Dzisiaj mija 5 miesięcy od śmierci mojej mamy!! Mój dramat trwa, nabiera na sile powodując ciężkie wyrzuty sumienia. Zmarła w ciągu 2 miesięcy, wcześniej będąc pełną wigoru, kwitnącą, zdrowiuteńką i uśmiechniętą kobietą. Czy popełnię błąd szukając pomocy u Was? Chcę dowiedzieć się co zabiło moją mamę, z czym mieliśmy do czynienia, z czym musiała się zmagać i czy gdybym postąpiła inaczej uratowałabym ją.
Pomożecie mi to wszystko ustalić na podstawie opisu sytuacji i zebranych wyników badań?
Jest to dla mnie niezwykle ważne, czuję, że pomoże mi to zrozumieć to co się wydarzyło.
Czy popełnię błąd szukając pomocy u Was? Chcę dowiedzieć się co zabiło moją mamę, z czym mieliśmy do czynienia, z czym musiała się zmagać i czy gdybym postąpiła inaczej uratowałabym ją.
Uważam, że to bezcelowe ponieważ nie wrócisz mamie życia. Natomiast możesz tak ogromne cierpienie zamienić na coś dobrego będąc tutaj i na przykład wspierając tych, którzy będą mieli podobne problemy jak Ty. Uważam, że jest to dużo lepsze wyjście niż dociekanie czegoś, co już było.
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
vioom, to prawda, niestety nic już nie mogę zrobić aby zmienić to co się stało! Wiem również, że nie dam rady przekuć mojego cierpienia na pomoc innym dopóki nie pokonam gniewu do siebie i innych ludzi (mam tu na myśli lekarzy). Opiekowałam się mamą, wzięłam ją do siebie, jeździłam na wszystkie wizyty, badania, zwolniłam się z pracy. Nikt nam nic nie mówił, zapisywano leki i odsyłano do domu. Nie wiedziałam co mam robić kiedy cierpiała. Byłam nerwowa, czasami krzyczałam na nią, na córkę która była przed maturą a wybywała z domu na całe dnie. Kłóciłam się z mężem, który nie rozumiał mojego oddania chorej mamie. Ona płakała całymi dniami, że jest ciężarem, że dlaczego tak boli, dlaczego nikt nie mówi co jej jest. Wariowałam, po nocach szukałam w internecie nawet nie wiem czego, jakiejś pomocy. Wierzyłam i ją zapewniałam, że znajdę rozwiązanie, pomogę jej!! Zrobiłam mamie na własną rękę badanie krwi, wyniki wskazywały na problemy z nerkami (alarmujące stężenie kreatyniny), przyjęto mamę na szpitalny korytarz (brak miejsc w salach) na przepłukanie nerek. Byłam z nią do wieczora, wycałowałam ją i pojechałam do domu. Przyjechałam rano a ona nie żyła, leżała w tym łóżku na korytarzu i NIE ŻYŁA!!! Zostawiłam ją tylko na 12 godzin i...!!! Rozumiesz dlaczego muszę znaleźć odpowiedz na moje pytania? Dlaczego nie mogę zaznać spokoju?
[ Dodano: 2012-09-20, 00:32 ]
chcę tylko dopisać, że to wszystko wydarzyło się na przestrzeni 2 miesięcy!!! Mamę wzięłam do siebie 22 lutego bo źle się czuła i miała wysokie ciśnienie a sąsiadki wzywały już kilka razy pogotowie do niej. 19 kwietnia UMARŁA!!!
Witaj Chantala!
Rozumiem Ciebie doskonale. Moja Mama odeszła 9 miesięcy temu. Do dnia dzisiejszego noszę w sobie gniew i wrzuty sumienia. Mam żal do siebie, że nie zauważyłam pierwszych objawów choroby Mamy. Mam żal do lekarzy, którzy nie potrafili postawić trafnej diagnozy. Każdego dnia zadaję sobie pytanie dlaczego Mama dostała udaru, który przekreślił leczenie onkologiczne i przyśpieszył śmierć Mamy?
Jak napisała Violin to i tak niczego już nie zmieni. Mamy nie ma i nie będzie
Ja szukam ukojenia po stracie Mamy na różne sposoby. Jednym z nich jest obecność na tym forum. Tu są ludzie, którzy się wspierają i rozumieją ból i cierpienie.
Czasu nie można cofnąć. Chociaż tak bardzo by się chciało!
Łączę się z Tobą w bólu i cierpieniu.
Pozdrawiam
Witaj,chantala !
Zbieram się do odpisania od wczoraj i choć wiem, co chciałabym napisać , boję się,że słowa mogą być nie nazbyt dokładne. Ale spróbuję:
Widzę w Twojej wypowiedzi ogromne oddanie Mamie i ogromne poczucie winy.Nie wyrzuty sumienia, które brzmią w nas dysonansem, ale nie zaburzają normalnego funkcjonowania i ot, czasami dają o sobie znać mniej lub bardziej, ale właśnie wgniatające w ziemię poczucie winy. Tak, jakbyś swoim zaniedbaniem lub zaniechaniem przyłożyła rękę do odejścia Mamy. A to nie tak.
Nie tylko nie zaniedbałaś niczego, ale sama dźwigałaś ten ciężar. Bliscy nie pomagali Ci nie dlatego,że byli obojętni, raczej dlatego,że nie wiedzieli co i jak w tym momencie mieliby robić.Ty też nie wiedziałaś jak, ale uzbrojona w empatię i uczucie do Mamy robiłaś wszystko, co mogłoby ją chronić przed cierpieniem.
Gdy zauważyłaś niepokojące objawy, wykonałaś Mamie badanie, a ich wynik sugerował konieczność leczenia szpitalnego. Nie ma w tym niczego, czego skutkiem była śmierć Mamy. Więcej - zareagowałaś szybko i właściwie.Nie mogłaś, ani nie miałaś podstaw do przypuszczeń, że stan Mamy może diametralnie się pogorszyć, a nadto była przecież pod opieką medyczną. Zrobiłaś wszystko, co można było zrobić.Nie zostawiłaś jej. Stanowczo nie, bo już rano byłaś z powrotem, a przecież bliscy chorych, by móc nimi się opiekować też muszą czasem spać.Nie mogłaś wiedzieć, że zdarzy się najgorsze, nikt Cię na to nie uczulił, nie dostałaś żadnego sygnału i polegałaś na fachowości personelu. Kto z nas postąpiłby inaczej?
Cytat:
Chcę dowiedzieć się co zabiło moją mamę, z czym mieliśmy do czynienia, z czym musiała się zmagać i czy gdybym postąpiła inaczej uratowałabym ją.
Rozumiem,że chcesz, co więcej - masz prawo.
A jeżeli dowiesz się, odzyskasz spokój?Jeżeli nawet dokładnie , krok po kroku odcyfrujesz historię choroby, stan faktyczny, rokowania, prześledzisz działania medyczne - czy niepokój zniknie? Czy też pojawią się nowe pytania i nowe wątpliwości zaczynające się od "a gdyby..." mnożące się w nieskończoność i... bez odpowiedzi?A jeżeli nawet je poznasz i zrozumiesz co się zdarzyło czy zmniejszy to Twój ból?
A jak znajdziesz winnych, co wtedy zrobisz? Cokolwiek być nie poczęła, najistotniejsze już się niestety zdarzyło i tego nie zmieni nic.
Drążenie natomiast spowoduje,że cierpienie będzie wracało jak fala.
Spotkał Cię ogromny cios. Wszystko zdarzyło się nagle, niespodziewanie, a przebieg zdarzeń nie dał Ci szans na oswojenie się z sytuacją i chorobą oraz na przygotowanie do najtrudniejszego. Musisz dać czasowi czas, bywa,że potrzebuje go dużo...
Jeżeli jednak masz pewność, że wiedza Cię ukoi - zrób to, sama wiesz, co Ci może pomóc.Myślę,że chętni na forum znajdą się i udzielą Ci wszelkich informacji.
Pozdrawiam Cię cieplutko
_________________ Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.
Fryderyk Nietzche
balagan dziękuję, że odpisałaś i że mnie rozumiesz! Ten palący żołądek, całą klatkę piersiową ból, rozrywające głowę paniczne myśli, że jej naprawdę nie ma zabijają we mnie chęci do życia. Czasami coś krzyczy we mnie, że nie mam prawa dalej żyć. Wiem, wiem tak nie można! Moja Mamcia, która kochała życie, ludzi, wszelkie istotki i miała wielki szacunek do każdej formy życia zasmuciłaby się moją postawą. Jednak trudno zapanować nad tymi emocjami, ujarzmić złe myśli i przemeblować w głowie pewne sprawy.
życzę Tobie ukojenia bólu, żalu i smutku!! Bardzo serdecznie pozdrawiam!!
[ Dodano: 2012-09-21, 00:28 ]
nasturcja dziękuję za odpowiedź, czytałam treść 2 razy, to co napisałaś jest sensowne, wyczuwam, że masz na uwadze moje dobro i chcesz uchronić mnie przed katowaniem. Przyznam się szczerze, że boję się swojej potrzeby poszukiwania odpowiedzi, z drugiej strony strach ten poczytuję jako zwykłe tchórzostwo przed prawdą, która może nie być dla mnie łaskawa. Może okaże się, że poświęciłam więcej uwagi kłótnią z mężem, udowadnianiu swojej racji niż pomocy mamie i przegapiłam moment kiedy jeszcze był możliwy ratunek...! Jeszcze gorzej kiedy okaże się, że znajdę winnego, który zaniedbał, zaniechał i "zabił" tym moją Mamę! Co zrobię? co należałoby zrobić w tej sytyacji? czy znajdę na to siłę? Kolejne pytania i kolejne cierpienie... Wiem jednak z całą pewnością, że chcę poznać "wroga" z którym walczyła moja kochana Mamcia, gdzie był i dlaczego był taki agresywny? Chcę również, przeżyć z godnością moją żałobę i oddać dalszym moim życiem hołd mojej Mamie i Tacie, którego straciłam 14 lat temu w równie enigmatycznych okolicznościach (brak diagnozy, stracił wzrok z dnia na dzień a pół roku później zmarł, można powiedzieć, że skonał po wielkich cierpieniach we własnym łóżku, byłam przy nim do końca razem z Mamą). Kiedy straciłam Tatę miałam 22 lata i 5 letnią córkę, byłam młoda i głupia!!! Obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę aby moją Mamę spotkało to samo, obiecałam jej, że nigdy, nigdzie jej nie oddam, zawsze będę przy niej, że nie będzie się bała i nie będzie sama. I co? nie spełniłam obietnic!!!! Nie wiem co czuła, czy się bała, czy mnie wołała, czy nie była przerażona, wiem że była sama!!! Tak, tak koło totalnego wariactwa!! Dlatego postanowiłam:
1. Dalszym moim życiem okazać szacunek rodzicom czyli być lepszym człowiekiem, pięknie przeżyć życie jakie mi ofiarowali... zasłużyli na choć tyle bo oboje byli wspaniałymi, mądrymi ludźmi. Połączyła ich wzajemna, wielka miłość, kochali ludzi, dzieci, zwierzęta, wszelkie stworzenia.
2. poznać "wroga", który zabrał mi ukochaną Mamę!!
Przepraszam za chaos w tym poście ale nagle poczułam, że coś się uporządkowało we mnie!!
Pozdrawiam serdecznie!!!!
I bardzo dobrzechantala,że coś się porządkuje. I tak: czasu nie możesz cofnąć, ale wszelkich obietnic danych sobie i Mamie, Tacie możesz dotrzymać będąc po prostu dobrym człowiekiem. Tak, jak postanowiłaś. To będzie największy hołd ich życiu. Nie przesadzam. Jeśli Ci się uda - będą z Ciebie dumni, a sądzę, że się uda.
Cytat:
Mamę spotkało to samo, obiecałam jej, że nigdy, nigdzie jej nie oddam, zawsze będę przy niej, że nie będzie się bała i nie będzie sama. I co? nie spełniłam obietnic!!!! Nie wiem co czuła, czy się bała, czy mnie wołała, czy nie była przerażona, wiem że była sama!!!
Chantala, miej nad sobą trochę litości:
1.nigdzie Mamy nie oddałaś, próbowałaś zapewnić Jej pomoc medyczną
2.byłaś przy Niej cały czas,poświęcałaś siebie i swoją rodzinę, opiekowałaś się Mamą, która
3.nie była w związku z tym sama
4. na strach Mamy nie miałaś żadnego wpływu. Strach jest niemal intymnym uczuciem jest w nas i tylko w nas. Nawet gdyby rzesze ludzi w trudnych chwilach koło nas stały i jak jeden maż odganiały strach, mogą one jedynie na jakiś czas odwrócić od niego naszą uwagę, ale on i tak wróci do nas wraz wieczorem bądź rankiem i nikt, nawet najbardziej kochające osoby nie są w stanie tak naprawdę odegnać.
Nawet, jeśli Mama się bała, zapewne nie okazywała Ci tego, by Cię nie martwić. Dlaczego teraz uparcie chcesz, aby Jej starania były nic nie warte, bo konsekwentnie dociekasz, czy aby nie zdarzyło się to, co Ona chciała przed Tobą ukryć?
Nawet, gdybyś przy niej była, sądzisz, że okazałaby Ci strach? Chciałaby,abyś była smutna?
Wiem, że najbardziej bolesne jest to, że gdy odchodziła, nie zdążyłaś się ostatecznie pożegnać, i zapewnić o swoim uczuciu, oraz, że masz wrażenie osamotniona Mamy w tym ważnym zdarzeniu.
Podobno nikt nie jest wtedy samotny.
Nie było Cię tam nie dlatego, że cokolwiek zaniedbałaś lub zlekceważyłaś. Nie dlatego,że celowo i świadomie sprzeniewierzyłaś się swojej obietnicy, lub o niej zapomniałaś. Przebiegu tamtej nocy TY nie mogłaś ani przewidzieć, ani mu zapobiec, a przecież dobrze wiesz,że działałaś w najlepszej wierze.
Pozdrawiam
_________________ Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.
Fryderyk Nietzche
powiem tak. ja miałam dokładnie to samo. dokładnie. na szczęście sekcja zwłok była przydzielona automatycznie bo był krótki czas od przywiezienia do szpitala do momentu zgonu. no ale w Twoim przypadku to już musztarda po obiedzie. co Ci to teraz da? nic. Ja dociekałam bardzo co wyszło podczas sekcji. chciałam wiedzieć wszystko co się w niej działo, a i tak planuję jeszcze iść do szpitala i prosić o wszystkie jej wyniki badań itp. myśl o tym że już nie cierpi.... takie niby głupie
gadanie no ale mi pomogło... spokoju życzę....
_________________ Będę pamiętać, dopóki bić będzie moje serce
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum