ojciec wyszedł ze szpitala; odzyskał sprawność z wyłączeniem lewej dłoni; chodzi, je, pije itp sam.
Wykonaliśmy ostatnio badanie PET, które mówi:
uwidoczniono ogniska patologicznego gromadzenia radioznacznika w obrębie:
1. guz w okolicy wpustu żołądka, SUVmax 8,7 (jak w poprzednim badaniu) o rozmiarze jak w poprzednim badaniu,
2. węzłów chłonnych przyśrodkowo do zmiany nr 1, SUVmax 3,8 (jak w badaniu poprzednim), o dystrybucji i rozmiarach i rozmiarach podobnych jak poprzednio (jeden węzeł nieco większy),
3. guza na pograniczu segmentów 4 i 5 płuca lewego SUVmax 4,3 (jak w poprzednim badaniu), o rozmiarach jak poprzednio.
oraz w rzucie zmian poprzednio nie obecnych:
4. dwóch węzłów chłonnych we wnęce płuca lewego bocznie od rozwidlenia oskrzela głównego, SUVmax 9,6, o średnicy w osi krótkiej do 15 mm
5. pięciu zmian hipodensyjnych w prawym płacie wątroby, SUVmax do 11,6 o średnicy do 27 mm.
Lekarze mówią, że jest bardzo bardzo źle.
Czy możliwe jest jakieś inne leczenie? Czy szukać lekarza, który nam pomoże w innych częściach Polski? Czy jest jest jeszcze możliwe inne badanie? Czy można coś zrobić?
Choroba pomimo leczenia rozsiewa się , doszły zmiany meta na wątrobie - dlatego lekarze oceniają ten stan jako zły.
tar napisał/a:
Czy jest jest jeszcze możliwe inne badanie?
Badanie PET które macie za sobą jest bardzo dokładne i pozwala na uzyskanie najbardziej precyzyjnych wyników. Na dzień dzisiejszy chyba nie trzeba dalszych badań. Gdyby wystąpiły niepokojące objawy sugerujące np. przerzuty do koścca można zrobić scyntygrafię.
tar napisał/a:
Czy możliwe jest jakieś inne leczenie?
Nie chcę byś tu złym prorokiem ale chyba pozostaje tylko leczenie objawowe (paliatywne) które ewentualnie poprawi tacie standart życia ale nie doprowadzi już do wyleczenia. Przykro mi.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Choroba jest bardzo rozsiana i pojawiły się nowe ogniska to niestety nie rokuje dobrze i w tej chwili tylko można leczyć paliatywnie jeżeli stan taty jeszcze na to pozwoli. Czas załatwić skierowanie pod opiekę hospicjum domowego żebyście mieli zabezpieczenie medyczne bo stan taty może w każdej chwili ulec zmianie i lepiej być zabezpieczonym żeby tato nie cierpiał.
Przepraszam za szczerość ale musisz być świadomy powagi sytuacji.
Na to pytanie trudno odpowiedzieć, nie wiemy jak szybko będzie postępowała choroba, jak silny jest taty organizm, wiele się na to składa ale przy poważnym zaawansowaniu choroby ten czas nie jest za długi, bardzo mi przykro.
Tu statystyki
Cytat:
Rokowanie, obserwacja po leczeniu i postępowanie w przypadku nawrotów
Rokowanie zależy od stopnia zaawansowania histologicznego (grade) i klinicznego (klasyfikacja TNM - głębokość i rozległość naciekania guza, obecność przerzutów do węzłów chłonnych, przerzuty do otrzewnej, przerzuty odległe). 60 % chorych z II° zaawansowania klinicznego przeżywa 5 lat, z III° – 30 % przeżywa 5 lat, zaś w przypadku stwierdzenia przerzutów odległych nie więcej niż 5 % chorych przeżywa 5 lat.............Leczenie nawrotów jest mało skuteczne .
Nie napiszę nic nowego, większość z nas tutaj to przeżyła i każdemu z nas było/jest ciężko, nie mam recepty dla nikogo żeby ulżyć w tym ciężkim dla Ciebie czasie, to są trudne chwile, trudny czas i okrutna choroba, która zabiera nam bliskie i kochane osoby. Choćbyśmy zrobili wszystko to niestety wielokrotnie jesteśmy zupełnie bezsilni, możemy tylko być, kochać, wspierać, pomagać a nasza psychika, nasz stan odchodzi na plan dalszy, musimy być silni dla naszych chorych bo oni nas najbardziej potrzebują. Musisz znaleźć sobie chwile dla siebie, w których złapiesz trochę dystansu, jak trzeba to nawet wskazane wzięcie jakiś uspokajaczy/antydepresantów bo nie zawsze sobie potrafimy pomóc z psychiką bez wspomagaczy.
Życzę Ci dużo sił i bardzo współczuję, że zmagacie się z tą okrutną chorobą.
Dziękuję za odpowiedź. Te statystyki już mi sie śnią.
Wierzę, że uda zastosować się leczenie paliatywne. Udar jaki przeszedł całkowicie go osłabił;( Rak szaleje. Najgorsza jest nasza bezradność. Cała wiara w Boga jest testowana. Problemy w pracy. Można zgłupieć.
Tu musisz zdawać sobie sprawę że to leczenie taty nie wyleczy. Może jednak ewentualnie przedłużyć życie oraz - co jet głównym celem - poprawić jego komfort.
tar napisał/a:
Najgorsza jest nasza bezradność.
Bardzo mi przykro, wiem że bezradność najbardziej nas zawsze rozkłada. Może naprawdę warto pomyśleć o antydepresantach które pomogą przetrwać ten trudny czas... Zyczę wiele siły.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Chemia paliatywna ma za zadanie zminimalizować dolegliwości wynikające z choroby, może na jakiś czas przyhamować jej rozwój ale wciąż jest to chemia, toksyczne leczenie, które niesie za sobą wiele skutków ubocznych. Chemioterapia daje przeważnie skutki uboczne bo nie tylko niszczy to co chore ale może uszkodzić to co zdrowe, mimo to skutki uboczne są zawsze mniejsze niż skutki choroby nowotworowej. Niestety czasami skutki uboczne są silniejsze, mogą wystąpić takie, które występują bardzo sporadycznie i nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć, nikt nie jest, czasami organizm jest zbyt słaby na takie silne leczenie, dużo tego wszystkiego się na to składa.
tar napisał/a:
gdyż po 3 cyklu chemii tata dostał udaru mózgu i na słowo chemia dostaje nerwów.
I widzisz tutaj też nie ma reguły, tato dostał po 3 cyklu udar, może i chemia się do tego przyczyniła, może sama choroba Ty zapewne stawiasz na chemię to ja Ci napiszę mój przykład. Moja mama nie miała chemii mimo rozsianego raka, całe życie ciśnienie idealne i również dostała udar, jeden po drugim w ciągu tygodnia i nie chemia się do tego przyczyniła bo jej nie brała, najprawdopodobniej sama choroba.
Teraz nie ma co szukać winy, tu złość, nerwy w niczym nie pomogą. Wiesz, że choroba jest bardzo ciężka, stan choroby zaawansowany i nie oszukujmy się trudno w takich sytuacjach pomóc choremu a medycyna jest wobec takich przypadków wciąż bezradna. Ja jestem zwolenniczką, że jeżeli stan chorego jest ciężki i choroba mocno rozsiana to nie należy już męczyć, ratować na siłę bo to i tak nic nie da tylko zadbać o leczenie objawowe i zadbać, żeby nasz chory bez względu na to ile czasu mu zostało czuł się na 100 % zaopiekowany, rozpieszczany, kochany ale to jest tylko moje zdanie w tej kwestii.
tar napisał/a:
Można zgłupieć.
I nie będzie łatwiej, może być tylko gorzej, pomóż sobie czasami lekami, chociażby ziołowymi jak nie chcesz na receptę, jakiś np. Persen. To trudny czas a jak to kłopoty jak jedno się sypie to i kolejne problemy się nawarstwiają.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum