Chodzi mi głównie o interpretację symbolu: cT4N2M0 Ja go sobie rozszyfrowałam, ale lekarka mówi mamie coś zupełnie innego. Ewentualnie mama wie więcej niż nam mówi (skomplikowana sytuacja rodzinna, nie istotne tutaj). Dlatego dopytuję tutaj...
kajataja,
To jest wynik bronchofiberoskopii czyli badania pokazującego jedynie wnętrze dróg oddechowych.
Napisano o stabilizacji obrazu bronchoskopowego.
Natomiast bez badania i opisu tomografii klatki piersiowej nie da się wiarygodnie powiedzieć czy faktycznie jest stabilizacja.
Pierwotnie rozpoznano u Mamy duży, nieoperacyjny guz płuca, raka płaskonabłonkowego. Widzę, że pierwsza linia chemii i brachyterapia były w roku 2013, uzyskano częściowe cofnięcie się choroby. Następne w roku 2014 była druga linia chemii oraz teleradioterapia - również zakończone częściową regresją.
Czy Mama miała wykonywane kontrolne tomografie klatki piersiowej? Czy na tej podstawie stwierdzano efekty leczenia?
Załączony przez Ciebie opis badania pokazuje tylko część istotnego obrazu jakim jest stan całych płuc oraz lokalnych węzłów chłonnych.
Nie da się bez badania obrazowego ( tomografia) stwierdzić co naprawdę dzieje się aktualnie w płucach. Można sie tylko domyślać, że skoro wcześniejsze linie leczenia dawały częściową remisję i nowotwór nie był "zlikwidowany" to i teraz jest obecny.
Dziękuję missy za informację. Nie mam dostępu do innych, nowszych badań. Ja odczytałam te symbole, że to rak płasko-nabłonkowy rogowaciejący o dużej złośliwości, nieoperacyjny w stopniu IV; dalej, że guz jest naciekający z wysiękiem i przerzutem do węzła chłonnego po stronie guza. Czy mam rację? Bo pani doktor twierdzi, że przerzutu nie ma. Z góry dziękuję za wszelkie odpowiedzi.
Nigdzie nie widzę info o tym, że rogowaciejący lub nierogowaciejący ( to nie ma zresztą znaczenia dla pacjenta).
Stopień złośliwości pośredni - G2 w skali 1-3.
Lekarzowi chodzi zapewne o brak przerzutów odległych ( narządy jamy brzusznej, kości, mózg). Przerzuty do węzłów chłonnych były zdiagnozowane na samym początku, przy rozpoznaniu pierwotnym, stąd cecha N2.
W tomografii z sierpnia 2015 opisano stabilizację. Obecnie bronchoskopia również nie pokazuje postępu choroby wewnątrz oskrzeli - nie wiemy tylko co dzieje się w obrębie miąższu płucnego oraz w węzłach. Jeśli jednak nie pojawiają się żadne nowe, niepokojące objawy ze strony ukł.oddechowego to pewnie lekarz nie będzie kierował na tomografię "dla zasady".
Dziękuję serdecznie za odpowiedź. Tyle chciałam wiedzieć, tzn. czy mam rację z przerzutami do węzłów i czy ktoś ze mnie robi idiotkę. Mama twierdzi, że lekarka twierdzi, że ŻADNYCH przerzutów nie ma!!! Nie mam szans porozmawiać z panią doktor, która, wg mnie od początku choroby mamy, trochę eksperymentuje, a mama jej święcie wierzy i nie chciała konsultować się z nikim innym. Jeśli chodzi o obecny stan mamy to jest niestety gorzej. Dwa tygodnie temu dostała silnych duszności, trzeba było wezwać karetkę. trafiła na oddział płucny, dostała antybiotyki (infekcja jakaś się wdała na oskrzela), leki przeciwbólowe w tym morfinę oraz antydepresanty - bo straszne lęki miała. Cały czas - od tamtej pory - musi też być na "tlenie". Ma w domu kompresor (chyba tak to się nazywa); lekarz z płucnego (udało mi się z nim porozmawiać - dobry człowiek, jeszcze tacy bywają) powiedział, że wg niego czas na zakończenie leczenia onkologicznego i przejście na opiekę paliatywną /nawet skierowanie wypisał/. Ale o tym musi zdecydować mama z panią doktor, która ją leczy onkologicznie. Na razie ważne, że jest JAKO-TAKO i mama daje radę, wstaje, ma niezły apetyt, czasem nawet sama coś ugotuje... A co będzie dalej??? Only God knows...
kajataja,
Jeszcze raz powtórzę - przerzuty w węzłach są składową ogólnego pierwotnego rozpoznania jakim była nieoperacyjność raka. Nie ma natomiast przerzutów odległych - i jestem prawie pewna, że w ten sposób należy rozumieć słowa pani dr. W przypadku raka zaawansowanego lokalnie, nieoperacyjnego fakt braku przerzutów odległych jest naprawdę dobrą wiadomością. I dlatego lekarz podkreśla ten fakt.
Dlaczego uważasz, że lekarz eksperymentuje? Z załączonych wyników wyłania się bardzo jasny plan leczenia - brachyterapia plus I linia chemii, potem radioterapia plus II linia chemii. Obydwa podejścia zakończone częściową regresją choroby. I to wszystko na przestrzeni ponad 2 lat.
Wierz mi, to nie jest bardzo częsty przebieg nieoperacyjnego raka płuca leczonego paliatywnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum