak nie spodziewamy.
Coś jednak zrobić trzeba, bo Mama jest bez sił zupełnie.
_________________
"Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
 
czkawka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Cze 2010
Posty: 912
Pomogła: 217 razy

 #107  Wysłany: 2011-01-22, 08:57  


Witam...
U nas w zasadzie bez zmian, Mama słabiutka, tylko by spała, ale wcale się Jej nie dziwię, przy takich wynikach- pogoda też nie nastraja zbyt pozytywnie.
Wczoraj byłam u rodzinnej lekarki z wynikami, jedne co zaleciła to co drugi dzień dodatkową dawkę żelaza- żeby nie powodować większych zaparć. Za trzy tygodnie kontrolna morfologia i jeśli wyniki nie drgną to będziemy działać w inny sposób. Powiedziała, że hemoglobina na poziomie 7,8 to nie powód do przetaczania krwi- w każdym bądź razie nie teraz kiedy Mama jest po leczeniu.
P. doktor zna Mamę lata i wie, że nawet będąc zdrową kobietą miewała słabą morfologię.

Ćwiczenia niestety idą jak po grudzie, rehabilitant stwierdził, że trzeba Mamę powoli rozruszać i zmobilizować wątłe mięśnie do współpracy, ale powoli, powoli...
Mamie ciężko to strawić, ale tłumaczę Jej, że przecież nigdy nie uprawiał żadnych sportów i nawet wyczynowym sportowcom czasem jest trudno na treningach a co dopiero Jej po tak długim okresie "odpoczynku". Ja jestem dobrej myśli...a może tylko się oszukuję?

Jest przynajmniej jeden pozytyw...lewatywa podziałała :)

To tyle na teraz, pozdrawiam serdecznie.
_________________
"Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
 
kset79 


Dołączyła: 15 Gru 2010
Posty: 127
Pomogła: 18 razy

 #108  Wysłany: 2011-01-22, 10:56  


Cały czas o was myślę. Chciałabym aby Twojej mamie się poprawiło i żeby wyniki były lepsze.
Niedługo przyjdzie wiosna, pora roku w której wszystko budzi się do życia.
Wiem pisze dyrdymały, ale nie wiem jak mogłabym dodać Ci sił. Wiem, że pisanie na forum pomaga jednak nie poprawia wyników naszych mam czy ich samopoczucia. jesteśmy przy naszych bliskich - to dużo ale jednocześnie tak mało...

Pozdrawiam
_________________
ZAWSZE BĘDĘ CZĄSTKĄ CIEBIE
ZAWSZE CZĄSTKA CIEBIE BĘDZIE ZE MNĄ

kset79
 
czkawka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Cze 2010
Posty: 912
Pomogła: 217 razy

 #109  Wysłany: 2011-01-22, 14:55  


kset79 dziękuję...wzajemnie.

No i koniec radości, Mama dzisiaj nie ćwiczyła, stan podgorączkowy- udało się uniknąć wyższej temperatury. Słabiutka, cały czas chce Jej się spać.
Rehabilitant dzisiaj stwierdził, że nie będziemy ćwiczyć, trzeba Mamę wzmocnić i jak na ten stan on nie ma nic do roboty. Powiedział, że zrobił co mógł, ale bardzo mu przykro, bo w tej chwili już nie może Mamie pomóc. Mam się do niego odezwać za tydzień i jeśli nic się nie zmieni to nie będziemy z tym panem współpracować. Tak trochę przeczuwałam, że to może tak się skończyć, szkoda, bo to miły człowiek i podjął się pomocy.
Najbardziej szkoda mi Mamy, bardzo nastawiła się na poprawę. Na razie będziemy masować a po niedzieli ruszam znowu szukać kogoś kto się podejmie tego zadania.
Z jednej strony bardzo chcę Mamie pomóc, z drugiej jestem pełna obaw. Mama jest słaba, chce stanąć na nogi, ale ja się boję, że to ją gorzej wymęczy a ona bez wyraźnych rezultatów popadnie w zniechęcenie.
Jakby tego było mało, Mama nadwyrężyła prawy bark, rehabilitant próbował coś z tym zrobić, twierdzi, że jest ruchomy, więc nie jest uszkodzony staw ni kość. Według niego coś z tkankami miękkimi. Masujemy bardzo delikatnie jak zalecił, i wcieramy Diclac- podobno powinno przejść za kilka dni. Nie wiem co o tym myśleć, Mama nie nadaje się na prześwietlenie, a jak to zbadać inaczej? Może rzeczywiście naciągnęła mięsień.
Cała głupia jestem.
Już nie wiem jak tą moją Maminkę wzmocnić? Serce mi pęka jak patrzę, na nią- kiedyś pełną energii, teraz słabą, bez sił :uuu:

Ehh...
_________________
"Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
 
czkawka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Cze 2010
Posty: 912
Pomogła: 217 razy

 #110  Wysłany: 2011-01-23, 15:25  


Mam małe pytanie: co sądzicie na temat witaminy B12 podawanej w niedokrwistości, czy może w znaczny sposób nie rąbiąc szkody poprawić parametry krwi?
Lekarze szerokim łukiem omijają ten temat, a mi chodzi jedynie o takie rozsądne dawki, nie końskie.
_________________
"Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
 
absenteeism 
Administrator



Dołączyła: 14 Paź 2009
Posty: 13332
Skąd: Łódź
Pomogła: 9431 razy

 #111  Wysłany: 2011-01-23, 17:24  


Wszystko zależy od tego, czy niedokrwistość jest spowodowana właśnie niedoborem wit. B12, czy też może wynika z niedoboru żelaza, kw. foliowego.
_________________
 
DumSpiro-Spero 
Administrator



Dołączyła: 19 Sty 2009
Posty: 7458
Pomogła: 3498 razy

 #112  Wysłany: 2011-01-23, 17:51  


Niedokrwistość w przebiegu zaawansowanej choroby nowotworowej najczęściej wynika z upośledzenia procesu wchłaniania żelaza. W tej sytuacji podawanie żelaza niestety nie powoduje poprawy.
U pacjentów poddawanych chemioterapii podawano swojego czasu erytropoetynę (która właśnie umożliwiała wchłanianie żelaza) - jednakże obecnie wiadomo już, że w wielu rodzajach nowotworów złośliwych, w tym przede wszystkim w raku płuca, stosowanie erytropoetyny nie jest bezpieczne. Powoduje bowiem poważne zagrożenie powikłaniami w postaci incydentów zakrzepowo-zatorowych. Niektóre badania wykazały, że terapia ta może nawet skrócić czas przeżycia.

Stąd milczenie lekarzy. Nie ma jak w bezpieczny i skuteczny sposób pomóc na tym etapie w związku z tą dolegliwością.
_________________
pozdrawiam, DSS.
 
czkawka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Cze 2010
Posty: 912
Pomogła: 217 razy

 #113  Wysłany: 2011-01-24, 17:32  


absenteeism w tym problem, że Mamy nie można niestety skierować na żadne badania bo bardzo bólowa jest i zwyczajnie nie chodzi. Z tego co mi wiadomo, żeby stwierdzić jakiego typu to niedokrwistość trzeba zrobić jakieś specjalne testy?

DumSpiro-Spero dzięki bardzo. Świadoma jestem z czym mamy do czynienia, że w przypadku choroby nowotworowej leczenie anemii to jak walka z wiatrakami. O Epo słyszałam, jednak nikt nawet tego Mamie nie proponował i jak napisałaś są ku temu powody.

Dzisiaj Lekarka paliatywna stwierdziła, że wyniki krwi Mamy są w porządku i nic dodawać z leków nie trzeba. Na moje pytanie o witaminę B12 uśmiechnęła się i powiedziała, że Metypred, który Mama bierze powinien wpływać pozytywnie na krew.

Niestety Mama zaczyna być znowu bólowa. Wczoraj pod wieczór wezwałam pogotowie, bo odczuwała silne bóle brzucha. Dostałą kombinację:ketonal+no-spa+papaweryna+atropina+metocroplamid domięśniowo. Noc przespała dość spokojnie, ale nie obyło się bez sevredolu co 4 godziny.
Na wizycie doktor przepisała Mamie dodatkowo antybiotyk-Augumentin, flegaminę, mleczko- Alugastrin. Plastry postanowiła zosatwić te same czyli Durogesic 50, jednak Sevredol Mama ma brać, do 3 razy na dobę, ale dostała do tego MST continus 30 mg 3x na dobę. Kontrolna wizyta we czwartek i jeśli nie będzie poprawy do albo motylek, albo szpital- zobaczymy. Szkoda mi tej mojej Maminki, nie chcę jej dawać do szpitala, ale wzywać zawsze pogotowie to też nie jest rozwiązanie.
Zastanawiam się czy to tak trudno ustawić leczenie przeciwbólowe? Czy moja Mama musi tek cierpieć? A może są osoby, którym to leczenie jest wyjątkowo trudno ułożyć.

Obawiam się jednak najgorszego- choroba zaczyna szaleć...a na Mamę większość lekarzy machnęła ręką. Cisza, żadnych badań...tak na dobrą sprawę, nie była robiona TK, a remisję lekarze stwierdzili na podstawie RGT klatki- trochę to mało.

Mama czasem jeszcze wspomni o operacji, chyba ma na nią ciągle nadzieję- tłumaczę jej, że musi się wzmocnić i wtedy będzie dalsza diagnostyka- przecież nie mogę Jej pozbawić złudzeń. Wiem, że Ją okłamuję, ale nie mogę być szczera, Ona robi dalekie plany i czeka na to co przyniesie los, to dodaje Jej sił.

W tej sytuacji poprawianie na siłę paramentów krwi zdaje mi się najmniej ważne a i rehabilitacja zeszła na dalszy plan. Nie chcę Mamy dodatkowo męczyć.
Spróbuje jednak umówić Mamę do onkologa na koniec lutego- mam taką cichą nadzieję, że wtedy będzie mogła już stanąć na własnych nogach...

Taka się bezradna teraz czuję, nie wiem od czego zacząć....
_________________
"Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
 
BeataM 



Dołączyła: 20 Paź 2010
Posty: 198
Pomogła: 21 razy

 #114  Wysłany: 2011-01-24, 19:06  


Czkaweczko, przykre to co piszesz... Twoja Mamcia cierpi a tu jakby znikąd pomocy...
"No bo zaawansowana choroba nowotworowa rządzi się swoimi prawami proszę pani" - ja to właśnie słyszę od lekarzy i szlag mnie trafia!
Wiem co czujesz, bo ja też tak mam :-( onkolog również machnął już ręką na moją Mamę :-( na ostatniej wizycie Mama błagała wręcz o pomoc w sprawie nasilającego się kaszlu.... niestety pani doktor nawet nie podjęła tematu... :-( to przykre, że tak traktowani są pacjenci ze śmiertelną chorobą... nawet porozmawiać się jej nie chciało czy wytłumaczyć jak to jest z tym kaszlem.... :|
Ja już nie mam do kogo zwrócić się z tym problemem, nie umiem pomóc Mamie a Ona liczy już tylko na mnie :|

Ręce opadaja jak się czyta, że nie dają skierowań na kontrolne TK, oceniają chorobę... no właśnie na podstawia czego oceniają chorobę??? na podstawie wyglądu czy morfologii krwi??? Przeciez wiadomo, że wyniki i tak będą do du.... !!!!

Tak swoją drogą zastanawiam się po co moja Mama ma łykać żelazo na anemię?? Przecież i tak się Jej nie poprawi a robi tylko szkodę te żelazo.... To po co pani doktor jest taka nadgorliwa kiedy nie trzeba???

Chyba jestem wściekła na to wszystko!!!!
_________________
Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
 
kset79 


Dołączyła: 15 Gru 2010
Posty: 127
Pomogła: 18 razy

 #115  Wysłany: 2011-01-24, 19:07  


Tak bardzo mi przykro, że cierpicie. Dlaczego ta choroba nie jest bezbolesna i tak daje nam wszystkim popalić, sprawia cierpienie, mogłaby przynajmniej oszczędzić fizycznego bólu.

Pozdrawiam i życzę spokojnej nocy, nocy bez bólu.

[ Dodano: 2011-01-24, 19:11 ]
BeataM, przykro mi, że macie "trudnego onkologa". Nasza onkolog jest bardzo miła i spokojnie, cierpliwie wszystko tłumaczy. Myślę, że postawa lekarza zależy od jego charakteru. Uściskaj mamę ode mnie.
To wszystko o czy piszecie ... to moja przyszłość ... Patrzeć jak ukochani cierpią podziwiam was, tak dzielnie to znosicie ...
_________________
ZAWSZE BĘDĘ CZĄSTKĄ CIEBIE
ZAWSZE CZĄSTKA CIEBIE BĘDZIE ZE MNĄ

kset79
 
czkawka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Cze 2010
Posty: 912
Pomogła: 217 razy

 #116  Wysłany: 2011-01-24, 19:28  


Dziękuję kochane :)

BeataM moja Mama i Mama kset79 mają tą samą onkolog, rzeczywiście miła kobieta, spokojna i wszystko tłumaczy. Lekarz w poradni też w porządku jednak odnoszę wrażenie, że strasznie się oszczędza na badaniach. Jakby nie opłacało się badać pacjentów, których zupełnie wyleczyć się nie da....
Może jestem roszczeniowa, ale tak naprawdę nikt nie wie w jakim stadium jest Mamy choroba i czego się spodziewać?

Pozdrawiam.
_________________
"Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
 
Peti 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 14 Kwi 2010
Posty: 762
Skąd: Szczecin
Pomogła: 175 razy

 #117  Wysłany: 2011-01-25, 17:57  


Czy ja wiem czy to jest postawa roszczeniowa? chyba nie- to postawa chęci pomocy najbliższej osobie- jakkolwiek niestety jest tak, że dobrze by było,gdyby pacjent sam płacił za badania- :fucc:

Co do barku- rehabilitanci mają takie plastry, którymi obklejają dane miejsce- nie pamiętam ale chyba to są "stempy"-ale głowy nie daję - mojemu Małżowinkowi pomogło. Może o to popytajcie.
_________________
Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
 
 
kubanetka 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 15 Lip 2010
Posty: 523
Pomogła: 97 razy

 #118  Wysłany: 2011-01-25, 18:38  


W kwestii lekarzy też miałabym wiele do napisania.

Doszło niestety do tego, ( z czego jestem zła sama na siebie), że się boję iść do lekarza o cokowielwiek pytać, bo chociaż wiem jaki jest stan Taty i zawsze mówię tak do lekarza, żeby miał swiadomość, że ja wiem co się dzieje, to i tak na moje pytania niektóre lekarz patrzał na mnie jak na kosmitę.

I tylko umie mówić, że Tata i tak umrze, ze tacy pacjenci i tak żyją co najwyżej rok.

To wygląda tak, jak ja bym miała mieć pokorę i zrozumienie dla Jego wiedzy i dośiwadczenia a lekarz nie musiał rozumieć moich uczuć.

Phi dużo tu by pisać, niestety.

Ale musimy sobie postanowić, że będziemy zawsze robi tyle ile się da w celu pomocy naszym bliskim, ie bojąc się niczego.
 
kset79 


Dołączyła: 15 Gru 2010
Posty: 127
Pomogła: 18 razy

 #119  Wysłany: 2011-01-25, 18:40  


czkawka, nie mam doświadczenia z lekarzem w przychodni ale wiem, że decyzje odnośnie badań podejmuje głównie ordynatorka ona "ma moc decyzyjną".
_________________
ZAWSZE BĘDĘ CZĄSTKĄ CIEBIE
ZAWSZE CZĄSTKA CIEBIE BĘDZIE ZE MNĄ

kset79
 
czkawka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Cze 2010
Posty: 912
Pomogła: 217 razy

 #120  Wysłany: 2011-01-25, 20:18  


kset79 na oddziale tak- ordynator. Moja Mama jest jednak po leczeniu i odnoszę wrażenie, że już się nie liczy jako pacjent.
Zaczynam sobie wszytko inaczej układać, dostrzegam błędy, które popełniłam. Dałam się zwieść, że wszystko może być dobrze, wielu rzeczy nie przewidziałam, bo uspakajano mnie a ja jak dziecko...

Peti dziękuję za info skarbnico wiedzy. Zastanawiamy się też nad blokadą, ale o tym na razie nic nie wiem. Jutro może jak skonsultuję z lekarzem, czy po chemii można coś takiego robić. Podstawą jest jednak prześwietlenie- zastanawiam się jeszcze jak tę moją Mamę dostarczę na zdjęcie jeśli nie dostanę zlecenia na karetkę? Przecież Mama nie chodzi i znowu jest bólowa...

Nie spodziewałam się, że tyle czasu po chemiach mogą odezwać się takie skutki uboczne...jak głupia się cieszyłam kiedy Mama powoli wracała do sił.

kubanetka napisał/a:
Doszło niestety do tego, ( z czego jestem zła sama na siebie), że się boję iść do lekarza o cokowielwiek pytać,


Zaczynam mieć podobnie i nie wiem jak się tego pozbyć?
Chyba zacznę przepraszać, że głowę zawracam....

Jak z Mamą gorzej to i mi się gorzej myśli i ogólnie funkcjonuje.
To się musi zmienić na lepsze innej opcji nie widzę.

Pozdrawiam.
_________________
"Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group