Czy tylko będą to badania krwi czy możemy spodziewać się innych?
Raczej badania krwi.
Bromba napisał/a:
Ile mniej więcej może potrwać taki pierwszy pobyt w szpitalu?
Wszystko zależy od schematu chemii, od reakcji pacjenta.
Bromba napisał/a:
Jakie programy chemioterapii mogą wchodzić w grę w przypadku Mamy?
Od czego będzie zależeć, jaki program będzie podany?
Schematów możliwych jest wiele, zależą one od dostępności, od stopnia zaawansowania choroby, stanu ogólnego pacjenta i jego chorób współistniejących, możliwości ośrodka leczącego.
No cóż; zobaczymy jak to wyjdzie "w praniu". Nie ukrywam, że trochę się boję jak Mama zareaguje na chemię; no i boję się naszego "wspaniałego" systemu NFZ :( (właśnie tego "możliwości ośrodka leczącego)
No i zaczęło mnie męczyć kolejne pytanie:
W jakim przypadku (mam na myśli stan zdrowia pacjenta) lekarz może zdecydować o przesunięciu podania pierwszego, bądź kolejnego, cyklu chemii?
Trochę się niepokoję bo Mama dzisiaj trochę wymiotowała; temperatura poszła w górę (generalnie wieczorem zawsze jej skacze ale lekarze mówią, że to od przerzutu). Ostatnio robi też kupę co 2 dzień ale nie wiem czy jest to kwestia diety zapobiegającej biegunkom czy tego, że ogólnie je małe porcje. Jako tako na bóle brzucha nie narzeka.
Prawdę mówiąc nie wiem co mam robić. Czy może być tak, że w ten sposób objawia się zdenerwowanie przed pierwszą chemią? A może powinnyśmy się jednak zgłosić do chirurga?
Bromba, Pisz jak sie czuje mama i jak wygląda chemia! Ja będę to samo przerabiać jutro - moja mama ma skierowanie na chemię. wieczorami ma temperaturę - czy to przeszkadza w otrzymaniu chemii? cały czas denerwuję sie tak jak Ty - czy w ogóle dadzą chemię, jaką i jak to mama zniesie...
Agnieszka2000, Mama jest przyjęta. Na razie pobrali tylko krew. Ponieważ podczas pobierania Mama zasłabła (niestety trochę czasu na izbie przyjęć zeszło a Mama była na czczo) lekarka prowadząca stwierdziła, że dzisiaj dostanie tylko wzmacniające kroplówki a działać będą od jutra. Potwierdziła też, że temperatura jest od guzów, więc moim zdaniem nie powinno to być dyskwalifikacją do podania pierwszej dawki. Zobaczymy jutro. W każdym razie psychicznie z Mamą jest OK a po kroplówkach czuje się lepiej. Czasami myślę, że jest twardsza ode mnie.
Trzymaj się i pozdrów Mamę
Mama jest już po pierwszej dawce chemii. Zdecydowano się na system LF1 w dawce 5Fu 600 mgu (nie wiem czy dobrze odczytałam jednostkę) i Levofolic 15 mgu. Domyślam się, że dawki są ustalane w zależności od wagi pacjenta ale jeżeli się mylę to proszę mnie skorygować. Pierwszy dzień przeszedł pomyślnie i mam nadzieję, że kolejne 4 też takie będą. Prosiłabym o informacje na co zwracać szczególną uwagę oprócz tego, że nie można dopuścić do żadnej infekcji. Z tego co czytałam, nie ukrywam że dość pobieżnie, pogorszenie samopoczucia i wyników krwi może nastąpić po 3-4 cyklu. Choć jak podejrzewam zależy to od ogólnego stanu chorego i "właściwości osobniczych".
Pogorszenie samopoczucia czy wyników może wystąpić w kaźdej chwili, nie ma reguły. A na co uważać - po prostu dbać o siebie, jeść to na co ma się ochotę, unikać infekcji, odpoczywać.
Dużo jest wątków, w których opisane jest przyjmowanie chemii etc., poczytaj
Oj, z tą moją Mamą... Ma tak dziwne samopoczucie, że już nie wiem czy to od chemii czy jest bardziej zależne od Jej ogólnego stanu zdrowia i chorób współistniejących. W nocy ma na przemian dreszcze i uderzenia gorąca i w związku z tym rano czuje się nieciekawie, a w ciągu dnia się polepsza, szczególnie po kroplówkach. Niepokoi mnie tylko jedno - rozmawiałam dzisiaj z lekarką prowadzącą i powiedziała mi, że w tym cyklu "odpuszczą" mamie piąty dzień cyklu bo w zasadzie: "to co miała dostać to już dostała". Czy nie zaszkodzi to w terapii?
I jeszcze jedno, może trochę z innej beczki...
Ponieważ Mama do szpitali zabiera własną pościel, tzn. poduszkę ergonomiczną i cienką kołderkę (oczywiście powleczoną) bo te szpitalne są dla niej za ciężkie, chciałabym zapytać jak o nią dbać. Wiadomo, że po każdym powrocie piorę i pościel i wszystko co należy uprać, ale dzisiaj miałam pogadankę z pielęgniarką oddziałową, że na pościeli wynosi się resztki cytostatyków i mam to wszystko prać w 90 stopniach. OK, tylko metki tego nie przewidują. I co ja mam robić?
No i zaczęły się problemy... Jak dla mnie przez wielkie "P" :(
Mama 16-go zakończyła 2 cykl chemii. Po pierwszej było wszystko ok i byłyśmy dobrej myśli, że chociaż przy drugiej też się uda. Jedyne co się udało to poprawić wyniki krwi. Niestety strasznie miesza nam cukrzyca. Mama dostaje sterydy bo wtedy mniej jej dokucza ten przerzut w wątrobie. W ogóle po tej pierwszej chemii zaczęła narzekać, że coraz częściej i mocniej boli ją ten skorupiak w jelicie, i że wręcz czuje gdzie nacieka na kręgosłup. Mama tłumaczy sobie, że "łobuz" buntuje się przez chemię. Nie wiem czy po pierwszym może być już taka reakcja ale jeżeli Mama jest przekonana, że tak właśnie jest i pomaga jej to w walce to niech tak będzie.
Ale wracając do cukru i sterydów - lekarze tłumaczą, że cukier wariuje właśnie przez nie, chociaż mnie się wydaje, że na chemię też nie jest obojętny. W szpitalu, podczas drugiego cyklu miała spadek do 48 a przedwczoraj zaczęła się gorzej czuć, wymiotować, oczywiście przestałą jeść a cukier skoczył do 580. Niestety wszelkie próby nawodnienia i nakarmienia spełzały na niczym. Efekt - pogotowie i szpital. W ogóle Mama jest tak słaba, że kazała sobie założyć pampersy bo nie ma siły nawet wstać z łóżka i nie bardzo nawet kontroluje oddawanie moczu. Aż się boję myśleć co będzie po następnej chemii o ile w ogóle w Mamy stanie do niej dojdzie. I teraz nasuwają mi się pytania: Jak długo może być "odraczana" chemia bez szkody dla jej działania. Czy może być tak, że lekarze zaproponują inny program, mniej obciążający (chociaż z tego co wiem to LF1 jest już dosyć łagodny). Czy jeżeli Mam nie będzie się nadawała do chemioterapii to pozostaje nam tylko leczenie paliatywne? Chyba gubię się już w tym wszystkim...
Dokładnie... Mam na myśli leczenie bólu chociaż póki co mam nadzieję, że jeszcze mamy na to czas. Ale z drugiej strony, patrząc na Mamę wydaje mi się, że tego czasu za dużo nie mamy. Widzę, że z nowotworem Mama stara się walczyć i dzielnie podchodzi to tych wszystkich skutków ubocznych. Niestety z cukrzycą nie dajemy rady. Najgorsze jest jeszcze to, że jak zaczyna wymiotować to przestaje jeść bo wymiotuje; no i robi się błędne koło czyli odwodnienie i skoki cukru.
Myślę, że na razie nie ma co się zastanawiać co będzie, jeśli nie da się dalej stosować chemioterapii - zobaczymy, jak będą wyglądać wyniki, jak mama będzie się czuła.
Prosiliście onkologa o konsultację diabetologiczną? Może mają kogoś potrafiącego dobrać dawkowanie leków do czasu stosowania chemii?
Póki co to w czwartek idę na wyznaczoną 2 miesiące temu wizytę u diabetologa. Mam nadzieję, że przyjmie mnie bez Mamy (chyba jeszcze nie wypuszczą jej ze szpitala) i podpowie mi jak dbać o Mamę, żeby przetrwała tę chemię.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum