dziękuję Wam wszystkim za wszystko. Przede wszystkim za to, że byliście, że miałam świadomość, że w każdej chwili mogę podejść do komputera, zapytać i na bank odpiszecie. To bardzo dużo dla mnie znaczy
Tata odchodził od piątku do poniedziałku z różnymi fazami. Raz był przytomny, rozmawiał, śmiał się, podszczypywał, wtrącając w międzyczasie (z tym samym przytomnym wzrokiem), jak to właśnie jest u babci, jak to Tereska (?) go odwiedziła... Innym razem cierpiący, tracący przytomność i wyjący z bólu. Jego ciało, wygląd zewnętrzny, oddech, oczy - wszystko się zmieniało z godziny na godzinę... Tak, jak On pokazał nam umieranie, nikt inny nigdzie indziej by nam tego nie opowiedział. Nie wiem, czy bardziej my przeprowadziłyśmy Jego (na tamtą stronę), czy bardziej On nas (przez końcówkę życia).
Jedno jest pewne - dawał nam siłę, a my Mu, mam nadzieję, poczucie bezpieczeństwa.
Jeszcze do mnie nie dotarło, jeszcze wszystko jest za mgłą, gdzieś poza mną, tak, jakby w ogóle mnie nie dotyczyło. Wiem, że kiedyś przyjdzie taki dzień, że się obudzę, dotrze do mnie i wtedy nie wiem...