Dzięki alice
Na szczęście Mama wie, że musi pić i przyznam, że bardzo się stara.
Ale nie o tym chciałam...
Wczoraj Mamie podłączyli tlen i mówiła, że lepiej jej się oddycha. Natomiast dzisiaj stwierdziła, że bez tlenu jednak jest lepiej. Czy to możliwe?
W ogóle nie mogę się dogadać z lekarzem. Widzę, że Mamie znowu dokucza kaszel i ma problem z odpluciem. Na moje pytanie czy można podać coś wykrztuśnego stwierdził, że Mama zmusza się do wymiotów (jakoś od paru dni nawet nie mówi, że chciałaby zwymiotować; jedyne co, to jak siada to musi jej się odbeknąć - dopóki tego nie zrobi nie chce się położyć) a jej stan jest na tyle poważny, że mogłaby się zalać wydzieliną.
Wiem, że Mama głównie leży ale jeżeli daje radę to sama zmienia pozycję lub prosi o to pielęgniarkę. Zresztą leży głównie na którymś boku, więc chyba nie ma zagrożenia zakrztuszeniem. W ogóle to ten lekarz ma jakieś dziwne podejście. Usłyszałam dzisiaj, że Mama chyba nie jest świadoma swojego stanu bo robi plany na przyszłość. To chyba dobrze, bo świadczy to o tym, że się nie poddaje. Czy chory już nie ma prawa mieć nadziei na poprawę stanu swojego zdrowia. Mnie się wydaje, że Mama dobrze wie, że nie jest dobrze. Nie rozmawiamy o tym (zresztą i tak Mama nie ma za bardzo siły na jakiekolwiek rozmowy) ale przez tyle lat rozumiałyśmy się bez słów, że wystarczy nam wspólne milczenie i dotyk. Poza tym wiem, że stara się walczyć dla Taty, który jest w tej chwili bezradny jak dziecko i gubi się w tym wszystkim.
I jeszcze jedno; lekarz powiedział, że zaraz po świętach Mama dostanie krew bo znowu spadła hemoglobina (coś koło 7). Czy to coś pomoże i na jak długo?