Witam wszystkich. Chciałabym się podzielić moją historią z którą nie mogę się pogodzić. Moja babcia lat 70 miała nowotwór moczowodu. Lekarze zrobili jej operację, wszystko było dobrze babcia była czysta i za pół roku do kontroli. Później okazało się , że są przerzuty do jamy brzusznej, lekarz powiedział - podamy pani chemię ale proszę się cudów nie spodziewać. Byłam wtedy z babcią, straszne dla nas to było, jak wyrok śmierci. Babcia zdecydowała się na chemię. Ja nie byłam za tym, uważam że lepiej już żyć godnie tyle ile pozostało i wspierać się naturalnymi sposobami ale babcia chciała chemię ja też specjalista przecież nie jestem, jednym pomaga jedym szkodzi. Dostała 8 wlewów, potem zaczęło ją boleć okolice żołądka, lekarz powiedział że to pozostałości po chemioterapii i po kolejnym wlewie będzie lepiej, niestety po kolejnym wlewie przez 2 tyg babcia się męczyła wymiotowała nie jadła prawie w ogóle, przez to nie brała leków na serce. Ratownicy którzy przyjeżdżali do osoby chora na nowotwór z przerzutkami do jamy brzusznej wszyscy myśleli że to rak boli, pewnej nocy babcia wymiotowała już krwią, wzięło ją pogotowie, umarła w szpitalu. Zawał serca plus krwawienie z przewodu pokarmowego. Okazało się że babcia miała wrzody na żołądku oraz dwunastnicy. Czy to możliwe że chemioterapia może powodować wrzody a nikt nie wpadł żadnej lekarz że tak może być? Nie mogę się pogodzić z tym, że babcia chciała sobie wydłużyć życie chemioterapia a to ona ją zabiła. I czy to prawda że podczas operacji jak rak dostanie powietrze potem szybko się rozprzestrzenia? Znam inną taką sytuację też. Bardzo proszę o wasze opinie.
Czy to możliwe że chemioterapia może powodować wrzody
Czy powoduje nie wiem, raczej nikt tutaj o tym nie wspominał, mogła babcia miec już wcześniej problemy z żoładkiem jakieś stany zapalne, nadżerki, czy wcześniej zanim zachorowała miała robioną jakąś gastroskopię?, skarżyła się na bóle żoładka?, Kazda chemioterapia ma skutki uboczne i wszyscy o tym wiemy ale jest to jedna z metod leczenia raka. Skutki chemioterapii zawsze są mniejsze niż sam postęp choroby więc wybiera się mniejsze zło a przede wszystkim leczy, człowiek jak otrzyma diagnozę chce się zazwyczaj leczyć i przecież to jest normalne. Chemioterapia nie tylko niszczy chore komórki w organizmie ale niestety i uszkadza te zdrowe.
dagmarakarasinska napisał/a:
I czy to prawda że podczas operacji jak rak dostanie powietrze potem szybko się rozprzestrzenia?
Operacja jest jedną z metod, która daje większe szanse na przeżycie i naprawdę prosze nie siać takich teorii.
Jeśli babcia odczuwała dolegliwości ze strony żoładka to trzeba było wymusić na lekarzu skierowanie na badania/gastroskopię. Po to są kontrolne badania i wszystko co jest jakąś nowością, czyli nowe dolegliwości trzeba zawsze zgłaszczać i wtedy wykonuje się badania kontrolne.
Nie znamy wyników, nie wiemy jakie było zaawansowanie choroby więc trudno tutaj coś dokładniej doradzać/wyjaśniać.
Nie mogę się pogodzić z tym, że babcia chciała sobie wydłużyć życie chemioterapia a to ona ją zabiła.
Chemioterapia babci nie zabiła. Babcia chorowała na raka i ten rak lub jego przerzuty niszczyły organizm. A zastosowane leczenie nie dało oczekiwanego polepszenia.
Ponadto piszesz że :
dagmarakarasinska napisał/a:
nie jadła prawie w ogóle, przez to nie brała leków na serce.
To wszystko razem doprowadziło do kryzysu, zawału i w efekcie do śmierci. Dolegliwości żołądkowe, wrzody - które zapewne już wcześniej były - jeszcze pogorszyły sytuację. Bardzo mi przykro
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Zapewne kalkulując na zimno niekiedy "nie opłaca" się przyjmować chemii, zwłaszcza gdy na koniec, gdy wyczerpano już nowsze i lepsze rozwiązania, oferuje się archaiczne cytostatyki. Z drugiej strony odebranie resztki nadziei informacją że medycyna nie ma już nic więcej do zaoferowania, może być gorsze niż umęczanie nieskutecznym często leczeniem. Zapewne wyjściem byłoby podanie w celu podjęcia decyzji rzeczowej informacji np. - "Proponuję terapię która statystycznie u 30 % pacjentów wydłuża średni czas przeżycia o jeden miesiąc, ale u 70 % pozostałych nie zadziała lub pogorszy jakość, a może i też skróci czas życia, który pozostałby bez leczenia". Tylko kto chciałby taką wiadomość usłyszeć...
Dziękuję Wam za odpowiedzi. W tym przypadku chemia szkodziła, ale była do końca ta nadzieja. Babcia nie porozmawiała wtedy z lekarzem dokładnie bo się bardzo zdenerwowała, przez co tak naprawdę nie wiedziała że tego na pewno się już nie wyleczy, tylko wiedziała że jest źle. Walczyła i widząc inne pacjentki, że chemia pomaga niektórym miała tę nadzieję. Faktycznie najgorzej jakby już wiedziala, że lepiej odpuścić i czekać na śmierć. W tym przypadku chemia raczej skorcila to życie ale nie chce myśleć jakby ciężko było jakby ten rak zaczął naprawdę atakować najważniejsze organy. Możliwe, że podjęte leczenie zaoszczędziło jej i nam dużo cierpienia. Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum