Dzięki Dziewczyny
Wcale nie jestem taka silna, bo ledwie jakoś doszłam do siebie po tej chemioterapii a znów wczoraj się zaczęłam mazać.
Tyle, że ja mam tak, że jakoś sobie to wszystko przetłumaczę i po kilku dniach dochodzę do siebie.
Chusteczki sobie zaraz obejrzę, dzięki za stronkę.
Syla widzę, że pojawiło się Twoje zdjęcie
doris123, nie jest wstydem, jak sobie popłaczesz i pomażesz się troszkę. Powiedziałabym, że to jest potrzebne każdemu człowiekowi.
Nie da się cały czas trzymać fasonu i udawać, że nic się nie dzieje, nic nas nie rusza.
Nie duś w sobie emocji i pozwól sobie na chwilę słabości.
Co do chustki. Ja używałam 2:codziennej i takiej na powiedzmy jakieś okazje
Też nie umiałam wiązać, poprostu sama "wypracowałam " sobie sposób wiązania.
Jedną chustka była właściwie długa apaszka, którą nauczyłam się wiązać metoda prób i błędów (rozkładałam na długość, w połowa apaszki znajdowała się na czole, resztę zakładałam do tyłu związywałam i to co "wisiało" , następnie zaplatałam to jakby w koka- nie wiem, czy to jest czytelne, ale popróbuj sama), a drugą kupiłam w sklepie sportowym ( i ją lubiłam najbardziej), wyglądała jak odcięty rękaw (można ją też nosić jak apaszkę albo czapkę) i wkładałam ją poporstu na głowę zgodnie z instrukcją Myślę, że można ją kupić w każdym sklepie sportowym, dobrze się ja nosi i szybko schnie po praniu.
doris123, cokolwiek by nie było w mazaniu to mnie nie przebijesz! Jestem mazgaj pierwszej klasy aż wstyd bo z frankeinsteinowemu brzucholowi chyba nie wypada za bardzo. Choć kolega Frankeistein też miał wrażliwą duszę
Tak czy inaczej czasem dobrze sobie poryczeć i oczyścić emocje, mnie zawsze w końcu robi się lepiej. I to wcale nie świadczy, że nie jesteś silna. Bo jesteś!
Ps. Zebrałam się w sobie i jest zdjęcie. Pomyślałam, że choć malutkie to sprawi że człowiek jest bardziej realny a nie wirtualny taki. Może i twoje się pojawi? "hehm:
No to włosy zaczęły lecieć.
Do południa tak z 1/3 wyczesałam, po czym poszłam na zakupy i włosy się ocierały o kołnierz, jak wróciłam to miałam takie małe kołtuny, jak wyczesałam je....
już z 50% włosów poszło.
Jutro jak mama przyjedzie to mi je obetnie, choć nie wiem czy do jutra coś zostanie jeszcze.
buuuuuuu
[ Dodano: 2010-12-03, 17:52 ]
Syla, moje może się pojawi w ślicznej nowej peruczce, albo poszukam jakiegoś wcześniejszego, bo teraz takie oczy podkrążone....
[ Dodano: 2010-12-03, 17:52 ]
Chusteczkę na razie kupiłam przez internet, w razie czego to kupię następną, ale teraz potrzebna jest na już.
Dorcia, mocno cię przytulam,zabieram od Ciebie te złe emocje:)nie będę ściemniać nigdy nie byłam w takiej sytuacji jak jesteś teraz ale ile mogę to chce Ci dać dobrej energii,trzymaj się kochana,myślę ,że dzięki mojemu synowi Bartoszowi bardzo dobrze Cię rozumię.Dużo siły i wiary papa
doris123, wiem jakie to trudne, mówią, że to tylko włosy (i tak przecież jest), ale każdy potrzebuje czasu, żeby się z tym oswoić.
Ja do teraz pamiętam chwilę, gdy zaczęły wypadać mi włosy i moment, gdy spojrzałam w lustro i została już tylko łysinka.
Ale po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do niej i czułam się dziwnie z odrastającymi włoskami.
doris123, to na pewno przykre i mogę się tylko domyślać jak Ci ciężko. To tylko i aż włosy ale dla każdej kobiety to trudne.
Na pocieszenie powiem Ci, że że potem włosy urosną piękne, mocne i zdrowe! Mój mąż przy chemii nie stracił co prawda wszystkich ale teraz ma dużo ładniejsze niż przed chorobą!
Witaj Doris.
Wszystko będzie dobrze zobaczysz A na pocieszenie to powiem Ci że moja ciocia też po chemii straciła włosy ale wyglądała w tych chustkach na prawdę pięknie i kobieco. Miała ich mnustwo i różnego koloru a do każdej torebkę w tym samym kolorze. Jak przyjeżdzała to bił od niej taki blask nie umiem tego opisać. I życze Tobie żebyś zawsze pamiętała że jesteś piękną kobietą Głowa do góry
Dzięki Wszystkim za słowa otuchy.
Za tydzień na kolejne tortury, do tego będą mi zakładać też port i trochę się tego boję.
Włosy prawie wszystkie wyleciały, nie mam odwagi spojrzeć na swoją łysą głowę w lustrze - najpierw zakładam chustkę, a dopiero później patrzę na siebie.
Jak wychodzę z domu, to zakładam perukę, ale niespecjalnie się sprawdza, nie jest wygodna, gorąco mi w niej, mam wrażenie, że się ciągle zsuwa.
No wydaje mi się, że wszyscy się na mnie patrzą, bo widzą, że mam perukę.
Jak się zrobi cieplej, to będę chodziła w chustce.
Pozdrowienia.
doris123, wiem co czujesz z tą peruką, ja w ogóle jej nie kupiłam chodziłam tylko w chustce.
Byłam zmuszona chodzić na uczelnie w chustce i też miałam wrażenie, że oczy wszystkich skierowane są tylko na mnie (na początku tak faktycznie było bo chustka to raz, dużo schudła to dwa i wiadomo była sensacja).
Strasznie mi to przeszkadzało na początku i źle się z tym czułam, ale potem nie było wyjścia trzeba się było przyzwyczaić, trudno.
Jeśli drażni Cię peruka, to spróbuj tylko chustkę i na chustkę czapkę włóż, żeby Ci zimno nie było.
Przyzwyczaisz się kochana, ale potrzeba troszkę czasu
Ja się już psychicznie nastawiam na kolejną chemię.
Tak mnie załatwili przed samymi świętami, mam nadzieję, że dojdę o siebie na tyle, aby coś tam skubnąć wigilijnego.
Nie wiem jak to zrobiłam, ale ważę dokładnie tyle samo, co ważyłam miesiąc temu - przed pierwszą chemią, czyli nie ubył mi nawet kilogram. A te 2 kilo, co straciłam w szpitalu już wróciły.
Czy to dopiero później apetyt się zmniejszy, nie wiem, bo ja jem wszystko tak jak normalnie.
Kobiety na sali mówiły, że niektóre nawet i z 30 kilo straciły, moja ciotka straciła z 10 kilo a ja co ?
W sumie to liczyłam na to, że parę kilo spadnie, bo odchudzać się w tej chwili to nie bardzo a tu nic....
Stwierdziłam, że najgorszy dla mnie jest pobyt w szpitalu, już pominę złe samopoczucie po chemii, mogłabym się źle czuć, byle być w domu.
I jeszcze jedna rzecz, której wręcz nie znoszą, to majstrowanie przy wenflonie, podłączanie, odłączanie kroplówek, przepłukiwane wenflonu. Zaraz mi wyobraźnia działa, że mi tam jakieś powietrze wstrzykną, albo jakieś bakterie.
A kroplówek codziennie masa, 1x ifosfamid, 1x "czerwona chemia", 3x mesna, 2x sól fizjologiczna, 1x glukoza, więc cały dzień prawie to wszystko leci.
Jak odłączają to wreszcie ulga, że już się skończyło.
Gdybym już tu nie zajrzała przed świętami to dla wszystkich
Wesołych Świąt i zdrówka dla Was Wszystkich.
Pozdrowienia.
[ Dodano: 2010-12-14, 14:16 ]
P.S.
Madziap, chusteczka już dotarła do mnie, zamówiłam ze strony internetowej, którą mi poleciłaś. Taka niby chusteczka, niby czapeczka, ładna nawet.
Pozdrawiam.
Nie wiem jak to zrobiłam, ale ważę dokładnie tyle samo, co ważyłam miesiąc temu - przed pierwszą chemią, czyli nie ubył mi nawet kilogram. A te 2 kilo, co straciłam w szpitalu już wróciły.
I tylko się cieszyć trzeba
doris123 napisał/a:
I jeszcze jedna rzecz, której wręcz nie znoszą, to majstrowanie przy wenflonie, podłączanie, odłączanie kroplówek, przepłukiwane wenflonu. Zaraz mi wyobraźnia działa, że mi tam jakieś powietrze wstrzykną, albo jakieś bakterie.
A kroplówek codziennie masa, 1x ifosfamid, 1x "czerwona chemia", 3x mesna, 2x sól fizjologiczna, 1x glukoza, więc cały dzień prawie to wszystko leci.
Jak odłączają to wreszcie ulga, że już się skończyło.
doris, do tego niestety musisz się przyzwyczaić niestety, nie ma wyjścia.Staraj się o tym nie myśleć jakoś szczególnie i nie zwracaj na venflon uwagi.
A ja mam pytanie, może ktoś mi coś podpowie co robić.
Choruję już ponad 2 miesiące, chemioterapia, jeśli kursów będzie 6 będzie trwała gdzieś do maja 2011, później jeszcze 2 operacje płuc.
Może to trwać kolejne 3 miesiące, więc leczenie może się skończyć w sierpniu - przy założeniu że wszystko dobrze pójdzie, i że po operacjach płuc nie będzie jeszcze chemioterapii czy naświetlań.
Więc czy chcę czy nie wyląduję na rencie, i tu moje pytanie, co zrobić, abym nadal była pracownikiem mojej firmy ? Z tego co wiem, to po 180 dniach choroby mogą mnie zwolnić z pracy.
Nie chciałabym takiej sytuacji, że rentę dadzą mi np na rok, po roku renty nie przedłużą i zostanę na lodzie, bez renty i pracy. A o pracę teraz ciężko.
W pracy mi poradzili, aby o rentę starać się wcześniej, już w 3-4 miesiącu choroby.
Na początku były wiadomo zwolnienia, potem złożyłam wniosek o zasiłek pielęgnacyjny, który dostałam na rok. D pewnego momentu (czyli przez te magiczne 180 dni) faktycznie byłam zatrudniona, ale potem podczas trwania zasiłku mnie zwolnili. Nie ukrywam, że zabolało i to mocno.
Jak kończył mi się zasiłek złożyłam dokumenty o rentę, dostałam na rok, teraz mija już rok i będę składać ponownie, czy dostanę okaże się.
Ekspertem od rent nie jestem, ale wydaje mi się, że jeśli pracujesz kolejność jest właśnie taka : zwolnienie, zasiłek pielęgnacyjny i renta. Nie wiem czy można to obejść: zwolnienie i od razu renta.
Mamy coś takiego jak porady rentowo-zasiłkowe, zajrzyj sobie tam, a z pewnością mądre głowy Ci odpowiedzą. Edi jest specjalistą w tej materii
Dzięki Zufed,
już napisałam, może mi ktoś udzieli odpowiedzi bo to wszystko bardzo skomplikowane i nie wiadomo co najlepsze.
Też sobie trochę poczytałam i po mału mi się rozjaśnia
Pozdrowienia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum