W środę mama była u lekarza.
Od wizyty u gastrologa odwiedli ją lekarze, których zna z oddziału płucnego włącznie z jej lekarką. Że wszystkie leki na żołądek przepisze lekarz z hospicjum. Że ona musi doczekać, dostać się na wizytę do torakochirurga z Bystrej.
Przyjechał lekarz z Bystrej Śląskiej i... Wkurzył się na wynik wycinka, że to dlatego, że w Częstochowie robione. Mama go polubiła i mu zaufała, a ona nie lubi lekarzy.
21 zawozimy mamę do Bystrej, będzie miała wideotorakoskopię, że może tak uda się pobrać wycinek...
Wiemy, że może już stamtąd nie wrócić. Przeraża mnie, że ona będzie tam sama. Nie mamy możliwości, bym tam została z nią, nikt z rodziny nie ma takiej możliwości. I podróż... czy można gdzieś wypożyczyć przenośny koncentrator tlenu? Jak mama czekała na wizytę lekarza, to czekała na SORze podłączona do tlenu, inaczej by się nie dało.
(...) Co do nutridrinków mam nadzieję i życzę Ci z całego serca aby udało wam się go załatwić chociażby ze względu na to,że każdy z osobna ma ponad 300 kcal, a jak wiemy dla osoby chorej kazde kcal są potrzebne. Duzo sily życzę.
W poniedziałek przyjdzie paczka, sęk w tym, że mama nie chce tego pić. Uważa, że to ile je wystarczy (owsianka na wodzie zabielonej mlekiem pół szklanki, 1/4 bułki z masłem i szynką, 1 widelec ryby, 2 widelce ziemniaków, 1/4 bułki i herbata gorzka w międzyczasie), koleżanka, która odebrała Nutridrinki w razie co powie przez tel. mamie, że one są za darmo.
[ Dodano: 2013-02-16, 22:40 ]
Jeśli nie uda nam się załatwić karetki, to podejdę do jej lekarki i zapytam o tlen 100%, dzięki.
Mama dziś gorzej oddychała, pielęgniarka mówiła, by przestawić koncentrator na 2,5 l
Większe steżenie w koncentratorze nie musi przełożyć się jednoznacznie na wyraźne zmniejszenie duszności.
Jeśli mama nie bierze leków rozszerzających oskrzela, to warto zapytać o to lekarza z hospicjum (czy jakiegoś innego, z którym macie łatwy i szybki kontakt).
Mama ma leki rozszerzające oskrzela: wziewy, doustny steryd. Wczoraj była zmęczona, chciała tylko spać i żebyśmy dali jej spokój, że nie ma siły wstać, dobrze jej się leży...
Pielęgniarka z hospicjum przyniosła dziś morfinę w zastrzykach 2x dziennie i mocniejsze plastry, a co do podróży, to jutro lekarz z hospicjum przyjdzie i zadecyduje czy karetka jest potrzebna, pielęgniarka mówiła o zastrzyku rozkurczowym 12 h działającym, że na tym mama spokojnie dojedzie naszym samochodem.
Mąż mówi, że jak dali jej ampułki morfiny do domu, to już koniec, no i, że nie doczeka do czwartku...
*pielęgniarka dostarczyła prawdopodobnie recepty na morfinę i plastry, jutro się dowiemy na spokojnie rano
Ale.. ale mama od kilku dni ma guzki na brzuchu w miejsc gdzie miała resekcję jelita robioną rok temu...
No i lekarz, który wystawił skierowanie do Bystrej chciał jakby z nami porozmawiać, ale ja nie chciałam, z resztą była z Mamą jej rodzona córka, nie mogę wszystkiego, prawda? Może powinnam była usłyszeć to wszystko najgorsze, co już wiem?
Dziękuję Wam za odpowiedzi, u mamy mogę tylko czytać w telefonie posty, na pisanie brakuje pamięci (?)
Mama wczoraj zaserwowała akcję pt. agonia, a okazało się, że dostała Lorafen i wzięła go rano, a nie wieczorem i"odleciała". Ale trzymało ją ponad 20 godzin mimo kroplówki z NaCl...
Spałam z nią (na fotelu) i powiedziała, że jej dobrze ze mną.
Szykuje się na wyjazd jutrzejszy jak tylko wstaje, ubrania układa, kupiłam jej porządne spodnie rozmiar 32 XXS, niech ładnie wygląda, buty kupiłam lekkie, bo ma tylko ciężkie trapery na taką pogodę, kupiłam golf XS bo mniejszych nie było...
Wczoraj mama jak wracała do przytomności, to takim strasznym tonem mówiła "ja nie umieram" "ja nie chcę umierać" i łapała powietrze, i łapała za rękę...
Dziś podczas wizyty psychologa i mi rano powiedziała, że wie wszystko, ale nie chce ta diagnoza do niej dotrzeć.
Rano miała napad bólu taki, że wyła, a kiedyś u dentysty była zawsze i bez wyjątku bez znieczulenia, ma wysoki próg bólu. Dostała nowe plastry.
Przeboje były z karetką, ale jej lekarzem pierwszego kontaktu się "zajmę" osobiście, bo to się wyłącznie do pisania skargi kwalifikuje..
Mama budziła się co półtorej godziny w nocy, wziewy, papieros, do wc i spać, i tak w kółko...
Żeby dojechała, tak bardzo chce tam jechać, żeby jutro wszystko się udało... Wieziemy ją sami, dzięki lekarce mamy nie było możliwości choć próbować załatwiać transport..
Lekarka pierwszego kontaktu odmówiła wystawienia zlecenia, bo ona bez konsultacji z szefem nie moze... a dzis zadzwoniła, że zlecenie może wystawić tylko i wyłącznie llekarz kierujacy do placówki leczniczej. Dzwonilam do NFZ i powiedzieli co innego. Na lekarke zloze skargę, bo może kogoś bez rodziny tak zostawić na lodzie. Mame zawieziemy sami. Dostanie rano przed wyjazdem Dexaven i Morfine w motylka i mamy dac rade. Mama zdecydowała, że nie chce karetki i z hospicjum poradzili, by było tak jak chce. Boi się, że będzie bolało te badania...
Podróż była ciężka, mama zwijała się z bólu, no i był taki moment, że oddychała rzadko i płytko, że myśleliśmy, że umarła...
Nie umarła, dojechała. Na miejscu odebrano jej wszystko, odebrano jej nadzieję.
Bo mimo całej nocy z pielęgniarką z hospicjum, która po konsultacji z lekarzem rozmawiała z mamą, żeby przełożyć, żeby odwołać, żeby nie jechać, że jest taka słaba, że... że wszystko.
Mama się uparła, dojechaliśmy.
Na przemian wyła z bólu i zapadała w sen.
Jutro wychodzi, pobiorą wycinek z nacieku nowego na szyi... i wraca do domu umrzeć.
W walce z bólem przegrywamy, jutro będę rozmawiała z lekarzem z hospicjum, bo to nie może być tak, że ona zwija się z bólu i wyje i mówić nie może...
Wybrała mnie, prosiła dziś bym tam z nią została, bym z nią była... z bólem, by go uciszyć, nie mogę jej zawieść.
Odebrali jej nadzieję, ale ona... ona nie wierzy i nie chce uwierzyć, że już nic nie można zrobić... jutro poproszę też, by przyszła psycholog.
Kontaktowałam się z Fundacją Chustka, otrzymałam wskazówki odnośnie tego jak można rozmawiać z lekarzem z hospicjum, z pielęgniarkami.
Póki co dla hospicjum najważniejsze były minimalne dawki i przytomność mamy, a mama cierpi stale, a chwilami tak, że wyje i skręca się z bólu. Ma stany lękowe.
Po 18 będzie lekarz dziś, prosiłam o wizytę, bo planowane leki dla mamy nie mogą przynieść poprawy, bo są... jak do tej pory!
Nie oczekuję nowego cudownego leku, a odpowiedniej dawki. By ból był na max 3, a nie stale 6-8...
Moja mama miała podłączoną pompę z mieszanką przeciwbólową. Pompa co 3-4 min dawkowała lek. Było to co prawda w Hospicjum stacjonarnym w Poznaniu(opieka wspaniałego prof. Jacka Łuczaka). Tak mamie dobrano leki, że była kontaktowa i nie bolało tak przeokropnie jak w domu. Może warto pomyśleć o stacjonarnym hospicjum? (można tam przebywać 24H). Ja tam spałem przy łóżku mamy każdej nocy. Tyle, ze lekarz hospicjum domowego pomógł mi w uzyskaniu miejsca w hospicjum dla mamy, bo chorych bardzo dużo. W domu na plastrach, sevredolu, motylkach nie dawaliśmy już rady. Ostatnie 10 dni było w hospicjum stacjonarnym. To były dobre dni. Mama była wyciszona, kontaktowa. Nigdy nie była sama, albo JA, albo TATA, moja najlepsza przyjaciółka zawsze z Nią, razem za rękę, również w ostatniej minucie. Mogliśmy się spokojnie pożegnać. Bez fizycznego bólu. Serce boli jednak nadal.....i nie chce przestać.
Dużo sił i spokoju!!! Twoja mama i Ty jesteście dzielne!!! Wspaniale się Nią opiekujesz.
Mama tam nie chce, nie ma miejsc, wiemy, że od 2 tygodni bezskutecznie pacjent czeka na miejsce, a on tam chce i musi być.
Mama jeszcze nie musi. Zapytam o tę pompę w poniedziałek na wizycie.
Tak to zrozumiałe, że mama nie chce. Jak dacie radę to w domu najlepiej. Każdy przypadek jest wyjątkowy i indywidualny. Moja mama też bała (zresztą ja też), bo to widziałem, ale tak mi ufała, że po pierwszej nocy w hospicjum na rano głaskała mnie po głowie, jakby dziękowała (mnie "starego barana" jak małe dziecko głaskała). Poryczałem się po tym wszystkim. Mówiłem, że zawsze będę z nią, że nie będzie tak boleć, że ma się nie obawiać. Hospicjum było 2km do domu, to też pewno miało znacznie. Tak czy inaczej jak dacie radę to dom jednak wybierzcie. Dodam, że duszności np. w nocy gdy się budziła to bardzo szybko likwidowali. Szybki zastrzyk i od razu poprawa. W każdym razie to trudne wybory, tragiczne wybory, dlatego trzeba być tak dzielnym. Jak czytałem Twój post to jestem spokojny o wasze decyzje, bo jesteście dzielne!
Jutro postaram się wkleić wyniki mamy, bo spojrzałam tylko na parametry czerwonokrwinkowe, wydawały mi się dobre.
Mam pytanie odnośnie półpaśca... czytałam, że od kontaktu z ospą zachorowanie pojawia się po kilku tygodniach, jeśli tak, to może zawiozę tam syna już jutro?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum