...nadzieja ma skrzydła, przysiada w duszy i śpiewa pieśń bez słów, która nigdy nie ustaje, a jej najsłodsze dźwięki słychać nawet podczas wichury...
Mama 08.01.2012r [*]
Tato 13.08.2013r [*]
Dzień dobry, Justyś.
Mam nadzieję, że nie pogniewasz się, że pożyczyłam od Ciebie zdjęcie cudownie ukwieconej łąki, nie mogłam się powstrzymać
A linka do demotywatorów (tego z Jezusienkiem ) otworzyłam lekkomyślnie w pracy i to naprawdę cud, że mnie dzisiaj nie wylali, takiego ataku śmiechu dostałam
Cieszę się, że wróciłaś do pracy. Wszystkiego dobrego Ci życzę
Serdecznie pozdrawiam.
KlaWik, dzięki
Nie wiem czy już pisałam, ale jednak muszę na nowo wkręcić się w ten rytm pracy. Wróciłam na inne stanowisko, mniej wymagające, najpierw była z tego mniej zadowolona. Ale po pierwszym dniu pracy, gdy byłam sama, stwierdzam, że dobrze. Ponieważ nie wiem czy teraz wytrzymałabym takie tempo pracy jakie miałam przed chorobą.
Starałam się zapanować na tymi papierami itd., i bardzo dobrze, że jednak rytm pracy jest o wiele spokojniejszy.
Soju, taki to może pożreć moją duszę
Spotkałam się z koleżanką, z którą kiedyś leżałam w sali szpitalnej. Mniej więcej w tym samym czasie miałyśmy przeszczep szpiku. I jesteśmy ze sobą zakolegowane.
Niestety ma podejrzenie kolejnej wznowy. Nie lubię takich informacji. Jest to młoda osoba, zachorowała na I roku studiów. Rozsądna, ciepła, młoda osoba. Ona stara się nie podchodzić do tego panicznie.
Ja sama już uwierzyłam, że jej się uda.
Spacer i czas spędzony z Nią pomimo wszystko zawsze należy do miłych, choć tym razem informacje były smutne.
Przepraszam, że z Wami dzielę się takimi informacjami. Ale jest to mój wątek niemerytoryczny i po trochu traktuję go jak swój pamiętnik.
Justynko w szpitalu zawiera się wiele nowych znajomości ,człowiek zżywa się z drugim chorym ,a jak dostaje taką wiadomość jak Ty od swojej koleżanki to przez głowę przelatuje tysiąc myśli.
Wiem coś na ten temat bo w tym tygodniu miałam 2 takie nowiny. To wszystko staje się przynajmniej dla mnie mało budujące.
Agamaz, mnie już nawet nie chodzi, czy to jest budujące dla mnie, czy nie. U mnie (raczej) nie ma takiego 'mechanizmu', że jeśli komuś się 'pogarsza', to ja biorę to do siebie, że i mnie się 'pogorszy'. Mnie jest po prostu smutno z tego powodu, że tę dziewczynę spotyka to co spotyka.
Przez okres leczenia parę osób, które poznałam, odeszły. To nie jest dla mnie nowość, takie smutne wiadomości. Za każdym razem jest mnie bardzo przykro. Pamiętam te osoby, niektóre na mnie pozytywnie wpłynęły, niektóre dla mnie były przykładem, wzorem. Wspominam te osoby, chcę te osoby pamiętać, w ten sposób chcę wyrazić swój szacunek dla tych osób i przede wszystkim wyrazić (pewnie sama dla siebie), że ich życie nie było na marne. I być może jest to jakieś podświadome moje ja, które nie chce aby o 'nim' (czyli o mnie) zapomniano.
Z tą moją koleżanką jestem bardziej zżyta niż innymi znajomymi szpitalnymi. I bardzo leży mnie na serce Jej dobro. Stąd również szczególnie dziś o niej wspominam w swoim wątku. Niektóre znajomości szpitalne są bardziej zażyłe.
I niestety prawdą jest, że z tymi znajomościami szpitalnymi (w naszym przypadku onkologicznymi) jest jak jest.
Agamaz, dziękuję, że się do mnie odzywasz, że się tu odzywasz
[ Dodano: 2012-04-25, 20:22 ] Romanie, zalinkowana piosenka bardzo fajna.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum