Kruszyna, przykro mi bardzo. W waszej sytuacji musicie koniecxnie znalesc Hospicjum, Oni wam pomoga przebrnac przez te trudne momenty. Korzystajcie z kazdej minuty spedzonej z tata. Poproscie hospicjum o srodki przeciw bolowe, niech tata godnie odejdzie.
Wiem przez co przechodzicie. pisz jak potrzebujesz sie wykrzyczec.
Witam Cię Zajana, pisałam do Ciebie na innym forum, wiem o Twoim tacie i jest mi bardzo przykro, ja milczałam tyle tygodni bo nic się nie działo , tato został wypisany do domu i zostawiony z rakiem sam. Czekał na badania PET, termin był odległy, bo moim tatą nikt się nie przejął. Dopiero dzisiaj z wynikami poszedł do szpitala cały spuchniety i granatowy na buzi, teraz go zauważono, w czwartek jedzle do Gliwic na radiologię, a ja czekam co dalej, siedzę , płaczę i wyzywam na ścierwa, które szumnie zwą siebie ORDYNATOREM.
Witam
Tak ciezko czytac o Waszych bliskich chorych...
Moj tato ma dobre wyniki krwi (jak na ta chorobe) i dzis zaczal 3 chemie. Mam nadzieje ze po niej tez bedzie dobrze. Bardzo schudl, ale apetyt jakis tam ma.
Lekarka na ogldzinach stwierdzila ze wezly po pachami sie jeszcze zmniejszyly, to dobrze, ale co to tak narawde znaczy nie wiemy. Nie chce jeszcze robic badan zeby stwierdzic co sie zmienilo i czy w ogole cos sie zmienilo.
Teraz czekamy na zakonczenie chemii i liczymy na to ze bedzie dobrze.
Joanna, rozumiem twoja wsciekloscc. Jesli przeczytasz moj watek zapoznasz sie z historia lekarzy mojego taty. Ich ignorancja i brak profsjonalizmu narazily mojego tate i cala moja rodzine, doprowadzily nas do wielu trudnch sytuacji i decyzji ktore musielismy podjac. Patrzac teraz z perspektywy czasu cale szczescie tak sie stalo, gdyz spedzilismy z tata wspanialy czas, i tata mial opieke jakiej niestety nie mial u swoich lekarzy.
Joanno, ja tez palalam wsciekloscia i chcialam zemsty. MIalam ochote isc i spotkac sie twarza w twarz z jego lekarzami by wygarnac im co mysle. Ale zrozumialam ze to nie ma sensu. Uwierz mi, zloscia tatusiowi nie pomozesz. On w tej chwili potrzebuje ciebie opanowanej . Twoj stres napewno negatywnie odbija sie na tacie. Jesli tata ma ZZGG to radioterapia bylaby najwlasciwszym rozwiazaniem. Moj tata juz po pierwszej dawce poczul poprawe. Przestal sie dusic, mogl sie polozyc. Z kazda dawka stan jego poprawial sie. tata tak super sie czul ze uwierzylismy przez moment ze moze pokona to swinstwo.
Moze znajdzcie innego lekarza, inny szpital. Nalegaj na radioterapie jak najszybciej. w sutuacji ZZGG kazdy dzien zwloki moze skonczyc sie tragicznie.
Tak mi przykro ze musicie przez to przechodzic. pisz czesto
Witam Cię. Cieszę się, że znalazłaś czas, aby mi odpisać i bardzo Ci dziękuję. Przy tacie jestem opanowana, gorzej w domu, mój dorosły syn chciał ordynatorowi przywalić, powstrzymałam go, mojemu synowi nie zależy na konsekwencjach, to jego ukochany i jedyny dziadek cierpi a on patrzy. Fakt jest taki , że od wczoraj skaczą koło taty, teraz leży pod tlenem i czeka na czwartek, wywożą go do Gliwic karetką, żeby ustalić radioterapię. Przepraszam Cię , ale nie rozumiem tego skrótu, którego użyłaś ZZ, proszę Cię rozwiń go, może to jest coś oczywistego, ale ja nie bardzo teraz myślę. Jeszczeraz dziękuję i pozdrawiam. Asia
Dziekuje za kondolencje. Jednak smierc 102 letniej baci byla czyms naturalnym. Babcia miala dobre zycie, chociaz przezyla dwie wojny swiatowe, rewolucje pazdziernikowa i zsylke na Kazachstan.
Choroba i smierc mamy byly dla caje rodziny kompletnym zaskoczeniem. Dzisiaj mija dokladnie 6 miesiecy od jej odejscia, a ja nadal nie moge uwierzyc, ze jej juz nie ma.
Ciagle zadaje sobie pytanie, czy mozna bylo ja uratowac? Mam ogromny zal od lekarki rodzinnej, ktora kompletnie zaniedbala moja mame. Jak mozna osobie, ktora kiedys palila i co za tym idzie znajdujacej sie w grupie podwyzszonego ryzyka nie zalecac corocznych badan RTG klatki piersiowej? Pani doktor nie miala nawet pojecia, ze mama byla palaczka do 1992 r. A lekarz rodzinny powinien wiedziec takie rzeczy. Dla palaczy i bylach palaczy RTG klatki piersiowej powinno byc badaniem standardowym jak cytologia czy mammografia.
Rok temu, gdy mama uskarzala sie na bol w klatce piersiowej i meczacy kaszel pani doktor sugerowala , ze mama jest hipochondryczka i wymysla sobie rozne schorzenia.
Kazala mamie brac syropek na kaszel..... Mama doslownie wywalczyla skierowanie ba badania..
Na niemieckojezycznym forum poznalam wiele osob lub krewnych osob cierpiacych na DRP. Mama jednej z uczestniczek choruje od marca 2008 r. i w momencie diagnozy miala juz przerzuty na watrobe. W styczniu doszly przerzuty na mozg. Ta pani nadal zyje i ma sie dobrze. Fakt, ze przechodzi juz trzeci cykl chemioterapii i miala naswietlania mozgowia, ale nadal jest.... Druga pani sama cierpi na DRP od kwietnia 2008 r. W momencie diagnozy rak byl juz rozsiany na nadnercza i mimo chemioterapii guz pierwotny powiekszal sie. Wtedy lekarze zdecydowali sie na odwazny krok naswietlania klatki piersiowej mocnymi dawkami, ktore trwaly prawie 6 tygodni. Choroba zatrzymala sie. Ta pani nadal rowniez zyje i nadal jest aktywna na forum. Moja mama otrzymala diagnoze w lipcu 2008 r. i juz w grudniu zmarla.
Niestety w Polsce obowiazuja glupie schematy NFZ. Lekarze nie maja mozliwosci podjecia samodzielnej decyzji co do terapii i wybrac rozwiazanie niestandardowe jak w przypadku pacjentki z Niemiec u ktorej chemia nie zadzialala. Ciekawe jakie leczenie otrzymalaby w Polsce? Pewnie juz dawno lezalaby w grobie.....
Joanno
Bardzo mi przykro z powodu Twojego taty. Moja mama rowniez miala ZZGG i spuchla. Dzieku rdioterapii(5 zabiegow) opuchlizna zeszla, ale nie uratowalo to mamie zycia.
[ Dodano: 2009-06-16, 22:56 ]
pelgowska napisał/a:
Witam
Tak ciezko czytac o Waszych bliskich chorych...
Moj tato ma dobre wyniki krwi (jak na ta chorobe) i dzis zaczal 3 chemie. Mam nadzieje ze po niej tez bedzie dobrze. Bardzo schudl, ale apetyt jakis tam ma.
Lekarka na ogldzinach stwierdzila ze wezly po pachami sie jeszcze zmniejszyly, to dobrze, ale co to tak narawde znaczy nie wiemy. Nie chce jeszcze robic badan zeby stwierdzic co sie zmienilo i czy w ogole cos sie zmienilo.
Teraz czekamy na zakonczenie chemii i liczymy na to ze bedzie dobrze.
WITAJ AMBERKO PRZYKRO MI Z POWODU TWOJEJ BABCI ALE TO PIEKNY WIEK 102 LATA NIE KAZDEMU JEST DANE TYLE ZYC.MUSISZ SIE JAKOS TRZYMAC MAMIE ZYCIA NIE ZWROCISZ A NAJWAZNIEJSZE JEST TO ZE SIE JUZ NIE MECZY.DZISIAJ MIJA 9 M-CY OD SMIERCI MOJEJ MAMY.KAZDEGO 17-TEGO DNIA M-CA LICZE ILE MINELO OD JEJ ŚMIERCI I TAK MI PRZYKRO NADAL CHOCIAZ WIELE SOBIE JUZ WYTŁUMACZYŁAM.POMOGŁO MI TEŻ TO FORUM BO ZOBACZYŁAM ŻE NIE JESTEM SAMA W TEJ ŻAŁOBIE INNI TEŻ CIERPIA PODCZAS CHOROBY SWOICH BLISKICH I PO ICH ŚMIERCI.TAK WIDAC JUZ MUSI BYC WSZYSCY KIEDYŚ ODEJDZIEMY OBY TYLKO NIE W TAKICH CIERPIENIACH I MĘKACH.ŻYCZĘ TEGO WSZYSTKIM I POZDRAWIAM SERDECZNIE ŻYCZAC WYTRWAŁOSCI.
Ten czas tak leci. Juz ponad 2 miesiace jak odszedl nasz tata. Nie ma dnia bym o nim nie myslala czy mowila, cigle ogladam zdjecia i tak trudno uwierzyc ze to tylko wspomnienia. Ale zycie toczy sie dalej. Ja w tak krotkim okresie przechodzilam wiele okresow zaloby, od niedowierzania, poprzez rozpacz depresje, zloswc wsciekosc do calego swiata a w etj chwili chyba mam ogromna potrezbe pomocy innym ludziom ktorzy borykaja sie z rakiem. Tak bym chciala pomoc wam wszystkim w jakis sposob by ulzyc wam w cierpieniach. ale jedyne co moge zrobic to dzielic sie spostrzezeniami czy radami. Moja mama radzi sobie lepiej niz myslalam. Jestem z niej dumna, byla nawet w hospicjum w mojej miescinie by zaoferowac pomoc. Jednak powiedziano jej, ze pacjenci sa bardzo niezyczliwi w stosunku do hospicjum i nie zgodza sie na obcych ludzi w domu. Moim zdaniem bzdura, ale coz . Mala ta moja zasciankowa miescina. Moja mama bedzie probowala zebrac kilka kobiet ktore albo same chorowaly albo zetknely sie z ta choroba i beda probowaly docierac do osob chorych. Nie wierze by pacjenci odrzucili zaoferowana pomoc chociazby w zrobieniu zakupow, posprzataniu, czy ugotowaniu posilku.
My doswiadczylismy tak wiele dobra od ludzi, ze az plakac sie chce ze wzruszenia.
MOja corcia-Izabelka bedzie miala w sierpniu 3 latka. jest super slodkim rozrabiakiem. po miesiecznym pobycie w Polsce zasuwa po polsku az milo. Tak wiec mam dwujezycznego brzdaca w domu. Zamiescilabym jakies zdjecia ale jestem techno-idiot i niestety nie umiem. Ale na naszej klasie mozesz zobaczyc mojego lobuza.
Szkoda ze nie sluchalam rady Billyba i innych by jeszcze za zycia zalatwiac wszelkie sprawy spadkowe. My nie chcielismy martwic taty wiec nic nie mowilismy. Teraz mamy mnostwo z tym problemow. Zwlaszcza ze razem z siostra jestesmy daleko od mamy. Ciagle cos nowego sad wymysla. Jak bym mogla cofnac czas to by napewno byla pierwsza rzecz ktora pzredyskutowalibysmy z tata, ale coz teraz trzeba sie borykac z systemem, i niezyczliwymi pracownikami sadu.
Chyba sie rozpisalam.
Pozdrawiam was wszystkich, Przesylam pozytywne mysli i duzo sil
Ania
zajano, myślę, że ludzie niechętnie podchodzą do hospicjum, bo zdają sobie sprawę, że to "ostatni etap". Nawet wówczas, gdy juz nie można inaczej, to odpychają od siebie myśl o hospicjum, nie chcą tego, bo nie chcą pogodzić się z nieuchronnością śmierci,boją się wszystkiego. co się z tym kojarzy, no i siłą rzeczy wrogo traktują ludzi "stamtąd". Nie bez powodu często ukrywany jest przed chorym fakt, ze odwiedzają go lekarze hospicyjni.
A jeśli chodzi o sprawy spadkowe, to powinnaś wytłumaczyć sobie, że klopoty, które teraz macie, są ceną za spokój ostatnich dni Twojego Taty. Gdybyś zmusila go do załatwienia spraw majątkowych, to tym samym uświadomiłabyś mu bliskość końca, może by się bał? ;na pewno : smucił i martwił? Kichać te problemy w sądzie, jakoś je rozwiążecie, a za to pozostanie Wam miła świadomość, że nie odebraliście Tacie nadziei przed czasem
P.S. Oczywiście, nie muszę mieć racji, ale przedstawiłam Ci moje na ten temat przemyślenia, bo ja tak wlaśnie robię. Wiem, że gdy przyjdzie "ten moment" popadnę w tarapaty finansowe, których latwo mogłabym uniknąć dzięki kilku zmianom zapisów i kilku podpisom, ale raczej pęknę , niż powiem na ten temat w domu choć jedno slowo. Za nic nie odbiorę mu nadziei, żadne pieniądze nie są tego warte, by zatruwać mu resztę życia
Co do hospicjum to staram sie tlumaczyc sobie to tak samo.
Co do spraw majatkowych to te same pobudki kierowaly mna by nic nie wspominac tacie o uregulowaniu spraw. My z siostra mieszkamy za granica Polski. Moja mama nie ma zadnej rodziny czy bliskich przyjaciol, wiec sama musi sie borykac ze wszelkimi sprawami urzedowymi. Potrzbne sa do tego dokumenty z naszymi podpisami, nas tam nie ma, u nas z kolei nie ma polskich notariuszy , po polsku mi tu zaden amerykanski notariusz dokumentow nie podstempluje. Angielska wersja nie zostaje przyjeta do polskiego sadu i takie kolo zamkniete. Mama to przyplaca wlasnymi nerwami.Juz sobie nie radzi z nawalem sparw do zalatwienia. dlatego mysle ze mozna bylo to uregulowac jeszcze za zycia taty, wcale nie odbierajac mu nadzieji.
Pozdrawiam serdecznie
zajana śliczna masz córeczke, zakochałam się w jej oczkach, po prostu cudowne Ja mam synka Kubusia który ma 2 latka i 2 miesiące i córkę Julie która ma już 6 lat.
Cieszę się ze Twoja mama się jakos pozbierała i radzi sobie dobrze mimo że została sama,wyobrażam sobie jak musi byc Ci ciężko jak myślisz o tym że ona tu jest sama a Ty tak daleko. Życze Wam żebyście jak najszybciej uporali się ze sprawami spadkowymi. Pozdrawiam serdecznie.
PS. Jeśli mogę spytać to Twój tato prowadził Cie do ołtarza? Śliczne zdjęcia. Wspaniała z Was rodzinka.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Tak , to moj tatus prowadzil mnie do oltarza. Dowiedzialam sie o taty chorobie na 2 miesiace przed slubem. Chcialam wszystko odwolac. Ale tak sie ciesze , ze slub sie odbyl, Tata zyl tym dniem. W sumie pokonal wielogodzinna podroz bez zadnych problemow. Byl taki dumny. Balowal jak nastolatek, piwkowal, spiewal. wygladal dobrze, chociaz na twarzy byl spuchniety.Po prostu byl szczesliwy. Nikt nie chcial uwierzyc ze ma za soba 3 dawki cisplatyny i etopozytu.
Nikt nie przypuszczal ze kilka miesiecy pozniej juz nam nie zaspiewa....
Moja corcia byla oczkiem w glowie mojego taty. Wyslij mi zaproszenie na naszej klasie.
Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum