Rak pluc-przezut do mozgu, watroby, kosci, nerek. POMOCY
Nie wiemy juz co robic. Jezeli ktokolwiek ma pomysl to prosze o rade. Chwytamy sie kazdej mozliwosci.
To moze zaczne od poczatku. Moja przyjaciolka (40lat) przez jakis czas miala kaszel, wiec jak to z reguly bywa brala jakies tam tabletki. Jednak gdy nie bylo poprawy umowila sie na wizyte u lekarza rodzinnego, stwierdzil zapalenie pluc oraz anemie i zlecil przeswietlenie (tj.poczatek lipca). Lekarka majac zdjecie nie chciala udzielic zbyt szczegolowych informacji, twierdzila, ze nadal na plucach ´´cos´´ jest i wyslala do specjalisty. Teraz wiemy, ze juz wiedziala co jest grane, bo odstawila leki na zapalenie pluc... Tam dowiedzielismy sie, ze to rak pluc... A pozniej to juz polecalo... na poczatku wygladalo, ze nie jest tak zle, bo nie stwierdzono przezutow na wezl chlonne, jednak pozniej wykryli przezuty na kosciach...kolejne byly nadnercze i watroba, a po kolejnych 3dniach pobytu w szpitalu bylo juz wiadomo, ze przezuty sa tez w mozgu... To bylo jak grom z nieba... jeszcze kilka dni temu modlilismy sie zeby okazalo sie ze to nie rak pluc.... a teraz gdyby to byly tylko pluca bylibysmy najszczesliwsi na swiecie... pozniej byly badania ginekologiczne, ale te przezuty jakos nie wzbudzily szoku... Lekarze mowia ze jeszcze nigdy nie widzieli kobiety w takim wieku z tak zaawansowanym nowotworem... rak drobnoziarnisty, tyle przezutow i praktycznie zadnych objawow ktore mogly by nas zaniepokoic... Trzy tygodnie temu podano pierwsza chemie, teraz w sobote miala byc kolejna, ale wynik krwi byl zly- zbyt mala ilosc plytek. Okazalo sie, ze jest istan zapalny (od nerek) i przez caly ten tydzien podawane sa leki, zeby ja zwalczyc.
Lekarz poweidzial, ze walczymy o miesiace... jezeli nie beda juz mogli podawac chemi zastosuja radioterapie....
Nie potrafie zrozumiec jak to w ogole jest mozliwe, 4 lata temu miala robione wszystkie badania poniewaz z ciaza byla zagrozona. Oskar urodzil sie w 6tym miesiacu, wiec po porodzie rowniez dokladnie wszystko sprawdzali, miala robione przeswietlenia itp. i nie bylo nic..
Wszytsko jestjakby to byl zly sen. Nikt ni daje nam nawet cienia szans.
Maz przeszukuje wiadomosci w internecie, leczenie alternatywne, diety, wspomagajce wlasciwosci burakow, kurkumy, pestek sliwek itp. Nie wiemy czegosie lapac.
Jest tutaj wiele osob, ktorzy walcza tak samo jak my i dlatego prosze was o pomoc. Tyle sie mowi o ´´magicznym leku´´ sprowadzanym z Meksyku i innych uzdrawiajacych preparatach. Czy ktokolwiek z was zan osobe, ktorej pomoglo co innego niz chemio i radioterapia?
Nie moge i nigdy sie z tym nie pogodze, dlatego nie potrafie bezczynnie patrzec i nic nie robic. Jezeli ktos ma pomysl....?
ps. nie wiem czy to co napisalam jest zrozumiale, ale niepotrafie pisac tego bez emocji..
Bez zamieszczenia badań nie wiele można powiedzieć. Jeśli choroba jest w tak zaawansowanym stadium jak piszesz to niestety ratunku nie ma.
Schemat leczenia raka płuc jest znany i Polsce również stosowany niestety rak płuc jest nowotworem źle rokującym już na początku.
Cytat:
Tyle sie mowi o ´´magicznym leku´´ sprowadzanym z Meksyku i innych uzdrawiajacych preparatach.
Asiu, wiem jak ciężko pogodzić się z bezradnością ale nie ma cudownego leku na raka. Naprawdę Cię rozumiem, bo to samo przeżywałam 5 lat temu, kiedy była chora siostra. Teraz ja sama jestem chora i uwierz mi....nie ma cudownego zioła!
Jedyne co może pomóc - choć nie ma gwarancji wyleczenia w przypadku tak rozległych przerzutów - ale pomóc, to radio i chemioterapia.
Pozdrawiam i życzę dużo siły!
_________________ Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Nie bylo jej zupelnie nic...od 10ciu lat nie palila....
Wczoraj wyniki wykazaly, ze nie ma juz stanu zapalnego na dzisiaj byla planowana kolejna chemiai okazalo sie, ze w prawej nodze zbiera sie woda... do konca tydodnia beda podawane zastrzyki i lekarze twierdza, ze do poniedzialku bedzie dobrze i wtedy podaja jej chemie.
Czytajac rozne fora, wszyscy, u ktorych rak byl tak zaawansowany mieli jakies objawy...a tutaj nic sie nie dzialo, dopiero przy zapaleniu pluc oprocz kaszlu pojawily sie dusznosci i to wszystko... ja nie potrafie uwierzyc, ze to co oni mowia to prawda, bo ciagle jest tylko (juz duzo slabszy) kaszel i widiac, ze jest troszke oslabiona no i teraz ten stan zapalny, ale to tyle... a lekarze twierdza, ze zastalo jej tak niewiele... tak niedawno walczyla o zycie dziecka... wazyl niecaly 1kg i mial 30cm... pamietam jak bylismy w szpitalu (jakis tydzien po porodzie) i Oskar przestal oddychac, powiedzialam wtedy, ze kiedys mu opowiemy jak nam wszystkim strachu napedzil... a teraz mam nadzieje, ze stanie sie cud i rodzice razem beda mogli go zaprowadzic razem pierwszy raz do szkoly... to takie nasze wspolne marzenie ...
Tyle sie mowi o ´´magicznym leku´´ sprowadzanym z Meksyku i innych uzdrawiajacych preparatach. Czy ktokolwiek z was zan osobe, ktorej pomoglo co innego niz chemio i radioterapia?
W tej chorobie Asiu takim "magicznym" lekiem jest wiara w pokonanie raczyska,, pozytywne nastawienie do siebie i swej choroby, a także pozytywne nastawienie nas, czyli rodzinę i przyjaciół wspierających osobę dotkniętą tą chorobą.
Mówi się też że wiara w podany specyfik też czyni cuda... niejednej osobie podano tzw. "placebo" i pomogło...ale to nie placebo uzdrowiło, czy przedłużyło choć na krótki czas życie, to sama chęć życia czy też trwania chorego wśród nas to sprawiła..Jak w lipcu byłam w COI w W-wie, odwiedziłam kuzyna, który miał operację usunięcia raka na jelicie grubym w C.O na Szaserów,,tam spotkałam się z namawianiem chorych na zakup Vilcacory jako "cudownego" leku na nowotwory.. co dziwniejsze, to sami chorzy zachwalali i proponowali zakup..., ja podziękowałem, mówiąc że w ten lek nie wierzę, bo 18 lat temu próbowaliśmy wyleczyć tym cudem ojca... I nie wiem czy to rozprowadza ktoś z pracowników tego centrum, czy ten kto namówi na zakup cudownego kociego pazura ma z tego jakieś profity. bo to było głośne, i wręcz nachalne nagabywanie..i8 to trylko po to, by pozbyć się resztki gotówki....
[ Dodano: 2011-09-02, 11:54 ]
Oj, coś skopałam w końcówce miało być: ...nagabywanie by chory lub też jego rodzina zakupili specyfik, pozbywając się w ten sposób pieniędzy, które mogliby spożytkować inaczej, bo vilcacora nie wyleczy...a nie uleczyć pacjenta z raka
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
troje dzieci... opisywalam tylko najmlodszego,bo to moj chrzesniak, a jest jeszcze corka i jeden syn...
a co myliscie o KAPSAICYNIE nie ma badan potwierdzajacych jej skutecznosc, ale i nie znalazlam zadnej wzmiance o mozliwym zaszkodzeniu... ?
[ Dodano: 2011-09-02, 12:15 ]
tyle ludzichoruje na to paskudztwo... to staje sie choroba cywilizacyjna... to jest wrecz niemozliwe, zeby nie bylo na to sposobu... wierze, ze nam sie uda, ze stanie sie cud...
ja wiem, ze ona nawet nie chce slyszec o cudownych uzdrowicielach (kilka lat temu brat jej meza umarl na raka kosci i na koniec w ten sposob probowano go ratowac) ale gdybym tylko znalazla chociaz jedna osobe,ktora potwierdzi; ZE MIALA TAKA SAMA SYTUACJE; TYLE PRZEZUTOW I PRZEZYLA... chocby dzieki zwklej rzeczy... dalaby jej nadzieje... po drugiej chemii beda robione wszystkie badania od poczatku, zeby sprawdzic czy cos sie zmienia... jezeli wyjdzie, ze nie jest lepiej, a nawet ze nie jest chociaz tak samo to ona sie zalamie...wierzy, ze chemia uratuje jej zycie i co bedzie jezeli wyniki zawioda... potrzebuje osoby, ktora da jej nadzieje...da sile by walczyla dalej...
a co myliscie o KAPSAICYNIE nie ma badan potwierdzajacych jej skutecznosc, ale i nie znalazlam zadnej wzmiance o mozliwym zaszkodzeniu... ?
xxAsia17xx zostało już napisane, że cudownych specyfików nie ma więc nie bardzo rozumiem po co dopytujesz. Podałem Ci w moim poprzedni poście linki. Przeczytaj je gorąco polecam.
xxAsia17xx zostało już napisane, że cudownych specyfików nie ma więc nie bardzo rozumiem po co dopytujesz. Podałem Ci w moim poprzedni poście linki. Przeczytaj je gorąco polecam.
przeczytalam....
nie rozumiesz?
po prostu nie moge sie z tym pogodzic... nie moge patrzec na jej strach... na jej dzieci, meza... zasypiam z mysla o niej i tak samo klade sie spac...
xxAsia17xx, ale nawet jeśli coś zrobisz to tak naprawdę nic nie zrobisz. Zobaczysz, kiedy będzie już po wszystkim to pożałujesz gorzko każdej chwili, którą Ty i Twoja przyjaciółka spędzicie na jakimś pseudouzdrawianiu, zamiast na czymś ważnym, co ma sens i sprawi wam przyjemność lub przyniesie jakieś dobro.
Niedawno umarła Paula Pruska, znana bloggerka pisząca o swoim nowotworze. Zacytuję Ci coś z artykułu o niej:
Cytat:
Kiedyś żyłam pędem, w który wpada niemal każdy młody człowiek. Studia, praca, pieniądz, kredyt, samochód, mieszkanie. Totalny schemat wybiegający daleko, daleko w przyszłość. A może nie o to chodzi? Może trzeba się zatrzymać - popatrzeć na słońce, ćwierkającego ptaka za oknem. Ucieszyć się, że jest ciepło, wieje wiatr, uśmiechnąć się do kogoś. Czuję w sobie harmonię, spokój, jakieś światło, mimo że wiem, że jest we mnie nowotwór i gdzieś to zagraża mojemu życiu
Paula też szukała leku, ale w ramach medycyny konwencjonalnej i to oczywiście możecie robić. Jednak przede wszystkim znalazła spokój i za to była podziwiana.
ja wiem, ze ona nawet nie chce slyszec o cudownych uzdrowicielach
- tym bardziej nie ma sensu na siłę czegoś w tym kierunku szukać. Może warto się bardziej wsłuchać w Nią, w to co Ona wierzy. Jeżeli wierzy w siłę psychiki to rozwinąć Jej wiarę poprzez odpowiednią lekturę, jeżeli w Boga to może zabrać do Rzymu, itp. Po pierwsze i najważniejsze, aby Ona była w zgodzie ze sobą.
Niektóre specyfiki nie dość, że nie pomogą mogą wręcz zaszkodzić, czy masz odwagę na to Ją narazić?
Dopóki ma siłę, żyjcie NORMALNIE, a nawet intensywniej niż dotąd, rozpieszczając Ją. Zakupy, koncerty, hobby, to daje mnóstwo radości, siły i motywacji.
Na początku też kombinowałam jak głupia, ale moja Mama postawiła mnie do pionu, powiedziała "Ja chcę żyć, żyć normalnie, cieszyć się, wygłupiać, nie przejmować, dopóki mogę". Wówczas się opanowałam.
Nie chciała, aby terapie stały się jedyną treścią Naszego życia
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Witaj bardzo mi przykro z powodu Twojej przyjaciółki , kapsaicyne robiłam osobiscie mojemu mezowi z papryczek habanero ale nie pomogły wiara czasami czyni cuda trzeba wierzyc zycze Wam duzo sily nawet nie moge znalesc slow zeby to opisac jak mi przykro pozdrawiam Cie goraco
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum