1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Renata007 - komentarze (vf7) |
Renata007
Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 2704
|
Dział: Tu trzymamy KCIUKI Wysłany: 2014-05-06, 11:23 Temat: Renata007 - komentarze (vf7) |
Komentarze dotyczące => tego wątku <=
|
Temat: Rak trzonu macicy |
Renata007
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 5848
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-05-02, 21:26 Temat: Rak trzonu macicy |
Witaj Celestyno,
Właściwie znasz "rozkład czasowy" w moim przypadku. Też siedzę na internecie i czytam nt. rokowań w raku trzonu. Jestem wciąż w punkcie wyjścia bo: najpierw operacja, potem "standardowe" leczenie, które zmienia się w chemię z następną radio...Te wszystkie symbole już mi tak zamąciły w głowie (G1 i pT1b) i to przeklasyfikowanie z powodu rozsiewu, że jedno tylko wiem. Opisywane są postępowania i rokowania u osób, u których zdiagnozowano raka i leczono go. A jak się najpierw coś wytnie, a potem "wychodzą" niespodzianki, to jest tak że nie wiadomo już co było gdzie pierwsze. Chyba w każdym przypadku przerzuty wywołują szok..
Przy tym jednym bardzo silnym krwawieniu czułam się dobrze, normalnie pracowałam. Czułam tylko ogromny strach, bo wiedziałam, ze coś jest nie tak. Ale praktycznie cały 2013 rok miałam pewność, że coś mi jest, ale nie wiedziałam co. Wszelkie dolegliwości dotyczyły górnej części ciała. Dlatego też uważam, że poszło jak burza. Histeroskopia jest ważna. Nie usuwa się narządu bez powodu. Moja koleżanka co roku (od kilku lat) ma histeroskopię. Pomimo wieku (60 lat) i chęci do wycięcia macicy, lekarka powiedziała, że nie ma uzasadnienia. Nie wiem co jest łatwiejsze (lepsze) do leczenia: czy rozsiew limfą czy do naczyń krwionośnych. Nie ma innego wyjścia, jak poddać się leczeniu. Ja w międzyczasie robiłam rtg i usg bo musiałam coś robić . Skierowania dostałam od lekarza ogólnego, któremu powiedziałam o co chodzi. Ja jestem obciążona genetycznie, ale nie byłam na to gotowa teraz. Moja teściowa dostała krwotoku w wieku 74 lat i od razu "szła na stół". Jeszcze ją zbesztali, że zaniedbała te sprawy. Potem miała TK i konsultacje w IO w Opolu. Wszystko było potem OK i dzisiaj ma się dobrze w wieku 84 lat. Jest sprawna pod każdym względem. Dałabyś jej góra 70 lat. Chociaż ja też słyszę, że połowa sukcesu to nastawienie pacjenta, mam lepsze i gorsze dni. Te lepsze są wtedy, gdy najmniej myślę o chorobie. A to nie jest łatwe, bo musiałam odstawić pracę zawodową, poinformować pracodawcę, że raczej nie wrócę w tym roku. To jest tak, że czuję się bardzo dobrze, ale wiem że tam w środku coś grasuje. Poczytałam o diecie i odstawiłam cukier, masło i czarną herbatę zastąpiłam zieloną. Z kawą nie ma problemu bo nie pijam. Chociaż tyle "mu" utrudnię rozwój. Opracowuję w głowie plan psychicznego oddziaływania na "gościa", ale to nie jest takie proste bo jestem straszną realistką. Ale wyznaję zasadę, że w chorobie zawsze warto działać dla siebie niż biernie czekać aż samo ustąpi (tak, jak w grypie). Od operacji (czyli 3 miesiąc) łykam na maksa ECOMER, od tygodnia jadam czosnek, na co nie mogłam się zdecydować całe lata. I cały czas myślę "ty ... wyhamuj i nie waż się rozłazić dalej". Byle dotrwać teraz do chemii. W IO w Gliwicach też są takie 3-tygodniowe terminy między konsultacjami, badaniami itd. ...., ale i tłumy ludzi też. Ja nawet nie potrafię sobie wyobrazić co może być przy chemii. Dla mnie nic nie straszne, jeśli może pomóc.
Pozdrawiam Cię serdecznie. |
Temat: Rak trzonu macicy |
Renata007
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 5848
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-04-29, 13:28 Temat: Rak trzonu macicy |
Witaj Ptaszenio, Nie jestem typem potrzebującym się wygadać, bo to ja głównie byłam i jestem pomocą dla innych. Zarówno dla obu Mam, męża, syna i szwagra i przyjaciółki w Niemczech. Potrzebuję wsparcia merytorycznego. Jestem z Gliwice i mój ginekolog prywatny była operatorem. Dobry lekarz i za asystę też miała doświadczoną znaną lekarkę. Nie mam do niej pretensji bo znam realia i faktycznie załatwiała mi operację w trybie pilnym. Wynik z histeroskopii odebrałam 4.02.2014 a ona już mi załatwiła termin na 21.02.2014. Z nią rozmawiałam o podejrzeniu radiologa, bo ona wystawia mi na razie L4. Rozmawiałyśmy o opisie operacji i zapewniała mnie, że węzły sprawdzano i nie budziły podejrzeń. Radiolog nie życzył sobie opisu operacji i też podchodził serio, bo po każdym badaniu TK i PET dzwonił już na drugi dzień. Oczywiście jestem prowadzona w IO Gliwice i rozumiem, że po pierwszej chemii będę taką rzeczywistą ich pacjentką. Wiem, że wiele zależy od organizmu i woli. Ja tę wolę miałam po operacji, a teraz czuję się trochę zagubiona czy raczej zdezorientowana. Gdyby ktoś mi powiedział, że silna chemia, mocne uderzenie może doprowadzić do wyleczenia, nawet przy tym rozsiewie, to ja się nie boję. Im więcej pytałam tym lepiej rozumiałam, skąd biorą się różne negatywne opinie o leczeniu, metodach.. Wiem, że są i tacy pacjenci, dla których terminy są jeszcze odleglejsze niż moje. Natomiast wierzę, że lekarz kierujący na chemię ma świadomość tego czy termin nie jest zbyt odległy. Zapytałam o rokowania, a onkolog odpowiedział, że o rokowaniach pomówimy po chemii, zależnie od stanu krwi.
Dlatego szukam informacji o wyjściu z raka w podobnym przypadku. To mi pomaga bo np. gdy przeczytałam w kilku miejscach, artykułach, że rak żywi się glukozą, to ją odstawiłam(kochane biszkopciki i ciasta co dzień). Skoro warto pić zielona herbatę, to zmieniła czarną na zieloną (kochana mocna herbata Lipton). Sprawdzam co miesiąc morfologię, czy maleje OB. Doczytałam, że wzrost cholesterolu może wiązać się z rakiem. Zawsze miałam niski cholesterol, a od listopada systematycznie przyrastał (teraz było 234). Więc odstawiłam kochane masło. Nie cierpiałam czosnku, bo miałam po nim zgagę, a teraz zjadam codziennie 2 ząbki i nie narzekam. Zaczęłam od niedzieli i na razie tzw. "głód" mnie nie dopadł ani nie mdleję. Zasuwam na zakupy, spacery i do kościoła. Mama wpadła w panikę, że zaszkodzę sobie takim radykalnym odstawieniem tego co najbardziej lubiłam. Palacze też czasem odstawiają z dnia na dzień papierosy. Oczywiście nie palę i cukrzycy nie mam ani czekoladą się nie zajadałam.
Tak więc chciałabym móc powiedzieć, że moja walka z rakiem ma na celu wyleczenie a nie łagodzenie dolegliwości, jak w leczeniu paliatywnym tuz przed odejściem....
Pozdrawiam ciepło. |
Temat: Rak trzonu macicy |
Renata007
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 5848
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-04-29, 08:42 Temat: Rak trzonu macicy |
Dziękuję Ptaszenio za odzew. Operację miałam w szpitalu ginekologicznym. TK i PET już w Instytucie Onkologii po skierowaniu na radykalna radioterapię. Między operacja a onkologią robiłam rtg płuc i usg jamy brzusznej z miednicą małą. Było OK. Wszyscy lekarze na ginekologii mówili "będzie OK bo to G1. Radiolog, który planował leczenie tez był bardzo konkretny. Denerwowałam się tylko bezczynnością. Rozumnie nie podejmowałam cięższych prac domowych, a każda praca zawodowa dzisiaj to stres, więc także nie pcham się pilnie do pracy. Jednak każdy rozsiew to strach. Fizycznie czułam się od operacji dobrze i rana szybko się zagoiła (na zewnątrz i wewnątrz). Mogłabym wrócić do pracy, ale przestrzegano mnie żeby nie szarżować i jak najdłużej korzystać z L4. Kiedy wiem, że można coś wyleczyć to jestem zdecydowana na każdy zabieg, ale kiedy nad czymś nie potrafię zapanować, ogarnąć rozumowo, to panika.
Z chorobą jest jak z przeciwnikiem. Opracowujesz strategię i działasz. A tu minęło od operacji 70 dni czyli 10 tygodni, a ja nic, żadnego leczenia. Dlatego miotam się od skrajnych uczuć wściekłości po zwątpienie. Pozdrawiam ciepło. |
Temat: Rak trzonu macicy |
Renata007
Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 5848
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-04-28, 22:44 Temat: Rak trzonu macicy |
Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=
Witam wszystkich,
Do ginekologa poszłam wyłącznie z powodu pierwszego bardzo obfitego i długiego krwawienia.
Mając 52 lata uznałam, że powolny cykliczny zanik krwawień jest normalny.
Tymczasem podczas badania 13.11.2013 ginekolog stwierdził Polip trzonu macicy i dał skierowanie na histeroskopię.
08.01.2014 histeroskopia. Wynik badania wyskrobin okolicy kanału szyjki macicy + jama macicy, polipy:
Fragmenta polyposa mucosae cum dysplasio. Inflammatio chronica - skape
Fragmenta polyposa endometrii partim atypica. Inflammatio chronica - obfite.
21.02.2014 - Wycięcie macicy z przydatkami.
Po operacji szybko wstałam, a rana zagoiła się OK. W czasie 4 tygodni byłam sprawna jak przed operacją.
28.02.2014 - Otrzymałam skierowanie do onkologii
i po rejestracji w onkologii od 25.03.2014 radiolog ustalił programu radykalnej radioterapii:
Miała być brachyterapia z radioterapią,
ale po pierwszym badaniu TK okazało się, że jakieś węzły chłonne są powiększone
i skierowano mnie na badanie PET na 22.04.2014.
W międzyczasie u ginekologa konsultowałam to powiększenie węzłów chłonnych.
Lekarz zapewniała mnie, że w czasie operacji sprawdzano węzły chłonne i nie było podstaw do usuwania którychkolwiek.
Obejrzała na USG tyle co mogła i stwierdziła, ze "w dole" jest OK, a jedynie wysoko (za pępkiem), są mało widoczne powiększone.
Moja lekarka ginekolog cały czas twierdzi, że bardzo szybko byłam zdiagnozowana i zoperowana.
Ponadto wyjaśniła mi, że jeśli pojawiłoby się "coś" w innym miejscu, to dalej jest G1.
Po badaniu PET radiolog powiedział,, że potwierdziły się jego podejrzenia co do węzłów i przekierował mnie na chemię.
Powiedział, że bardzo dobrze, że nie zaczęłam radioterapii, bo należy zacząć od chemii.
Wyników nie otrzymałam, tylko kartę przyjęcia na 15.05.2014 na pierwszą chemię.
Słuchałam uważnie co dyktowano do zapisu w komputerze i podawano: rozsiew do węzłów chłonnych biodrowych i krezki jelitowej.
Spytałam radiologa, czy to przerzut czy źródło pierwotne?. Odpowiedział, że tego nie może stwierdzić.
Natomiast to co mnie "ruszyło" to fakt, że jak się wyraził jest to zupełnie inna skala stadium, co najmniej o dwa stopnie wyżej (chyba użył określenia CKN).
Więc siedzę przy komputerze, czytam i czytam. Kombinuję, czy doczekam końca chemii, skoro tak szybko są przerzuty.
Denerwuję się, że wszystko rozwleka się w czasie, który działa na moja niekorzyść.
Proszę o jakieś informacje, czy faktycznie to jest szybko postępujący rozsiew ?,
czy chemia w tym przypadku jest metodą leczenia z szansą na powrót do pracy zawodowej ?
Na ile przerzuty do węzłów rokują źle ?.
|
|
|