Momika, bardzo dobrze Cię rozumiem,
Jak Tata był chory, wydawało mi się, że będę umiała się z tym pogodzić - już nie mogłam patrzeć jak cierpi. Ale potem jak już odszedł - wydaje mi się to niewiarygodne i znowu muszę przetrawić to, że Taty nie ma.....
Na nowo....nie jest to proste....bardzo to boli...
Ja tez miałam chyba takie symboliczne pożegnanie - takie patrzenie na siebie w noc przed śmiercią
Patrzelismy na siebie i trzymaliśmy za rękę.
Siedzę teraz w pracy i chce mi się płakać, bo jak sobie to wszystko przypomnę to jest nieziemsko ciężko.