Piszę pierwszy raz. Dwa tygodnie temu zdiagnozowano u mnie raka piersi (G2).
Za dwa tygodnie mam operację usuniecia piersi.
Załamałam się trochę bo onkolog mówila, że będzie oszczędzająca, chirurg natomiast mówi o radykalnej, razem z węzłami.
Ale mój wpis dotyczy czego innego.
Otóż dziś tak mi coś przyszło do głowy czy w ogóle ruszać tego gnoja?
No bo spójrzmy na to tak: powiedzmy, że rak jest takim tworem który pojawia się w naszym organizmie i sobie „ żyje”.
Żyje w nas na zasadzie symbiozy z organizmem. Ja cię nie ruszam i ty mnie nie ruszaj – to będzie dobrze.
Nie musimy się lubić, po prostu się nie tykajmy. Taki niepisany układ.
W chwili gdy jednak ingerujemy i próbujemy go wypieprzyć (operacją) on automatycznie wypuszcza w teren,(w organizm) swoich żołnierzy (komórki), gdzie się zalęgną, do jakiego organu dołączą – jest nieważne. On już je wypuścił.
Teraz, my się okaleczamy wycinając narząd, pozbywamy się układu chłonnego, torpedujemy się radioterapią, wyniszczamy naszych żołnierzy chemią a jego żołnierze dawno siedzą na kościach, macicy czy jajnikach. W niewielkiej ilości dlatego wyniki badań dają obraz wyzdrowienia.
My jesteśmy uhahani, że rozgromiliśmy wroga a on tymczasem przybiera na sile.
Za dwa lata robimy badanie i ….o kur…, co on tu robi?! Szok i niedowierzanie.
Znów okaleczenie, torpedowanie, chemia i …piach.
Bo on nam nie odpuści za to, że go ruszyliśmy.
Myślę, że rak wcale nie jest głupim tworem. Jest inteligentną komórką.
Operacją usuwamy tylko statek matkę a chemią dobijamy żołnierzy którzy byli w pobliżu, którzy dali się złapać.
Pojedynczy żołnierze zostali przeflancowani na inne organy –my to nazywamy przerzutami.
Co Wy na to? To sa moje luźne przemyślenia ale znam kilka osób zyjących z guzem.
Nie ruszają go i nie zamierzają. Mają się dobrze, żadnych objawów, dolegliwości, prowadzą normalne życie.
Ja wiem, że oni umrą no ale ja też. Nie wiem czy ja nie szybciej.
Nie wiem co robić. Może ktoś ma podobne spostrzeżenia?
Kochana. To nie jest symbioza. W symbiozie obie strony czerpią korzyść. W tum układzie to jest pasożytnictwo (gdzie jeden żeruje na drugim) a NAWET drapieżnictwo po Twoj gość chce Cie zabić. Tego drapieżnika trzeba szybko wyciąć iwsadzić do słoika zeby nie wysyłał swoich żołnierzy (robi to cały czas nawet bez ruszania go). Poza tym po usunięciu piersi po roku mozesz sobie zrobic rekonstrukcje:-).
Człowiekowi różne rzeczy przychdzą do głowy, niestety realia są inne. Zaleca się podjąć leczenie i walczyć. To co zrobisz jest Twoją decyzją:).
Poza tym, witaj na forum, jest tutaj wiele osob, z którymi wymienisz sie doswiadczeniem. Jest masa osob, ktore pomoga. Sama wiem jak wilekie wsparcie daje to forum:-).
Pozdrawiam Kasia
_________________ Co Cie nie zabije to Cie wk....zdenerwuje...
hehe, no może faktycznie nie symbioza ale faktem jest, że jak się ruszy tego gnoma to wtedy zaczynają sie problemy. Przecież każdy kto dowiedział sie o raku był normalnie funkcjonującą osobą (z reguły)dopiero wieść o istnieniu tego paskudztwa i grzebanie w nim doprowadzają do ruiny człowieka. Z rakiem jest tak coś na zasadzie Polski i Rosji, żyjemy sobie w sąsiedztwie, wszystko cacy ale lepiej nie drażnić Niedźwiedzia bo może nas zgarnąć jak okruchy ze stolu. Po prostu rak i Rosja są silniejsi.
Źle skończyła się walka mojej mamy, jej sióstr, babci - wszystkie w wieku 37 - 53 lata. Prawde mówiąc siędzę na tym forum i nie tylko, i schemat ten sam co u mojej rodziny operacja->chemia->dobre wyniki. Po jakimś czasie, badania->jest nie za dobrze, przerzuty->chemia->modlitwa, wspólne wspieranie się, że będzie dobrze. Tak się kończy zadzieranie z rakiem. Mam 38 lat, jestem zdrowa, uprawiam sport, mam bardzo pozytywne usposobienie - ten guz w piersi w niczym mi nie przeszkadza. Czy mam ten sam czas życia tylko z włosami, cyckiem i niezniszczonym chemią organizmem? Nie wiem, po prostu nie wiem co robić
Żeby nie było, nie chcę nikogo dołować, straszyć - jesteśmy dorosłymi ludźmi i uważam, że o takich kwestiach też należy rozmawiać.
Jest to nie przewidywalna choroba. Jedno jest pewne, nie leczony (czy tam " nie ruszany") bedzie rósł i etapami zajmował organizm. Nie mozna nastawiać się negatywnie. Każdy rak jest inny. Decyzja należy do Ciebie:-). A i to nie jest tak, że jak go ruszysz to on zacznie sie gniewać i zaczną się problmy. Prawda jest taka, że problemy robią Się z chwilą pojawienia raka.
Jak wykryłaś? miałaś biopsję?
[ Dodano: 2015-11-02, 14:54 ]
pozwolę sobie wkleić pewien wątek z tego forum
Kasiu, zobaczylam wklęsły sutek, nie przeszkadzało mi to...któregoś dnia postanowilam wyguglowac i wyskoczyl rak piesi. Poleciałam na USG które nic nie wykazało, na szczęscie pani onkolog nie podobał się mój cycek i kazała zrobic mammo. Jak wróciłam z wynikami powiedziała "niestety". Potem biopsja i znów potwierdzenie tego paskudztwa. Chirurg chce wyciąć wszystko, pierś i węzły - byłam pewna że będzie oszczedzająca. Rzuciłam się do ineternetu szukać jakiegos sposobu na tego gnoma.
Po wielu godzinach wyodrebniłam kilka substancji tzw przeciwnowotworowych (kwercetyna, katechina, luteolina czy galusan 100krotnie silniejszy przeciwutleniacz niż Wit C i kilka innych) oraz tych które sprawdzają się w leczeniu raka sutka. Poszukałam w których produktach znajduja się te substancje i torpeduje sie tymi produktami kolejny tydzień. Zmiany? Mam wrażenie że sutek nie jest tak wklęsły jak był a cycek w miejscu guza miękki a nie twardy jak był w dniu rozpoznania. Także do operacji zamierzam niszczyć gnoja, może coś si zmieni a jak nic to trudno. Nic nie ryzykuję:)
powiedzmy, że rak jest takim tworem który pojawia się w naszym organizmie i sobie „ żyje”. Żyje w nas na zasadzie symbiozy z organizmem.
Kawa_Alice napisał/a:
faktem jest, że jak się ruszy tego gnoma to wtedy zaczynają sie problemy.
To są - najłagodniej mówiąc - poglądy nie mające najmniejszego nawet oparcia w rzeczywistości,
co trafnie zauważyła KasiaKasiaKasia.
Jeśli chcesz mieć szanse na wyleczenie, powinnaś skorzystać z propozycji lekarza onkologa
i poddać się wskazanym przez niego zabiegom.
W tej kwestii co do ewentualnego wykonania zabiegu usunięcia samego guza albo wraz z piersią
wytyczne są dość precyzyjnie ustalone i opisane w aktualnych Zaleceniach (aktualizacja: 2014.12.03), od str. 233.
Kawa_Alice napisał/a:
Źle skończyła się walka mojej mamy, jej sióstr, babci - wszystkie w wieku 37 - 53 lata.
To może oznaczać, że występuje w Twojej rodzinie genetyczne obciążenie skłonnością do zachorowań na te nowotwory,
powinien zainteresować się tym Twój lekarz i ocenić, czy jest wskazane wykonanie odpowiednich badań genetycznych
(wskazania do nich omówiono w wyżej linkowanych 'Zaleceniach' od str. 215).
Temat przenoszę do bardziej odpowiedniego działu.
Pozdrawiam i życzę Ci pomyślnego przebiegu leczenia.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Kawa_Alice,
Jako lekarz pracujący w hospicjum miałam i mam pod swoją opieką osoby w stanie terminalnym, które z różnych względów "nie ruszały gnoma".
Mam też oczywiście i takie, które "ruszały" i się nie udało.
Osoby z zaawansowaną chorobą nowotworową też mogą funkcjonować "normalnie". Taka specyfika tej choroby. Przerzuty wszędzie, nawet w mózgu, a on/a jeździ samochodem albo pole uprawia. Załamanie w tej chorobie przychodzi nagle.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Na operację jestem zdecydowana, natomiast męczy mnie inne rzecz. Chirurg ktory ma mnie operować stwierdził, że będzie radykalna bo guz duzy i wyczuwa wezły...hmm, moja onkolog wezłów nie wyczuła, usg nic nie pokazało a dzis byłam u innego chirurga i tez węzłów nie wyczuł. Powiedział, że najpierw potraktowałby mnie chemią celem zmniejszenia guza. Czy mam iść do trzeciego chirurga, hę?
Szczerze mówiąc obawiam się powikłania OChKG. Czytałam w publikacji "Rak piersi" pod redakcja naukową Jana Kornafela, że technika amputacji ma wpływ na te powikłania. Jeżeli mogę uniknąc powikłań to czy jest szansa, że chirurg wysłucha mojej sugestii co do rodzaju amputacji (chodzi mi dokładnie o zmodyfikowaną Maddena-Auchinclossa)? No nie chcę żeby sobie pomyslał ze go pouczam ale chce tez wykorzystać szansę jeżeli miałabym mieć jakikolwiek wpływ...
Sutki o budowie tłuszczowo gruczołowej.
Sutek prawy bez zmian naciekowych.
Sutek lewy centralnie nieregularne zagęszczenie z mikrozwapnieniami o sr 33mm
Kategoria BIRADS 5
konieczne BAG.
...................................................................................................................
onkolog po przeczytaniu powyższego kazała znów zrobic USG, obok w gabinecie, bo pierwsze nic nie wykazało w żadnym sutku:
Wynik:
oba sutki o budowie tluszczowo gruczołowej z cechami włoknienia podścieliska.
Badanie wykonano po mammografii.
W sutku lewym okołobrodawkowo na godz 9-10, nieco nieregularny, hipoechogeniczny obszar o śr ok 9,4mm z nieregularną tkanką włóknistą wokół - do BAC.
W sutku prawym dwie torbiele, zabrodawkowo z przegrodą włóknistą 6,1 mm i na godz 10 - 7,1mm śr.
W sutku lewym torbiel na 6 - 4mm.
Poza tym obszarów niepokojących, ognisk litych, przestrzeni płynowych w badaniu USG nie stwierdzam.
przewody mlekowe nie poszerzone.
Odczynowy węzeł chłonny 11,5 mm w osi długiej w prawym dole pachowym. po za tym wezły chłonne bez zmian.
USG BIRADS 4.
.............................................................................................................................
no to do drugiego gabinetu na to BAG:
WYNIK badania cytologicznego:
W rozmazie z guzka sutka: materiał bardzo skąpy, pośród elementów morfotycznych krwi - pojedyncze nabłonkowe z cechami atypii średniego stopnia.
Dg: cellulae carcinomatosae.
Badanie histopatologicznego:
pod kontrolą USG wykonano BAG zmiany sutka lewego na godz 9 przybrodawkowo o śr ok 22mm. - zmiana podejrzana.
Wynik:
Carcinoma mammae invasium praecipuae ductatae ductalae g2, figury podziału 2p, polimorfinizm 2p, tworzenie cewek gruczołowych 2p. 6p w skali Elstona Ellisa.
Wycinki w 90% utworzone z tkanki nowotworowej. Stwierdza się inwazję tkanki tłuszczowej.
...................................................................................................................................
także tyle. Dziś się dowiedziałam że powinnam mieć z biopsji HERy i ER itd...poleciałam więc do onkolożki i mówi że niepotrzebne bo po operacji i tak je zrobia, potem odpowiednie leczenie.
Gaba, mam 38 lat.
Ta babka z Centrum onkologii na ursynowie, ten drugi chirurg, powiedziała o chemo najpierw. Czy 33mm to jest tak duzy że trzeba go zmniejszać?!
aaaa, chyba że ta chemia zabije komórki w węzłach, co za tym idzie nie będzie trzeba wycinać układu chłonnego pachy. Dobrze kumam? Tyle że jak po jakimś czasie pojawią sie te komórki w węzłach to znów pod nóż.
[ Dodano: 2015-11-09, 21:00 ]
hmm, z tego co widze chyba dla mnie nie wskazań do chemii przedoperacyjnej. Po pierwsze czytam ze nie ma żadnych lepszych efektów leczenia chemią przed i po operacji. Do chemii przedoperacyjnej nadają się osoby które maja szansę na operację oszczedzającą - u mnie wykluczone bo guz jest na brodawce. Chemią przedoperacyjną można też zobaczyć na co reaguje guz...ale tą sama odpowiedź uzyskamy w leczeniu pooperacyjnym. Dlatego myślę, że jedyne wskazanie jakim jest mój wiek to za mało. Ale szczerze mówiac chętnie zapytałabym sie mojego chirurga.
pozdro
To poczytaj (nawet są w tym dziale ale i ogólnie w necie) jak ostatnio leczone są w dobrych ośrodkach za granicą przypadki raka piersi. Teraz to prawie reguła "chemo first".
To poczytaj (nawet są w tym dziale ale i ogólnie w necie) jak ostatnio leczone są w dobrych ośrodkach za granicą przypadki raka piersi. Teraz to prawie reguła "chemo first".
ciekawe kiedy dotrze to do polskich onkologów.....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum