Witam wszystkich bardzo ciepło. Piszę na forum po raz pierwszy choć temat nowotworu jest dla mnie bliski, ponieważ mieszkamy (z moją rodziną) razem z rodzicami. Moja mama już od ponad 1,5 roku walczy w rakiem, niestety przegrywamy tę wojnę.
Zaczęło się od bólu w prawym boku a to już był sygnał, który moja mama niestety zbagatelizowała (samoleczenie paracetamolami i innymi pból.). Potem operacja wycięto jej kawałek jelita oczyszczono z przerzutów które były już na wątrobie i nadnerczach. zastosowano chemioterapię jedną potem drugą . Znosiła je strasznie, wymioty, biegunka. Niestety nic nie pomogło. Po przebadaniu mamy komórek stwierdzono braki jakiegoś receptoru w komórkach i dlatego chemia nic nie dała. Na tą chwilę ma przeżuty w płucach, jelitach i kobiecych, męczy się strasznie mimo iż ma morfinę 20 mg co 8h i plastry. Korzystamy z pomocy hospicjum domowego z którego mamy kondensator tlenu... Moja mama cierpi a my razem z nią siedzimy przy niej na zmianę i czekamy..... tylko na co? czy czekać aby odeszła? to nieludzkie?... serce mi pęka z niemocy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum