Ajwon, moja mama miała wycięte prawie całe płuco. Bardzo szybko doszła do siebie. Nikt nas nie uprzedził czego należy się spodziewać bo tego typu operacji i jak zobaczyłam mamę, to zamarłam. Ale to pewnie dlatego, że nigdy nie widziała nikogo zaraz po operacji.
Po przewiezieniu na salę pooperacyjną mamę podłączyli do całej tej machiny ekranowej - mierzyła saturację oraz ciśnienie. W kroplówkach zostawała mamie podawana glukoza i morfina / na zmianę /.
Przez pierwsze godziny mama się "przebudzała" i majaczyła, że się dusi, że nie może oddychać. Bardzo mnie to niepokoiło, ale pielęgniarka, która była cały czas na sali, zapewniała mnie, że to normalne. Płuca uczą się na nowo oddychać i stąd to wrażenie.
Trzeba tez się nastawić na widok 2 drenów (butle) wchodzące do płuc przez cięcie operacyjne, jedna butla była z przezroczystym płynem wypłukującym pozostałości, skrzepy itd, a do drugiej to wszystko spływało. Dla kogoś, kto się takiego widoku nie spodziewał, w pierwszej chwili może czuć niepokój.
Na drugi dzień do mamy przyszła rehabilitantka i wykonywała z mamą pierwsze ćwiczenia oddechowe. Po południu pielęgniarki "zmusiły" mamę do odbycia toalety, umycia się i przejścia paru metrów.
W pierwszej dobie mama dostał "normalny" szpitalny posiłek a wieczorem, bo miała na to ochotę, długo oczekiwaną kawę z mlekiem (a raczej mleko z kawą). Na trzeci dzień znowu przyszła rehabilitantka i wykonywała z mamą ćwiczenia ruchowe, oddechowe i krótkie spacery po korytarzu szpitalnym.
Rehabilitantka przychodziła codziennie, aż do wyjścia mamy ze szpitala. A spacery po korytarzach były coraz dłuższe. Ostatniego dnia przeszłyśmy cały szpital
Mama operowana była w poniedziałek a w sobotę była już w domu. Potem było tylko lepiej
Każdego dnia nabierała więcej sił a po ściągnięciu szwów pojechałyśmy na działkę i pieliłyśmy w ogródku.
Mama bardzo się bała tej operacji. Jak w przed dzień przyszła Pani anestezjolog, to mama chciała odmówić operacji. Bardzo jej wtedy pomogła rozmowa z pacjentami, którzy parę dni wcześniej przeszli ta samą drogę.
Mama miała cięcie z lewej strony ciała, po operacji pielęgniarka zaleciła spryskiwać aerozolem przyspieszającym gojenie - i rzeczywiście efekt był wspaniały. Ponadto po przyjeździe do domu mamie trzeba było podawać zastrzyki. Bałam się to robić, więc wezwałyśmy prywatnie pielęgniarkę, która przez pierwsze dni pokazała mi jak to robić i strach minął.
Dla mojej mamy było ważne, żeby jej powiedzieć po operacji, czy nowotwór został usunięty w całości - bo tego nie wiedzieliśmy aż do momentu operacji. Jak tylko mamę przywieźli, to otworzyła oczy i spytała się : i jak ? więc kilka razy ja zapewniałam, że się udało w 100%. Choć wydawało mi się, że mama majaczyła, to po paru dniach mi powiedziała, że słyszała co do niej mówiłam i bardzo ją to uspokajało
To, jak tata zniesie operację oraz rekonwalescencję, zależy również od jego stanu ogólnego, jego stanu psychicznego i fizycznego. Życzę Tobie i Twojemu Tacie aby jak najszybciej mógł wrócić do codziennych spraw
Trzymam więc kciuki i daj znać jak poszło ! Będzie dobrze !